Niech pochwalona będzie Twoja kołyska
(Zbigniew Herbert, Do Henryka Elzenberga w stulecie Jego urodzin)
Gdybym musiał krótko odpowiedzieć na to tylko na poły żartobliwie zadane pytanie, to wskazałbym dwie rzeczy, dwie istotne moim zdaniem cechy twórczości Zbigniewa Herberta, które każą mi o nim myśleć jako o poecie wyjątkowym. Jest ich oczywiście znacznie więcej.
Po pierwsze – jest to poeta wspólnoty, trudnego przymierza, nie tylko międzyludzkiego, ale też przymierza człowieka ze światem, zarówno z poszczególnym istnieniem – jak i światem jako całością. Ostatni wielki poeta syntezy, co oznacza także – poeta metafizyczny, który sam o sobie powie: „uważam się za człowieka religijnego bez religii”… Jak napisze w jednym ze swych wierszy: „a zatem można / używać w poezji imion greckich pasterzy / można kusić się o utrwalenie barwy porannego nieba / pisać o miłości / a także / jeszcze raz / ze śmiertelną powagą / ofiarować zdradzonemu światu / różę” (Pięciu).
W tym sensie jest również Herbert poetą narodowym, poetą trudnego patriotyzmu, jak określił to Kazimierz Wyka, recenzując w 1956 roku pierwszą książkę poetycką Herberta – tom Struna światła. Zazwyczaj zresztą pamięta się o tym przywiązaniu, mówi o linii wierności, co jest jak najbardziej słuszne, warto jednak pamiętać, że jest to również pisarz dystansu do wspólnoty narodowej, który w opublikowanym w 1961 roku wierszu Rozważania o problemie narodu pytał: „czy wskutek przeżyć historycznych / nie staliśmy się psychicznie skrzywieni / i na wypadki reagujemy teraz z prawidłowością histeryków / czy wciąż jesteśmy barbarzyńskim plemieniem / śród sztucznych jezior i puszcz elektrycznych”?
Herbert był zresztą tego świadom – że jest poetą syntezy, sam deklarował chęć skonstruowania światopoglądu zgodnego z doświadczeniem, co należy rozumieć nie tylko jako zgodność z doświadczeniem potocznym, ale również z tak ważnym dla jego pokolenia doświadczeniem „historii spuszczonej z łańcucha”, czyli wojny, okupacji niemieckiej i sowieckiej i ich politycznych następstw. Ten spór o to, czym jest rzeczywistość, z jednej strony, z drugiej, ten szacunek dla tych, „którzy naprawiają sandał i rzeczpospolitą” i to o cierpliwe krzątanie się poety „wśród ptaków i kamieni”, obejmować zresztą będzie także więź żywych z umarłymi, w tym również polską i europejską tradycję.
Po drugie – Zbigniew Herbert jak żaden inny polski poeta połączył w swojej poezji myśl, liryczne przeżycie oraz zmysłowe doznawanie świata. Mam na myśli charakterystyczne dla niego myślenie wierszem i myślenie w wierszu, z jednoczesną rehabilitacją doznań zmysłowych, zwłaszcza wzrokowych i dotykowych. Herbert był bez wątpienia poetą filozofem, był jednak także twórcą, który z filozofią wiódł spór w imię widzialnego świata i ludzkiego – zmysłowo-emocjonalnego przywiązania do tego świata, więcej, który kruchość tego świata brał w obronę przed zakusami zbyt oczywistej filozoficznej, ale i teologicznej abstrakcji.
Ta zdolność myślenia wierszem, czy, by użyć określenia poety, myślenia żarliwego, rodzi się także w Toruniu, w trakcie studiów Herberta na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Herbertowie opuszczają Lwów w marcu 1944 roku, przed ponownym wkroczeniem Rosjan do miasta, i osiadają na krótko w Krakowie, gdzie poeta studiuje na Akademii Handlowej, zgodnie z wolą ojca, który pragnął, by syn zdobył jakiś porządny zawód. Następnie rodzina Herbertów przenosi się do Sopotu, poeta natomiast w roku 1947 zaczyna studia prawnicze w Toruniu, na ledwie co powstałym Uniwersytecie Mikołaja Kopernika. Studia w Toruniu trwać będą do roku 1951. Jeden z pisanych w tamtym w tamtym czasie felietonów na tematy kulturalne – „listów z Torunia” czy, jak inaczej nazywał je Herbert – „Katarzynek toruńskich” – dotyczy pięciolecia naszego Uniwersytetu, zorganizowanych z tej okazji wystawy i konferencji oraz włożenia „Kopernikowi przed Ratuszem” czapki studenckiej i mianowania go studentem honoris causa UMK. „Ten wymyślny akt kurtuazji w stosunku do wielkiego astronoma oceniany był różnie. Rozwinęła się nawet dyskusja na temat: czy wypada” (Pięciolecie Uniwersytetu Mikołaja Kopernika).
W roku 1949 natomiast rozpoczyna Herbert studia filozoficzne na UMK, uczęszczając m.in. na zajęcia Henryka Elzenberga. To właśnie w tym czasie, dzięki temu spotkaniu filozofa i początkującego poety – ten ostatni zacznie zupełnie inaczej myśleć o poezji, szukać swojego oryginalnego języka poetyckiego i stawiać pytania nie tylko o to, co istnieje naprawdę, ale także, czym jest i czym powinna być poezja w tym szczególnym momencie dziejów Polski i Europy.
Chciałbym jeszcze wspomnieć o tak ważnym w pisarstwie Herberta współczuciu, o wysokiej próby, jeśli mi wolno oceniać, moralistyce, o czułości dla świata, o jego umiłowaniu malarstwa i licznych podróżach, także o podróży jako figurze poznawczej i zapewne wielu innych rzeczach. Na zakończenie powiem już jednak tylko, że te dwie ogólne cechy pisarstwa Herberta i te pozostałe, pośpiesznie wymienione, nie wystarczyłyby oczywiście, byśmy uznawali go za jednego z najważniejszych polskich poetów, za – niech okoliczność usprawiedliwi pewną górnolotność – mistrza mowy polskiej.
Ranga poety zależy od tego, w jakim stopniu zmienił rodzimy język, jak bardzo zwiększył jego „pojemność” znaczeniową i emocjonalną. Jest to jedna z najtrudniejszych do opisania rzeczy, ale właściwie ta najważniejsza. Herbert wchłania, jeśli tak można powiedzieć wiele języków przeszłości. Bez wątpienia związany z nurtem neoklasycystycznym, przygląda się też uważnie awangardowym metaforom i obrazom słownym, bywa neoromantyczny, wyczulenia na szczegół świata mógłby mu pozazdrości niejeden realistyczny powieściopisarz. Tworzy zarazem język, którego nie sposób sprowadzić do jakichkolwiek wpływów czy podobieństw, mimo że oryginalność nie była jego głównym celem. Ożywia różne tradycje i jest jednocześnie wobec nich krytyczny. Jest, jak sam napisze o dwóch innych wielkich poetach XX wieku, Reinerze Marii Rilkem i Thomasie S. Eliocie, jednym z „dostojnych szamanów którzy znali sekret / zaklinania słów formy odpornej na działanie czasu bez czego / nie ma frazy godnej pamiętania a mowa jest jak piasek”.
Dr hab. Radosław Sioma, prof. UMK – Instytut Literaturoznawstwa Wydziału Humanistycznego UMK
Zbigniew Bolesław Ryszard Herbert – jeden z najwybitniejszych polskich twórców literackich XX wieku. Przez wiele lat wymieniany w gronie najpoważniejszych kandydatów do Literackiej Nagrody Nobla (nagrody jednak nie otrzymał).
Urodził się 29 października 1924 roku we Lwowie, zmarł 28 lipca 1998 roku w Warszawie. Z wykształcenia był ekonomistą, a także prawnikiem i filozofem (za swego mistrza uważał Henryka Elzenberga). W Toruniu nie tylko studiował na UMK, ale także pracował w muzeum oraz jednej ze szkół.
Był poetą, dramatopisarzem, eseistą. Jego sztandarowym dziełem był poetycki cykl „Pan Cogito”. (win)