Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Cały ten smog

Zdjęcie ilustracyjne
fot. prof. Grzegorz Przybylski

Z dr. hab. Grzegorzem Przybylskim, prof. UMK – kierownikiem Katedry Chorób Płuc, Nowotworów i Gruźlicy na Wydziale Lekarskim – o wpływie postępującego zanieczyszczenia powietrza na choroby układu oddechowego rozmawia Tomasz Ossowski

Spośród wszystkich zatruwanych wskutek rozwoju cywilizacji elementów środowiska naturalnego za najbardziej dokuczliwe dla człowieka uznaje się zanieczyszczone powietrze. Nie możemy przecież żyć, nie oddychając. A oddychając, narażeni jesteśmy na bezpośrednie negatywne działanie smogu.

– Szkodliwy wpływ smogu dotyczy niemal całego organizmu człowieka. Przede wszystkim smog zwiększa ryzyko przedwczesnej śmierci. Z dostępnych badań wynika, że powietrze zanieczyszczone pyłem może skrócić życie od 6 do 12 miesięcy. Jak podaje inicjatywa Polski Alarm Smogowy, z powodu smogu co roku umiera przedwcześnie 45 tys. Polaków.  Udowodniono, że zanieczyszczenie powietrza odbija się negatywnie nie tylko na układzie oddechowym, ale także sercowo-naczyniowym, nerwowym oraz rozrodczym.

Jest przyczyną nowotworów, i to nie tylko w obrębie płuc, ale także raka pęcherza moczowego, mózgu czy szyjki macicy. Ponadto, może powodować problemy z pamięcią i koncentracją uwagi, pogorszenie stanu psychicznego – niepokój, stany depresyjne, obniżoną zdolność uczenia się – oraz podrażnienie skóry i oczu. Coraz częściej mówi się o tym, że to także jedna z przyczyn choroby Alzheimera. Według danych WHO tylko w 2016 r. w Polsce z powodu zanieczyszczenia powietrza zmarło blisko 29 tys. ludzi. Dla formalności, warto tu też odnotować rok 1952, kiedy w tzw. Wielkim Londynie w ciągu zaledwie kilku dni z powodu skażonego pyłami powietrza zmarło ok. 4 tys. osób.

Skąd cały ten smog w powietrzu?

– Przede wszystkim stąd, że zwyczajnie w świecie dogrzewamy nasze domy, spalając w kotłach węgiel lub inne paliwo stałe, w wyniku czego emitujemy szkodliwe substancje do atmosfery. I to niezależnie od jakości opału. Oczywiście, palenie odpadami, oponami czy zwykłymi śmieciami dodatkowo zwiększa toksyczność smogu, ale problemem jest sam fakt emisji spalin, spowodowanej dogrzewaniem domów. Jak podaje Institute for Security, Energy and Climate Studies (ISECS), ogrzewanie – a w zasadzie dogrzewanie –  indywidualne w budynkach mieszkalnych jest odpowiedzialne aż za 40% emisji pyłu PM10, w porównaniu do transportu – 5,5% czy przemysłu – 16%. Potwierdzają to dane naszego Ministerstwa Klimatu i Środowiska, zgodnie z którymi przyczynę emisji szkodliwych substancji do atmosfery i zanieczyszczenia powietrza w Polsce stanowi tzw. niska emisja z naszych domów, czyli emisja w wyniku dogrzewania. Kolejne przyczyny to spaliny wielkich fabryk, palenie w piecach węglem i spaliny samochodów.

Mówiąc o dogrzewaniu, chodzi tylko o aspekt semantyczny?

– Wcale nie. Smog jest efektem właśnie dogrzewania spowodowanego bardzo słabym ociepleniem domów lub jego całkowitym brakiem. Przez ściany i dach ucieka tyle ciepła, że musimy dogrzewać domy bardziej i dłużej, zwiększając emisję pyłów i szkodliwych substancji do atmosfery. Zważywszy dodatkowo, że w Polsce mamy ok. 5 mln budynków jednorodzinnych, skala ta ma istotne znaczenie w kontekście przyczyn powstawania smogu.

Do tego palącym problemem naszego społeczeństwa jest ubóstwo energetyczne widoczne niemal w każdym regionie kraju. Polaków nie stać na opłaty związane z ogrzewaniem nieocieplonych domów, więc palą paliwem najniższej jakości, starając się maksymalnie obniżyć koszty ogrzewania. Z analiz Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że na ogrzewanie, ciepłą wodę i elektryczność nie stać aż 4,6 mln osób, a więc co ósmy Polak ma problem z pokryciem opłat dotyczących podstawowych potrzeb. Warto zaznaczyć, że ubóstwo energetyczne nie zawsze pokrywa się z ubóstwem dochodowym – aż 2,6 mln osób dotkniętych ubóstwem energetycznym popada w nie z powodu niskiej efektywności energetycznej budynków, w których mieszka. Jeśli chodzi o całkowitą emisję zanieczyszczeń, to według danych Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami, głównym źródłem pyłu zawieszonego i dominującym źródłem zarówno wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA), jak i związków z grupy dioksyn, są w Polsce „procesy spalania poza przemysłem”. Pod tym pojęciem kryją się przede wszystkim zanieczyszczenia generowane przez domowe piece, kotły i kominki opalane węglem i drewnem. Cały czas są to zazwyczaj prymitywne urządzenia o niskiej sprawności energetycznej i bardzo wysokiej emisyjności.

Jak wspomniałem, znaczący udział w emisji pyłu zawieszonego i tlenków azotu, a także pewien udział w całkowitej emisji WWA ma również transport, szczególnie pojazdy z silnikami Diesla. Z kolei zakłady przemysłowe, zwłaszcza koksownie, huty, rafinerie ropy naftowej, elektrownie węglowe, ale także na przykład zakłady produkujące płyty wiórowe, pozostają  istotnym źródłem emisji pyłu zawieszonego, WWA, tlenków azotu i siarki, ale także arsenu oraz metali ciężkich, takich jak rtęć, kadm czy ołów.

W kontekście chorób układu oddechowego, istotna jest też jakość powietrza w pomieszczeniach?

– Warto zwrócić uwagę na wyraźne rozróżnianie zanieczyszczeń napływających do budynków z zewnątrz od zanieczyszczenia powietrza wewnętrznego wskutek ogrzewania. Wykazano, że istotny wpływ na jakość powietrza wewnątrz budynków ma przedostawanie się produktów spalania, w tym pyłu zawieszonego, z paleniska bezpośrednio do pomieszczenia, w którym znajduje się urządzenie grzewcze, na przykład starszego typu kocioł lub piec na paliwa stałe, kominek, kuchnia węglowa czy inne urządzenia spalające biomasę lub węgiel. Okazuje się, iż stężenie pyłu zawieszonego wewnątrz domu ogrzewanego paliwami stałymi może być znacznie wyższe niż stężenie, z jakim mamy do czynienia w tym samym czasie w powietrzu zewnętrznym.

Pomiary prowadzone przez członków Polskiego Alarmu Smogowego pokazały, że w przypadku kominka z zamykaną komorą spalania, po rozpaleniu ognia, przy zamkniętych drzwiczkach pyłomierz pokazywał ok. 150 µg/m3 pyłu PM 10. Było to stężenie znacznie wyższe niż panujące w tym samym czasie na zewnątrz. Po dołożeniu drewna, drzwiczki pozostawiono otwarte. W krótkim czasie stężenie pyłu wewnątrz domu, i to nie tylko w pomieszczeniu, w którym znajdował się kominek, ale też w sypialni na piętrze, wzrosło do ok. 250 µg/m3 pyłu PM10. Należy zaznaczyć, że według osób prowadzących ten eksperyment, warunki spalania (ciąg) były dobre, a dym ani razu nie wrócił w zauważalnych ilościach do wnętrza domu. Jeszcze wyższe stężenia pyły zawieszonego, w dodatku utrzymujące się przez wiele godzin, występowały w mieszkaniach wyposażonych w prymitywne piece na węgiel.

Mówiąc o zanieczyszczeniach powietrza wewnątrz naszych mieszkań, nie można pominąć tlenku węgla (czadu). W Polsce rocznie z powodu zaczadzenia umiera ok. 300–400 osób (dane za lata 2000–2011). Całkowita liczba zatruć tlenkiem węgla, z których wiele kończy się trwałym inwalidztwem, jest wielokrotnie większa – w latach 2005–2011 z tego powodu hospitalizowano między 2,5 a 5 tys. osób rocznie. Większość przypadków zatruć tlenkiem węgla notowana jest w Polsce w sezonie grzewczym.

A zatem narażenie na wszelkie zanieczyszczenie powietrza i jego skutki dla układu oddechowego stanowi poważny problem zdrowotny i społeczny. Tym bardziej z tej prozaicznej konstatacji, że… nie możemy żyć, nie oddychając.

– Za szczególnie niebezpieczne dla naszego zdrowia uważa się obecne w smogu pyły zawieszone. Czym są i od czego zależy ich przenikalność do układu oddechowego?

– Składnikami smogu są drobiny pyłu zawieszone w powietrzu. Z punktu widzenia ochrony i promocji zdrowia są to substancje szczególnie szkodliwe. To, jak silnie zanieczyszczenia pyłowe wpływają na zdrowie, zależy od ich stężenia w powietrzu i od czasu ekspozycji – czyli od całkowitej ilości zanieczyszczeń, która dostaje się do naszego organizmu – ale może też  zależeć od rozmiarów, kształtu i składu chemicznego cząstek pyłu. Skład ten zależy z kolei od źródła pochodzenia pyłów.

O ile istnieją mocne dowody na szkodliwy wpływ na zdrowie pyłów pochodzących ze spalania paliw kopalnych lub biomasy, o tyle negatywne skutki narażenia na pył mineralny – czyli pochodzący z erozji gleby, czy też pył pustynny – są mniej pewne. W wielu opracowaniach można spotkać się z określeniem pył drobny PM 2,5 oraz pył gruboziarnisty PM 10. Skrót PM pochodzi od angielskiego terminu „particulate matter”. Różnią się przede wszystkim wielkością cząsteczek. Cząstki PM 2,5 mają średnicę aerodynamiczną 2,5 mikrometra, a PM 10 zbudowany jest z cząstek o wielkości 10 mikrometrów. Dodatkowo pyły różnią się kształtem cząstek oraz wielkością ich powierzchni.

W skład smogu oprócz pyłów wchodzą metale ciężkie i przejściowe, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, tlenki siarki, azotu, węgla oraz dioksyny.

Jakie inne substancje wdychane z powietrza atmosferycznego są szkodliwe dla naszego układu oddechowego?

– W skład pyłu pochodzącego z procesów spalania węgla, pochodnych ropy naftowej czy biomasy mogą wchodzić różne szkodliwe dla zdrowia substancje, w tym rakotwórcze i mutagenne wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) i ich pochodne czy też inne wielopierścieniowe związki aromatyczne, związki z grupy dioksyn (PCDD/F), a także metale ciężkie i przejściowe oraz ich związki. Szkodliwy wpływ na zdrowie mają również zanieczyszczenia gazowe, takie jak tlenek węgla (CO) dwutlenek siarki (SO2), dwutlenek azotu (NO2) czy powstający z dwutlenku azotu w reakcjach fotochemicznych ozon troposferyczny (O3). Zazwyczaj mamy zresztą do czynienia z jednoczesną ekspozycją na zanieczyszczenia gazowe i pyłowe.

Jak różnicuje się choroby układu oddechowego?

– Z anatomicznego punktu widzenia zróżnicowanie wydaje się intuicyjne. Po prostu mamy choroby górnego i dolnego odcinka układu oddechowego. Natomiast z perspektywy fizjologicznej wyróżniamy, najogólniej rzecz ujmując, choroby obturacyjne i restrykcyjne.

O obturacji mówimy, gdy w przekroju dróg oddechowych pojawia się jakaś trudność, niedrożność, zblokowanie bądź ograniczenie przepływu powietrza przez drogi oddechowe. Obturację mogą wywołać stan zapalny, obrzęk, choroby obturacyjne, w tym przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP), astma oskrzelowa, mukowiscydoza, rozedma, rozstrzenie oskrzelowe, przewlekłe zapalenie oskrzeli. Natomiast restrykcja to zmniejszenie całkowitej pojemności płuc. Do jej przyczyn płucnych należą m.in. choroby śródmiąższowe, zmiany zapalne i guzy nowotworowe a do przyczyn pozapłucnych – na przykład deformacja klatki piersiowej w przebiegu zmian zwyrodnieniowych kręgosłupa. Do restrykcyjnych chorób układu oddechowego zalicza się m.in. sarkoidozę, gruźlicę, pylicę płuc, krzemicę, choroby śródmiąższowe płuc, zwłóknienie.

Smog w powietrzu może być bezpośrednią przyczyną chorób układu oddechowego, ale może też skutkować zaostrzeniem chorób już istniejących.

– Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC) w 2013 r. sklasyfikowała pył zawieszony jako substancję o udowodnionym działaniu rakotwórczym (grupa I). Rok wcześniej do kancerogennych zostały też zaliczone spaliny emitowane przez silniki Diesla, które zresztą  uznano za substancję „prawdopodobnie rakotwórczą dla ludzi” już w roku 1988. Wiele badań potwierdza związek między oddychaniem zanieczyszczonym powietrzem a ryzykiem rozwoju niektórych nowotworów, przede wszystkim raka płuca, ale też na przykład raka pęcherza moczowego i innych organów. Warto tu od razu podkreślić, że ryzyko zachorowania na raka płuca, związane z długotrwałą ekspozycją na zanieczyszczenia powietrza jest zazwyczaj istotnie mniejsze niż ryzyko związane z wieloletnim paleniem tytoniu. Jednak w przeciwieństwie do dymu tytoniowego, narażeni na oddychanie zanieczyszczonym powietrzem jesteśmy praktycznie wszyscy, jak już to stwierdziliśmy na wstępie.

Według danych Światowej Organizacji Zdrowia za rok 2010, w skali całego globu wpływowi zanieczyszczenia powietrza można przypisać ok. 223 tys., czyli ok. 15% zgonów z powodu raka płuca. Jeśli chodzi o sytuację w Polsce, to na tle większości krajów Unii Europejskiej, może być ona szczególnie zła, i to z dwóch powodów. Po pierwsze w Polsce, szczególnie w Małopolsce i na Śląsku, typowe długookresowe narażenie na pył zawieszony jest wysokie lub bardzo wysokie. Po drugie, w porównaniu z krajami zachodniej Europy, ale też z USA czy Japonią, w sezonie grzewczym pył zawieszony w Polsce zawiera kilkanaście a nawet kilkadziesiąt razy więcej substancji rakotwórczych, w tym wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych, związków z grupy dioksyn i innych bardziej „egzotycznych” substancji o działaniu kancerogennym, których stężenia nie są regularnie mierzone. Dodatkowo, istotnym źródłem substancji kancerogennych obecnych w polskim powietrzu jest też spalanie w domowych paleniskach i na otwartej przestrzeni toksycznych odpadów, na przykład tworzyw sztucznych, płyt wiórowych, lakierowanego czy też impregnowanego drewna. Wpływ tego typu praktyk na zdrowie, w tym na rozwój chorób nowotworowych, jest trudny do oszacowania, ale może być bardzo poważny. Oprócz przyczyniania się do nowotworów, smog w powietrzu wpływa na objawy POChP oraz alergii, a także infekcje dolnych i górnych dróg oddechowych.

Ale faktycznie, smog może też skutkować zaostrzaniem się objawów chorób już istniejących u pacjentów w trakcie leczenia. Tak jest w przypadku wspomnianych POChP, astmy i większości przewlekłych chorób układu oddechowego.

– Zanieczyszczenie powietrza jest niebezpieczne już w okresie prenatalnym.

– Wpływ zanieczyszczeń powietrza na zdrowie i życie ludzkie zaznacza się praktycznie od momentu poczęcia. Ekspozycja prenatalna, czyli narażenie na różne szkodliwe czynniki w okresie życia płodowego, jest szczególnie niebezpieczna, gdyż rozwijający się płód jest bardzo wrażliwy na wpływ toksycznych substancji obecnych w środowisku, w tym pyłu zawieszonego oraz wchodzących w jego skład związków z grupy WWA. Wiadomo też, że drobne cząstki pyłu zawieszonego mogą przenikać przez barierę łożyskowo-naczyniową. W najbardziej zanieczyszczonych rejonach Polski wpływ ten jest porównywalny ilościowo do palenia przez ciężarną matkę kilku (nawet 10) papierosów dziennie.

Narażenie ciężarnych na zanieczyszczenia powietrza stanowi jeden z czynników ryzyka wewnątrzmacicznego obumarcia płodu. Nowe badania wskazują, że każde dodatkowe 10 µg/m3 cząstek stałych PM 2,5 w powietrzu może zwiększać ryzyko urodzenia martwego dziecka o ponad 10 proc. Autorzy opracowania opublikowanego niedawno w piśmie „Nature Communications” przeanalizowali medyczne i demograficzne bazy danych ze 137 krajów, aby sprawdzić, jak zanieczyszczenie powietrza wpływa na ryzyko urodzenia martwego dziecka. Informacje na temat 32,5 tys. zdrowych porodów i prawie 14 tys. urodzonych martwych dzieci pokazały kolosalny wpływ jakości powietrza na to zagrożenie. Wzrost stężenia PM 2,5 (przypomnijmy: cząstek stałych o średnicy do 2,5 mikrona) o 10 µg/m3 ma powodować przeciętne zwiększenie ryzyka o 11 proc. Według tych wyników, na ok. 2 mln martwych porodów, 0,8 mln (prawie 40 proc.) było spowodowane zanieczyszczeniem powietrza cząstkami PM 2,5 na poziomie przekraczającym 10µg/m3.

Zła jakość powietrza zwiększa też ryzyko wcześniactwa oraz hipotrofii, czyli niskiej wagi urodzeniowej noworodków, co z kolei może rzutować na zdrowie człowieka w ciągu całego życia, zwiększając prawdopodobieństwo wystąpienia różnych zaburzeń i problemów zdrowotnych. Jak wskazują badania naukowców z University of Colorado, masa urodzeniowa dziecka może być wprawdzie z powodu zanieczyszczeń obniżona, ale później problemem może stać się waga zbyt duża. Zauważyli oni, że w pierwszych miesiącach życia, dzieci urodzone przez matki oddychające niskiej jakości powietrzem, nienaturalnie szybko przybierają na masie, co wynika głównie z gromadzenia tkanki tłuszczowej. Przyspieszony wzrost masy w tym okresie powiązano już z podwyższonym ryzykiem cukrzycy, chorób serca i problemów z wagą w późniejszym dzieciństwie i wieku nastoletnim.

– W jakim jeszcze stopniu negatywne skutki narażenia na zanieczyszczenie powietrza mogą przenosić się na późniejsze etapy rozwojowe dziecka?

Negatywny wpływ zanieczyszczeń powietrza na zdrowie ludzkie nie kończy się oczywiście po urodzeniu. Zarówno w przypadku dzieci, młodzieży, jak i osób dorosłych, narażenie na zanieczyszczenia pyłowe i gazowe (dwutlenek azotu, ozon, dwutlenek siarki, tlenek węgla) wiąże się z występowaniem całego spektrum chorób i dolegliwości. Docierające do dolnych partii płuc cząstki pyłu zawieszonego mogą tam wywoływać stres oksydacyjny, a w konsekwencji stan zapalny, który wpływa także na układ krążenia. Najdrobniejsze cząstki pyłu przenikają do krwiobiegu i tą drogą docierają do różnych organów, w tym do mózgu, zakłócając jego prawidłowe funkcjonowanie.

Ekspozycja prenatalna na zanieczyszczenia powietrza przekłada się też na gorszy rozwój i funkcjonowanie w późniejszym wieku zarówno układu nerwowego, jak i układu oddechowego.

Badania prowadzone od początku obecnego stulecia w Krakowie pokazały, że dzieci narażone w okresie prenatalnym na wysokie stężenia zanieczyszczeń miały w wieku pięciu lat iloraz inteligencji IQ niższy średnio o 3,8 punktów niż dzieci z mniej narażonej grupy. Co ważne, utrata 3,8 punktów w skali IQ nie odnosi się do hipotetycznej grupy kontrolnej, żyjącej w idealnie czystym środowisku i zupełnie nienarażonej na związki z grupy WWA lub narażonej jedynie w bardzo nieznacznym stopniu (grupy takiej zresztą nie dałoby się w Polsce łatwo znaleźć, zwłaszcza w Małopolsce czy na Śląsku), tylko do grupy „mniej narażonej”, w której i tak zdarzały się narażenia na wysokie stężenia WWA. W dodatku, na znacznych obszarach naszego kraju stężenia WWA są porównywalne lub wyższe niż w Krakowie, a zatem najprawdopodobniej także i omawiany wpływ ekspozycji prenatalnej na rozwój układu nerwowego jest podobny lub jeszcze silniejszy. Badane w Krakowie dzieci z bardziej narażonej grupy miały też w wieku 5 lat niższe wartości całkowitej objętości wydechowej płuc, średnio o ok. 100 ml,  oraz zapadały na infekcje dróg oddechowych znacznie częściej niż dzieci z grupy mniej narażonej.

Podobne wnioski wynikają z badań m.in. w USA czy na Tajwanie. Wyniki prowadzonych równolegle z krakowskimi badań w Nowym Jorku potwierdzają negatywny wpływ prenatalnej ekspozycji na WWA na inteligencję i – ogólniej – na rozwój psychomotoryczny dziecka. Wykazano  związek między wyższym narażeniem ciężarnych matek na WWA a deficytami koncentracji i uwagi oraz zwiększoną nadpobudliwością, trudnościami z kontrolą emocji oraz gorszymi kompetencjami społecznymi u ich dzieci.

Badanie sprzed końca ubiegłego roku, autorstwa ekspertów z Tajwańskiego Narodowego Szpitala Uniwersyteckiego w Tajpej wskazało, że kontakt matki w czasie ciąży z cząstkami stałymi w powietrzu może opóźniać rozwój zdolności ruchowych dzieci oraz ich rozwój osobowościowo-społeczny. Badanie uwzględniło ponad 17,5 tys. dzieci urodzonych o właściwym czasie i bez żadnych wad wrodzonych. Każdy dodatkowy wzrost stężenia cząstek stałych w powietrzu – działających w czasie drugiego trymestru – o 10 μg/m3 wiązał się z 9-procentowym wzrostem ryzyka opóźnień w rozwoju tzw. dużej motoryki obejmującej obszerne ruchy angażujące całe ciało, czyli na przykład chodzenie czy skakanie.

– A jak zanieczyszczenie powietrza wypada w porównaniu z innymi czynnikami ryzyka, powodującymi choroby układu oddechowego: z paleniem papierosów, uwarunkowaniami genetycznymi, populacyjnymi?

Wśród niezakaźnych czynników ryzyka największą rolę odgrywa palenie papierosów, zarówno czynne, jak i bierne. Dotyczy to jednakowo papierosów tradycyjnych, jak również modnych ostatnio e-papierosów. Według danych raportu European Lung Fundation w XX wieku z powodu chorób odtytoniowych zmarło ok. 100 mln osób z populacji światowej. Ponadto, znaczący wpływ na kondycję układu oddechowego ma zanieczyszczenie powietrza w miejscu zamieszkania oraz pobytu, w tym w pomieszczeniach.

Do czynników ryzyka należy także zaliczyć ekspozycję zawodową na potencjalnie szkodliwe substancje chemiczne lub pyły oraz ekspozycję prenatalną na palenie przez matkę w okresie ciąży, przebyte przez nią infekcje, spożywane pokarmy czy przyjmowane leki. Jako jeden z istotniejszych czynników ryzyka są określane te związane ze stylem życia, przede wszystkim nadwaga i otyłość powodujące bezdechy nocne. Dużą grupę czynników stanowią czynniki o charakterze genetycznym. Badania z ostatnich lat udowodniły, że można powiązać niektóre geny ze zwiększoną podatnością na występowanie chorób płuc. W tym kontekście wyodrębniono schorzenia monogenowe, których rozwój jest powiązany z mutacją w zakresie pojedynczego genu, jak na przykład mukowiscydoza, niedobór alfa1-antytrypsyny czy pierwotna dyskineza rzęsek.

Ponadto, istnieją choroby złożone, w rozwoju których na podatność genetyczną nakładają się inne czynniki. Mam na myśli astmę, POChP, gruźlicę, sarkoidozę czy zator płuc.

– Wspomniane przez Pana badania wykazały, że w polskich miastach o najbardziej zanieczyszczonym powietrzu działanie smogu jest porównywane do palenia przez jedną osobę kilku papierosów każdego dnia. To trochę podważa sens kampanii i reklam antynikotynowych, skoro i tak jesteśmy biernymi palaczami „z powietrza”.

Konfrontacja dymu z papierosów z zatruwającym polskie miasta smogiem na zasadzie „co gorsze” nie ma większego sensu. Ale faktem jest, że zwalczanie biernego palenia metodą braku tolerancji wobec palących papierosy przypomina jednak walkę z wiatrakami. Dlaczego? Winę ponosi smog. Pokrywająca aglomeracje miejskie trująca mgła powoduje, że zakaz palenia w miejscach publicznych de facto nie ma sensu. Chcąc nie chcąc, z powodu zanieczyszczonego powietrza wszyscy stajemy się mimowolnymi „palaczami”. Miano najgroźniejszego zabójcy w mieszance lotnych substancji, jaką stanowi smog, nosi bowiem benzo(a)piren, który jest też jednym z niesławnych składników dymu papierosowego.

Przez smog z każdym haustem powietrza zaciągamy się tą rakotwórczą substancją, która dotychczas schowana w zawiniętym w bibułkę tytoniu, staje się teraz niestety wszechobecna, bo przecież wszyscy musimy oddychać. Oddychając miejskim powietrzem, „wypalamy” codziennie nawet kilka papierosów, nawet gdy nie jesteśmy aktywnymi palaczami. I tak według kalkulatora zamieszczonego na stronie Polskiego Alarmu Smogowego, przebywając na zewnątrz 1 godzinę, wdychamy ilość benzo(a)pirenu równoznaczną w Krakowie – 10 wypalonym papierosom dziennie, Katowicach – 7, Wrocławiu – 5 a Warszawie – 4. Benzo(a)piren nie jest oczywiście jedynym wspólnym mianownikiem dymu z papierosów i smogu. Dwutlenek węgla czy tlenki azotu również spajają te dwa światy. W skład dymu tytoniowego i zanieczyszczonego powietrza wchodzi, licząc osobno, około 5 tys. związków chemicznych, w tym ponad 40 czynników rakotwórczych oraz szereg związków toksycznych.

Skutki zdrowotne również nie różnią się zbytnio w obu przypadkach. Długotrwale wdychanie smogu, tak samo jak palenie papierosów, prowadzi do przewlekłych chorób układu oddechowego i układu krążenia. Oczywiście zwiększa też prawdopodobieństwo wystąpienia raka płuc, najbardziej znanej choroby w katalogu schorzeń wielbicieli wyrobów tytoniowych. Różnica dotyczy poziomu ryzyka. U czynnego palacza jest ono wyższe, ale zatrute powietrze goni pod tym względem, powodując zagrożenie porównywalne z biernym paleniem.

– Z drugiej strony, czy nie mamy jednak do czynienia trochę z bagatelizowaniem negatywnego wpływu smogu na choroby układu oddechowego? Często przytaczana jest teza, że ryzyko zachorowania na raka płuc, związane z wieloletnim narażeniem na zanieczyszczenia powietrza, jest zazwyczaj mniejsze niż ryzyko związane z wieloletnim paleniem tytoniu.

Według danych Ministerstwa Zdrowia palenie papierosów zabija rocznie 67 tys. Polaków. Jak podaje inicjatywa Polski Alarm Smogowy, z powodu smogu co roku umiera przedwcześnie 45 tys. Polaków. Różnicę widać, ale wnikając głębiej w materię, łatwo dojść do wniosku, że palacze tytoniu i palacze „smogowi” w gruncie rzeczy jadą na tym samym wózku.

Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że oddychanie mocno zanieczyszczonym powietrzem jest podobnie szkodliwe do nałogowego palenia papierosów. W ciągu roku z powodu smogu rejestrujemy blisko 8,8 mln zgonów, podczas gdy liczba umierających nałogowych palaczy to średnio 7,2 mln. Z niemal wszystkich analizowanych przez nas badań wynika, że straty zdrowotne wskutek palenia papierosów i wdychania smogu pozostają na bardzo zbliżonym poziomie. Włoskie badania donoszą, że cząsteczki dymu papierosowego są mniejsze niż 2,5 mikrometra i posiadają zdolność wnikania w pęcherzyki płucne, gdzie związki rakotwórcze czynią najwięcej szkody. Choć w powietrzu utrzymują się bardzo krótko, w znaczącym stopniu odbijają się na środowisku i ludzkim zdrowiu. Są również winne powstawaniu szkodliwego smogu fotochemicznego.

Warto jednak zaznaczyć, że palenie papierosów w każdej chwili można porzucić, a wprowadzone już dawno ustawy w znacznym stopniu chronią nas przed jeszcze bardziej szkodliwym biernym paleniem w miejscach publicznych. Tymczasem smog atakuje wszystkich, a walka z nim w Polsce przebiega bardzo wolno. Z jego powodu umiera więcej osób niż na skutek tragicznych zdarzeń drogowych.

Jak ocenia Pan społeczną znajomość i świadomość zagrożeń zdrowotnych dotyczących chorób układu oddechowego?

– Choroby układu oddechowego z perspektywy epidemiologicznej są w drugiej kolejności po schorzeniach sercowo-naczyniowych. Przy czym coraz poważniejszym problemem zdrowotnym stają się przewlekłe choroby układu oddechowego. Odpowiedzialność za to ponosi zarówno rozległe spopularyzowanie nałogu palenia tytoniu, jak i postępujące zanieczyszczenie środowiska.

Przewlekłe choroby układu oddechowego należą do schorzeń, którym można przeciwdziałać, stosując odpowiednią profilaktykę i promocję zdrowia. Z perspektywy czasu wiadomo, że profilaktyka chorób odtytoniowych powoli, ale jednak przynosi zamierzone skutki, ponieważ wzrasta świadomość Polaków o konsekwencjach prowadzenia antyzdrowotnego stylu życia, czego skutkiem jest zmniejszająca się liczba palaczy tytoniu.

Jednakże społeczeństwo polskie ma bardzo niską świadomość problemu zanieczyszczenia powietrza którym oddycha. Aż 80% osób nie jest w stanie wymienić ani jednej substancji, która w znaczący sposób zanieczyszcza powietrze. Mało tego, około 60% twierdzi, że powietrze, którym oddychamy, jest dobrej lub bardzo dobrej jakości. Niestety, przeczą temu dane – w większości stref, w których ocenia się jakość powietrza, normy dla stężenia pyłu czy rakotwórczego benzo(a)pirenu są znacznie przekroczone. Około połowa Polaków nie jest świadoma, kiedy powietrze staje się znacznie gorszej jakości (jesienią i zimą), w konsekwencji nie wie też, kiedy należy chronić swój organizm przed nadmierną ekspozycją na zanieczyszczenia. Aż 65% Polaków nie czuje się wystarczająco poinformowana o aktualnej jakości powietrza w ich miejscowości, a zarazem 70% osób  chciałoby mieć łatwy dostęp do takich informacji i oczekuje, że gminy zaangażują się w ich rozpowszechnianie.

Informacje te powinny być dostępne nie tylko w internecie, ale również w mediach: telewizji, radiu i prasie. Jak pokazują badania, gminy praktycznie nie informują o zanieczyszczeniu powietrza. Duża część z nich uważa, że działania takie nie należą do ich obowiązków. W gminnych kanałach komunikacji (strony www, serwisy społecznościowe, tablice ogłoszeń, tablice elektroniczne w przestrzeni publicznej) brak jest informacji o zanieczyszczeniu powietrza, jego przyczynach, wpływie na zdrowie czy sposobach ochrony zdrowia w trakcie wysokich stężeń zanieczyszczeń.

A przecież to gminy odpowiedzialne są za wdrażanie działań na rzecz ochrony powietrza. Bez budowania świadomości społecznej wokół problemu smogu, trudno będzie o zyskanie akceptacji mieszkańców dla działań mających na celu poprawę jakości powietrza, na przykład ograniczeń stosowania paliw do ogrzewania, ograniczeń w ruchu samochodowym.  Wojewódzkie i powiatowe centra zarządzania kryzysowego, które zobligowane są do powiadamiania o ryzyku przekroczenia lub przekroczeniu dopuszczalnych stężeń zanieczyszczeń, w większości przypadków nie traktują zanieczyszczenia powietrza jako poważnego zagrożenia. Informacje o wysokim zanieczyszczeniu powietrza często nie docierają tam, gdzie powinny, a więc do przedszkoli, szkół, mediów czy szpitali. Status informacji o zanieczyszczeniu powietrza w systemie zarządzania kryzysowego wciąż pozostaje niski.

O ile w ostatnich latach liczba zgonów i zapadalność na choroby krążenia uległa zmniejszeniu, a zapadalność na nowotwory ustabilizowała się, o tyle zapadalność na choroby obturacyjne układu oddechowego gwałtownie wzrasta. Stawia to przed światem medycznym poważne wyzwania upowszechniania i stosowania działań profilaktycznych w celu ograniczenia zapadalności na choroby układu oddechowego.

– Dziękuję za rozmowę

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Click to zoom the picture. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture.