Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Nie tylko patrząc w gwiazdy

Zdjęcie ilustracyjne
fot. Andrzej Romański

Z prof. Januszem Małłkiem rozmawia prof. Marcin Czyżniewski

– W książce Mikołaj Kopernik. Szkice do portretu tak określa Pan Profesor pochodzenie Kopernika: „torunianin, obywatel dzielnicy pruskiej Królestwa Polskiego”. Jakie znaczenie dla działalności Kopernika miał fakt, że urodził się właśnie w Prusach Królewskich i tu spędził niemal całe swoje życie?

– Kopernik urodził się niespełna dwadzieścia lat po akcie inkorporacji Prus do Polski i kilka lat po zakończeniu wojny trzynastoletniej. Z jednej strony musiało to wpłynąć na jego postawę wobec Korony. Na pewno wzrastał wśród opowieści o tym, jak toruńscy mieszczanie zdobyli zamek krzyżacki, co musiało pobudzać jego młodzieńczą wyobraźnię, a w tradycji rodzinnej zachowały się przekazy o pożyczkach udzielanych przez ojca i dziadka od strony matki królowi polskiemu na prowadzenie wojny z zakonem. Z drugiej strony wpłynęło to na zakres jego obowiązków publicznych. Działał w momencie, w którym kształtował się ustrojowy charakter Prus Królewskich, co nie było łatwym procesem. Można powiedzieć, że całe życie Kopernika upłynęło w czasach sporu między Prusami Polskimi a Koroną o charakter związku ustrojowego. To także czasy sporu między Koroną a zakonem, który w 1519 r. przerodził się w wojnę. Polityka wewnętrzna Prus Polskich w znacznej mierze znajdowała się w rękach miejscowych elit, do których Kopernik bez wątpienia należał. Przez kilka lat był najbliższym współpracownikiem swojego wuja, Łukasza Watzenrodego, biskupa warmińskiego, który był wtedy centralną postacią Prus Polskich, z urzędu przewodniczył sejmikowi pruskiemu.

– To musiała być faktycznie dobra szkoła służby publicznej, nie tylko z uwagi na wysoką pozycję wuja, ale także na jego aktywność, można wręcz powiedzieć, że Łukasz Watzenrode prowadził dość awanturniczą politykę…

– Tak, pamiętamy jego spór z królem Kazimierzem Jagiellończykiem o obsadę biskupstwa warmińskiego, król widział na tym stanowisku swojego syna Fryderyka i Łukasz działał w swojej sprawie energicznie, jak polityk. Umiał wykorzystać nastroje miejscowych elit, które niechętnie widziałyby biskupa narzuconego przez Koronę. Watzenrode był człowiekiem bardzo ambitnym, śmiało dążącym do celu, stawiał wszystko na jedną kartę. Przez to nie był też człowiekiem specjalnie lubianym, ale był skuteczny, dbał o interesy swoje i biskupstwa. Po śmierci Watzenrodego pozycja kapituły warmińskiej wobec króla zmieniła się na niekorzyść, co też pokazuje, jak silną miał pozycję.

– Odkąd Kopernik wyjechał z Lidzbarka, sam pełnił wiele ważnych funkcji publicznych.

– Był m.in. administratorem dóbr kapituły, co wiązało się z udziałem w rozwiązywaniu licznych zatargów między biskupstwem a krzyżackimi sąsiadami, w późniejszych dokumentach bywa także tytułowany „komisarzem” (commissarius) i generalnym zarządcą Warmii.  Źródła odnotowują wielokrotną obecność Kopernika na obradach zjazdów, a potem sejmików pruskich jako reprezentanta biskupa lub kapituły. Dla uczestników sejmików to bez wątpienia był ktoś, był tam traktowany jako ekspert, zwłaszcza w sprawach monetarnych. Z protokołów sejmików widać, że Kopernik był bardzo zaangażowany w sprawy swojej dzielnicy.

– Jednak biskupem warmińskim nie chciał zostać.

– Nad tym zastanawiał się mój mistrz, profesor Karol Górski. Uważał, że Kopernik po prostu nie miał w sobie tego duchowego powołania koniecznego do sprawowania funkcji kapłańskich. Pamiętajmy, że raczej nie miał wyższych święceń…

– … Jan Dantyszek też nie miał, a ostatecznie został biskupem warmińskim.

– Jednak Kopernik nie miał takich ambicji, myślę, że chodziło przede wszystkim o codzienne obowiązki duchownych w tamtym czasie, które po prostu odrywałyby Kopernika od spraw, które były dla niego ważne. Kanonicy w większości nie mieli wyższych święceń, nie musieli odprawiać codziennych mszy, to było zadanie wikariuszy. Kopernik bez problemu mógłby zostać biskupem, zwłaszcza przy wsparciu wuja, ale cóż, nie każdy profesor uniwersytetu chce być rektorem, część ucieka przed dodatkowymi funkcjami, by poświęcić się pasji naukowej. Pozycja kanonika zapewniała mu egzystencję, nawet jeśli na skromnym poziomie, to był stały dochód, który umożliwiał prowadzenie badań. Mówiąc dzisiejszym językiem, była takim wieloletnim stypendium naukowym, niczego więcej Kopernik nie potrzebował. Zwróćmy też uwagę na fakt, że spośród 39 ksiąg należących do Kopernika, a znajdujących się dziś w szwedzkiej Uppsali, nie ma ani jednej książki teologicznej, najwyraźniej ta dziedzina interesowała go mniej niż astronomia, matematyka czy medycyna. 

– Przytoczę jeszcze jeden cytat z książki Pana Profesora: „Przeciętny człowiek, który spotykał się z Kopernikiem, nie zdawał sobie sprawy, iż rozmawia z jednym z wielkich uczonych w skali globu”.

– Mało kto wiedział, że Kopernik w ogóle patrzy w gwiazdy, to mogło być grono najbliższych kolegów z kapituły, zwłaszcza jego przyjaciel Tiedemann Giese, późniejszy biskup chełmiński. To zmieniło się trochę po spotkaniu z Retykiem, który jako pierwszy zdał sobie sprawę z wagi obserwacji poczynionych przez Kopernika, i oczywiście po opublikowaniu De revoultionibus, ale wówczas Kopernik już nie żył. Dzisiaj idąc ulicą któregoś z zachodnich miast uniwersyteckich, też możemy minąć laureata Nagrody Nobla i w ogóle się nie zorientować.

– Samemu Kopernikowi chyba nie bardzo zależało na sławie naukowej. Cenił sobie swoją fromborską samotnię, jak pisał w liście do papieża Pawła III „odległy kawałek ziemi”. Musiało mu jednak brakować inspirujących dyskusji, wymiany poglądów naukowych. Wizyta Retyka musiała być dla Kopernika miłą odmianą.

– Bez wątpienia. Przyjeżdża młody człowiek z Wittenbergi, od Lutra, wykształcony, znający się na geometrii, matematyce, astronomii, który rozumie dzieło Kopernika, dostrzega jego geniusz, z którym można podyskutować, skonfrontować swoje poglądy. Dla Retyka to też musiało być olbrzymie przeżycie, zresztą nie znalazł się we Fromborku przypadkowo, przyjechał specjalnie do Kopernika, znając już zarys jego rewolucyjnej teorii.

– Wspomniał Pan Profesor, że współcześni Kopernikowi cenili go przede wszystkim jako eksperta od spraw monetarnych. Jego traktat o monecie, przygotowany na zjazd stanów pruskich w Grudziądzu, wymieniany jest do dziś jednym tchem z De revolutionibus, a pierwszy zarys traktatu uznawany bywa wręcz za początek polskiej ekonomii. To nie tylko teoria o złym i dobrym pieniądzu, ale także kilka bardzo konkretnych postulatów dotyczących polityki monetarnej w Prusach.

– Kopernik miał bardzo szerokie spojrzenie na unię monetarną, widział w niej nie tylko Prusy Królewskie i Koronę, ale także Prusy Książęce. Wizja reformy monetarnej zaproponowana przez Kopernika była zbyt radykalna, by można wprowadzić ją w życie, naruszała interesy miast czerpiących zyski z bicia własnych monet i ograniczała wpływy do kasy królewskiej. To nie były czasy, które sprzyjały tak radykalnym reformom ekonomicznym. Po latach dyskusji zdecydowano się na o wiele bardziej kompromisowy projekt, ale też wprowadzający unię monetarną Korony, Prus Królewskich i Prus Książęcych, jak postulował Kopernik. Interesował się sprawami podatków, płac i cen, był m.in. autorem projektu taksy chlebowej, ustalającej cenę chleba uzależnionej od cen zbóż. Pamiętajmy, że Kopernik nie miał dyplomu z ekonomii, to był efekt jego własnych doświadczeń w administrowaniu dobrami kapituły.

– Współczesnym znany był także jako lekarz.

– Wskazują na to zachowane recepty, trochę notatek na marginesach książek i korespondencja związana z odwiedzinami pacjentów. Z usług Kopernika skorzystał wielki mistrz Albrecht Hohenzollern, który wezwał go do Królewca, gdy zachorował jeden z dworzan, Georg von Kunheim. Kopernik pojechał do Królewca, spędził tam prawie miesiąc, ale przekonywał księcia, że lepszym od niego lekarzem jest Jan Benedykt Solfa, u którego zasięgnął konsultacji, być może z wrodzonej skromności. W archiwum królewieckim znalazłem rejestr wydatków Albrechta związanych z poradą Kopernika, dietą i kosztami podróży. Kopernik był internistą, jego cała działalność medyczna polegała na przepisywaniu jakichś mikstur, ziół. W tamtych czasach lekarz nie mógł przeprowadzać zabiegów chirurgicznych, od tego byli cyrulicy.

– Za to o jego działalności prawniczej świadczy niewiele, odkryta w 2006 r. przez panią profesor Teresę Borawską opinia prawna sporządzona przez Kopernika dla swego przyjaciela, Tiedmana Giesego.

– Kopernik miał oczywiście doktorat z prawa kanonicznego obroniony na uniwersytecie w Ferrarze, ale wiemy, że orientował się też znakomicie w prawie rzymskim. Musiał znać zasady prawa chełmińskiego, bez tego nie mógłby działać jako organizator osadnictwa na Warmii. Śladów działalności Kopernika-prawnika nie mamy prawie w ogóle, bo tymi sprawami zajmowali się inni kanonicy, np. Feliks Reich, sekretarz biskupów warmińskich, notariusz publiczny i pisarz kapituły.

– Wydaje się, że organizacji osadnictwa w Prusach poświęcał szczególną aktywność. Pozostawiła wiele śladów z źródłach, przez co należy do najlepiej znanych sfer działalności Kopernika.

– Na skutek obu wojen polsko-krzyżackich, wojny trzynastoletniej i wojny pruskiej, wiele majątków zostało zniszczonych, a ich właściciele wyjechali albo po prostu stracili życie. Nowe osadnictwa były w tej sytuacji niezwykle ważne dla interesów kapituły, a Kopernik, jako administrator dóbr kapitulnych, musiał o nie dbać. Wiemy o co najmniej 73 lokacjach, które sporządził, wiemy też, że wykazywał się w tej działalności wyjątkową skrupulatnością.

– Działalność lokacyjna Kopernika to przy okazji jeden z pośrednich dowodów na to, że Kopernik znał język polski.

– Nie mamy listów Kopernika pisanych po polsku, ale też Kopernik nie miał potrzeby ich pisania. Kontaktował się z elitami, tu językiem korespondencji była łacina, lub, jeśli adresat nie specjalnie nią władał, jak książę Albrecht Hohenzollern, język niemiecki. Kopernik musiał mieć kontakt z językiem polskim w domu rodzinnym. Oczywiście toruński patrycjat był niemieckojęzyczny, to były rody wywodzące się z Westfalii, ale już ich partnerzy handlowi, służba, torunianie z niższych warstw, byli dwujęzyczni, językiem polskim posługiwał się wuj Kopernika, biskup Watzenrode, występujący na sejmach koronnych. Sporządzone ręką Kopernika lokacje to rzeczywiście jeden z dowodów na to, że znał polski. Większość osadników sprowadzonych wówczas na Warmię pochodziło z Mazowsza, mieli polskie imiona, Wojtek, Stanisław, Szczepan… Kopernik zapisywał je ze słuchu bez problemu. Poza tym wiemy, że jeździł ze swoim sługą, który nazywał się Wojciech Szebulski. Odbyli razem ponad 60 podróży, ten sługa woził go od wioski do wioski, musieli w ich trakcie rozmawiać po polsku, coś ustalać, dogadywać się.

– Z kolei jako dowód wierności wobec Korony przytacza się najczęściej jego udział w obronie zamku olsztyńskiego przed krzyżakami. Półtora roku spędzone w murach zamku wykorzystał pracowicie, tam dał się poznać jako archiwista.

– Naturalnie broniąc zamku w Olsztynie Kopernik, bronił też interesów kapituły warmińskiej, utrata zamku byłaby wielką stratą dla całego biskupstwa. Zachował się jednak jego list do króla Zygmunta Starego z 1520 r., który jest nie tylko prośbą o pomoc, ale ma wyraźnie charakter listu wiernopoddańczego. Widać, że dla Kopernika tą wielką ojczyzną była Korona. Pod koniec lat 60. XX w. warmiński biskup pomocniczy Jan Obłąk wykazał, że znajdujący się w archiwum diecezji inwentarz dokumentów zamku w Olsztynie z 1520 r. wyszedł spod ręki Kopernika. Wcześniej działalność Kopernika jako archiwisty nie była znana. Na zamku w Olsztynie zachował się też wykonany przez Kopernika zegar słoneczny, który wykorzystywał do swoich obserwacji.

– Z Pańskich badań działalności publicznej Kopernika wyłania się obraz człowieka, który swoje obowiązki wypełniał ofiarnie, sumiennie, wręcz wzorowo.

– Karol Górski, urodzony w Odessie, mówił mi żartem, że ludzie z zaboru rosyjskiego są błyskotliwi, a Pomorzacy wydają się trochę ociężali, ale w dłuższej perspektywie to oni częściej osiągają swój cel. Niewiele wiemy o Koperniku, ale zdecydowanie możemy stwierdzić, w każdej sprawie, za którą się zabierał wykazywał się skrupulatnością i rzetelnością. To w jakiejś części zasługa miejsca jego urodzenia i środowiska, w którym działał.

– Dziękuję za rozmowę.

Prof. dr hab. Janusz Małłek – emerytowany profesor Wydziału Nauk Historycznych UMK, specjalista historii powszechnej i Polski XVI–XVIII w., badacz dziejów i kultury Prus Książęcych i Królewskich, Warmii i Mazur oraz państw skandynawskich, autor książki „Mikołaj Kopernik. Szkice do portretu”.

pozostałe wiadomości