Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Uchodźcy – nie tylko Ukraina

Bohaterka wywiadu ubrana w elegancki strój i trzymająca w dłoniach okulary. Zwrócona w stronę w obiektywu aparatu. Za nią widoczne: pulpit, fragment biurka oraz ławy i stoły w sali wykładowej.
fot. Andrzej Romański

Z prof. Danielą Szymańską z Wydziału Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej UMK oraz prezydium Komitetu Nauk Demograficznych PAN o tym, jak wojna i uchodźcy zmienią demograficzny obraz Ukrainy i Polski rozmawia Winicjusz Schulz

– Jakie pierwsze myśli przyszły Pani do głowy, gdy 24 lutego włączyła Pani telewizor i dowiedziała się, że Rosja zaatakowała Ukrainę? Szok, niedowierzanie, a może jednak, że czarne zapowiedzi się sprawdzają?

– Rano 24 lutego nie miałam włączonego żadnego nośnika przekazu. Przed siódmą rano byłam już na trasie Toruń–Bydgoszcz, jechałam do Bydgoszczy na III Kongres Demograficzny. Jak zwykle, włączyłam radio w samochodzie i niedowierzanie – przerażająca informacja o inwazji Rosji na Ukrainę, choć Rosjanie nazwali tę napaść: „wojskowa operacja specjalna”. Pomyślałam od razu, że to jest potężna eskalacja trwającej od 2014 roku wojny, w wyniku której Rosjanie brutalnie „zagarnęli” Krym wraz z prawie 400-tysięcznym Sewastopolem (miasto w południowej części Półwyspu Krymskiego), które de iure należą do Ukrainy, zaś de facto od 2014 roku stanowią część Rosji. Przyznam się, że z wystąpień Putina i działań oraz żądań, jakie Rosja wysunęła, takich jak chociażby żądania wykluczenia możliwości dalszego poszerzania NATO i redukcji jego potencjału militarnego Europie Środkowo-Wschodniej do stanu sprzed 1997 roku, gromadzenia wojska wzdłuż granicy z Ukrainą w październiku i listopadzie 2021, oraz tegoroczne lutowe wspólne z siłami zbrojnymi Białorusi ćwiczenia wojskowe w Białorusi, po których wojska rosyjskie zostały w tym kraju oraz nasilające się już od 17 lutego w rejonie frontu z separatystycznymi republikami (Ługańską Republiką Ludową i Doniecką Republiką Ludową) ostrzały, o które Rosja oskarżała Ukraińców, wynikało, że to „zapowiedzi”, iż zło i wojna są w pobliżu, że jest to bomba z opóźnionym zapłonem i teraz Putin pociągnął za lont. Dodatkowo Rosja wysunęła oskarżenia: pod adresem Ukraińców – o „ludobójstwo”, a pod adresem Zachodu – o „zachęcanie Kijowa do agresji militarnej”. 21 lutego Rosja uznała niepodległość „republik” (Ługańskiej i Donieckiej), które 23 lutego zwróciły się o pomoc w odparciu „agresji” ukraińskiej. I dalej ten „barbarzyński” scenariusz jest znany. 24 lutego rano wojska zgromadzone wzdłuż granic Ukrainy ruszyły do natarcia.

Gdy podczas otwarcia III Kongresu Demograficznego poproszono mnie o zabranie głosu jako gościa honorowego, zwróciłam się w pierwszych słowach od uczestników kongresu ze słowami potępienia tej bestialskiej napaści, mówiąc ostro, że prezydentowi Putinowi to chyba zmutowano geny Hitlera i Stalina, że dokonał tej brutalnej inwazji. Większość uczestników była zdziwiona moją tak ostrą wypowiedzią, a niektórzy (ci, co nie mieli czasu na wysłuchanie porannych informacji) po raz pierwszy dopiero na otwarciu Kongresu usłyszeli o tej brutalnej napaści. Zapadła chwilowa cisza. Po tych słowach potępienia powiedziałam, jak ogromne konsekwencje demograficzno-społeczne i gospodarcze będzie ta wojna miała dla nas i dla najbliższych sąsiadów Ukrainy oraz na sytuację międzynarodową, że trwający od końca 2021 roku, zainicjowany przez Rządową Radę Ludnościową Kongres Demograficzny, musi się też pochylić nad problemami związanymi z uchodźcami z obszarów wojny, że struktury demograficzne i społeczne w Polsce ulegną zmianie, że procesy migracyjne się nasilą, że musimy podjąć jakieś badania i wypracować jakieś scenariusze dla samorządów oraz dla rządu itd.

– Historia Półwyspu Krymskiego jest burzliwa i uwikłanych jest w nią wiele państw. W krymskiej Jałcie Józef Stalin w 1945 roku dzielił Europę, a w 1954 roku Nikita Chruszczow oddał Krym radzieckiej Ukrainie.

– Zgadzam się z Panem, że historia i losy Krymu są bardzo burzliwe i zawiłe (tak zresztą jak wielu innych regionów świata). Nie wkraczając tu w odlegle dzieje, należy nadmienić, że w XVII–XVIII wieku Krym był zamieszkany przez Turków, Tatarów i inne narodowości. Byłam na Krymie kilka razy i zawsze interesowała mnie demografia i osadnictwo tego terytorium (zwłaszcza los krymskich Tatarów). Katarzyna II wiele lata walczyła z Turkami i podczas kolejnej wojny w 1774 roku potęga turecka zaczęła chylić się ku upadkowi, ale Krym nie od razu poddał się rosyjskiemu imperium, cały czas walczył, jednakże kolejna wojna (1783) Krymu z Rosją jest końcem niezależności tego półwyspu. Dziewięć lat później (1792) Turcja ostatecznie zrzeka się Krymu. W czasie II wojny światowej Krym zajęły wojska niemieckie, ale w 1944 roku Armia Czerwona odbiła Krym, oskarżając jednocześnie ludność krymsko-tatarską o kolaborację z Niemcami. Rosjanie rozpoczęli masowe akcje wysiedleńcze, a w miejsce wysiedlonej przymusowo ludności przybyli osadnicy rosyjscy i 10 lat później Krym został włączony w granice Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, z której to po rozpadzie ZSRR w 1991 roku powstało suwerenne państwo Ukraina.

Tu dwa zdania, które też stworzą nam pewne tło, przez pryzmat którego można spojrzeć na obecną wojnę. Otóż w 2009 roku Ukraina przystąpiła do programu Partnerstwo Wschodnie, od 2014 jest krajem stowarzyszonym z Unią Europejską, a od 1 stycznia 2016 jest członkiem strefy wolnego handlu z Unią Europejską. Wracając do Krymu – Krym de iure należy do Ukrainy, de facto zaś w 17 marca  2014 r. nieuznawanie przez Ukrainę władze Autonomicznej Republiki Krymu ogłosiły Krym niepodległym państwem, następnie „zwróciły” się do Rosji o przyjęcie w jej skład. Tego samego dnia Putin podpisał dekret o uznaniu Krymu za suwerenne i niepodległe państwo, a następnego dnia Krym stał się kolejnym podmiotem Federacji Rosyjskiej.

Strategiczna rola Krymu sprawiała, że Krym był mieszanką narodowości i kultur, zamieszkiwały go rożne grupy narodowe, które ciągle walczyły o wpływy i o Krym. Niektórzy historycy mówią, że Krym jest tych ludzi, którzy tam mieszkają (np. Dariusz Wierzchoś, który pisze o trudnej historii Krymu w latach 1921–2005, i o tym, że przynależność Półwyspu Krymskiego jest jednym z najważniejszych tematów sporu między Rosją a Ukrainą).

Warto nadmienić, że według ostatniego spisu ludności Krymu (w 2001 roku) półwysep zamieszkiwało 2,4 mln osób (ok. 60% Rosjan, 24% Ukraińców i ok. 10% Tatarów krymskich).

– Zapewne wiele osób nurtuje myśl – jak to wszystko było możliwe? Wspólna historia, wiele rodzin rosyjsko-ukraińskich, a tu taka wojna, takie okrucieństwo? Bo są ważniejsi i silniejsi swoi, i ci mniej ważni, którzy tym ważniejszym winni są poddaństwo? Przypomina się sytuacja z Tutsi i Hutu. Gwałty, rzezie, zniszczenia... A tu Bucza, Borodzianka, Mariupol.

– Tak, ma Pan rację, że przypomina to rzezie i mordy dokonane przez Hutu na Tutsi w Rwandzie. Rwanda, która odzyskała niepodległość w 1962 roku, niestety de facto nigdy nie miała jedności wewnątrz kraju. Zawsze były konflikty między plemionami. Tutsi żądali ziemi na pastwiska, Hutu chcieli te same tereny uprawiać. Plemiona odbierały sobie także nawzajem władzę polityczną. Mimo że Hutu stanowili większość ludności Rwandy, to stale byli odsuwani od władzy. I stało się! W kwietniu 1994 roku doszło do pierwszych masowych mordów na ludności z plemienia Tutsi przez Hutu – rozpoczęło się piekło, które trwało ponad 100 dni, a ofiarami padło ponad milion osób (mordowano bezbronne kobiety i dzieci, palono domy pełne ludzi, były pogromy i masakry w kościołach). Gdy Tutsi ruszyli z odsieczą, to wiele milionów Hutu w obawie przed zemstą uciekło do sąsiednich krajów. W ciągu całego konfliktu z Rwandy wyemigrowała jedna czwarta jej ludności. Cały czas rozrastały się obozy dla uchodźców, które stały się przyczółkami kolejnych konfliktów, a nienawiść, która rozlała się ówcześnie na obszar Konga, wywołała dwie wojny domowe. Skutki tych zdarzeń odczuwalne są w Rwandzie do dziś.

– Kiedy ta wielomilionowa armia uchodźców Hutu uciekała na kongijską stronę granicy, wraz z nimi uciekali ludzie, którzy byli odpowiedzialni za ludobójstwo: politycy, wojskowi – pisał dziennikarz i znawca Afryki, Wojciech Jagielski. – Kiedy powstały te makabryczne obozy i pojawiła się międzynarodowa pomoc, tę pomoc rozkradali właśnie ci watażkowie, którzy tworzyli to partyzanckie państwo, także dzięki tej pomocy.

– Dlaczego o tym mówię, bo po pierwsze, obozy dla uchodźców to nie jest rozwiązanie problemu ani dla kraju „biorcy”, ani dla samych uchodźców; po drugie niech Rosjanie opuszczą szybko Ukrainę, bo prawie cały świat walczy razem z Ukrainą. Jestem przekonana, że Ukraina zwycięży. Rosjanie „wynocha”, macie dokąd wracać – macie swój kraj, idziecie tam skąd przyszliście.

Wracając do Pańskiego pytania, jak to możliwe, że Rosja walczy z Ukrainą. Jak się okazuje, jest to brutalny fakt. Putin cały czas szukał/szuka pretekstu, by Rosję przywrócić do obszaru byłego ZSRR, nie znajdując, go zaczął stosować taktykę pomówień wobec narodu ukraińskiego, że to naziści, że to ludobójcy, a w przemówieniu z 24 lutego oświadczył, że Rosja nie może się rozwijać i czuć się bezpiecznie z powodu stałego zagrożenia ze strony współczesnej Ukrainy, że należy ją „denazyfikować i demilitaryzować”. Oczywiście te „wyssane z palca” brednie cały czas powtarza, gdyż już od kilkunastu lat przygotowywał tę napaść. Nie będę tu mówić o gromadzeniu wojsk przy granicy z Ukrainą, manewrach wojskowych w Białorusi i innych działaniach i żądaniach, o których już wspomniałam wcześniej.

Rosja od dawna sprzeciwia się europejskim aspiracjom Ukrainy. Władimir Putin nieprzychylnie patrzy na dążenie Ukrainy do przystąpienia do Unii Europejskiej, ale również do NATO. Jak podawało BBC (powołując się na słowa kanclerza Niemiec), przywódca Rosji chce podporządkować swojej wizji całą Europę. A rok temu prezydent Putin w długiej odezwie określił Rosjan i Ukraińców jako „jeden naród”, a upadek Związku Radzieckiego nazwał „rozpadem historycznej Rosji”, Ukraina została w całości stworzona przez komunistyczną Rosję, a teraz jest państwem marionetkowym, kontrolowanym przez Zachód.

Czyli cały czas miał „z tyłu głowy”, kiedy by tu napaść na suwerenną Ukrainę.

– Na ile ta uchodźcza emigracja i zjawiska jej towarzyszące są typowe, a na ile nie – gdy za punkt odniesienia weźmiemy fale uchodźcze np. w 2015 roku i latach późniejszych). Z pewnością ważną różnicą jest to, że nie budowaliśmy obozów dla uchodźców, ale wielu z nas przyjmowało ich do domów. To chyba ewenement na skalę światową?  

– Odpowiadając na to obszerne i interesujące pytanie, chcę najpierw pokazać to od strony polskich uchodźców oraz podkreślić, że migracje (wewnątrzkrajowe, zagraniczne, te dobrowolne i wymuszone uchodźcze) towarzyszą rozwojowi ludzkości od zarania dziejów. Ludzkość przemieszczając się, oprócz tego, że często przenosiła swoje dobra materialne, to dzieliła się swoją wiedzą, ideami i technologiami w krajach napływu, przyczyniając się tym samym do rozwoju całej ludzkości. Również (niestety) migracje przymusowe nie są zjawiskiem nowym, bowiem znane były one tak w starożytności, jak i obecnie, towarzyszyły one zmianom granic i wojnom, rozpadom wielkich imperiów. Nie ma chyba zakątka świata, w którym by takie procesy nie miały lub nie mają miejsca, a udzielanie schronienia osobom uciekającym przed wojną, skrajną biedą, prześladowaniami religijnymi i etniczno-narodowościowymi czy politycznymi znane jest niemal w każdym kraju. Również w historii Polski mamy wiele takich przykładów, gdzie przyjmowaliśmy uchodźców lub gdzie sami byliśmy uchodźcami.

Zajmując się osadnictwem, wiem, że również w różnych okresach historycznych w naszym kraju było zrozumienie dla uchodźców, migrantów etnicznych, religijnych, politycznych itp. Były przywileje królewskie, szlacheckie – przywilej kaliski dla ludności żydowskiej, przywileje dla ludności mennonickiej czy przywileje dla Tatarów, głównie „uchodźców” politycznych”, którzy osiedlali się od końca XIV wieku w okolicach Wilna i Trok (obecnie to Litwa, ale w tamtym czasie były to tereny wchodzące w skład Rzeczypospolitej). W późniejszym okresie nasz kraj przyjął ponad 100 tysięcy rosyjskich uchodźców uciekających przed rządami bolszewików.

– Ale to nie są jedyne przykłady z XX wieku?

– Niestety, nie jedyne, bowiem wydarzenia I wojny światowej i rewolucja październikowa w Rosji wywołały masowe fale migrantów-uchodźców. Problem ten stanowił wyzwanie dla całego świata i wówczas Liga Narodów powołała Urząd Wysokiego Komisarza Ligi Narodów ds. Uchodźców Rosyjskich, zajmując się także innymi uchodźcami. Również II wojna światowa i konsekwencje tej wojny sprawiły, że uchodźstwo stało się realnym zjawiskiem współczesnego świata. Zaczęto tworzyć różne akty prawne i powoływać do życia różne instytucje, które zajmują się ochroną i opieką nad uchodźcami (m.in. już 1949 roku powołano przy ONZ Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców, a w roku 1951 podpisano konwencję genewską ds. uchodźców, do której Polska przystąpiła w 1991 roku. Pomimo tego, że nie ratyfikowaliśmy od razu konwencji genewskiej, to Polska udzielała azylu osobom z innych państw, którzy byli prześladowani w swoich krajach, np. za poglądy lewicowo-komunistyczne, za walkę narodowowyzwoleńczą. Skala tych „przyjęć” w latach 1945–1989 była stosunkowo niewielka (łącznie ok. 25–30 tys. osób). Na przykład w 1948 roku przyjęto ok. 14 tysięcy Greków i Macedończyków uciekających przed wojną domową w Grecji. Z tego grona znaczna części wyjechała do innych krajów. W 1973 roku udzielono azylu ok. 6 tysiącom Chilijczyków, z których niewielka części osiedliła się w Polsce na stale.

– Ale także Polacy bywali uchodźcami...

– Patrząc na sprawy uchodźstwa, należy podkreślić, że Polacy też byli często uchodźcami, i myślę, że w kontekście uchodźstwa, w tym z Ukrainy należy o tym też wspomnieć i szczególnie o tym pamiętać, bowiem w naszej  skomplikowanej historii były okresy zaborów i zniewolenia, wojen i „przymusowego patronatu sąsiadów – i – ZSRR”, walki o demokrację itp. Polskie ziemie bywały areną wojen, powstań oraz represji wymierzonych w mieszkającą tu ludność, która obawiając się prześladowań na tle religijnym, narodowościowym, politycznym, musiała uciekać i podejmować działania politycznie, i nieraz zbrojnie z dala od kraju lub po prostu chciała tam żyć w spokoju.

Z lekcji historii wiemy, że już w przededniu II rozbioru Polski w 1792 roku (po przegranej wojnie z Rosją i przejęciu rządów w Polsce przez targowiczan) nastąpiła pierwsza znacząca ucieczka Polaków do innych krajów. Ówcześni opozycjoniści, działacze Sejmu Czteroletniego, zwolennicy Konstytucji 3 maja – uciekli do Niemiec czy Francji, gdzie zostali dobrze przyjęci (m.in. Ignacy Potocki, Hugo Kołłątaj czy Tadeusz Kościuszko).  Zgromadzili tam siły i powrócili do kraju, biorąc udział w powstaniu kościuszkowskim 1794 roku, które niestety zakończyło się klęską, a rok później nastąpił trzeci rozbiór i Polska „zniknęła” z map świata. Tysiące rodaków opuściło kraj, udając się m.in. do Imperium Osmańskiego, do Francji oraz Włoch, gdzie w Mediolanie generał Henryk Dąbrowski (uchodźca) powołał do życia prawie 7-tysięczne Legiony Polskie (składające się głównie z żołnierzy polskich na uchodźstwie) (http://uchodzcy.info/infos/). Dlatego gdy śpiewamy nasz hymn narodowy („Marsz, marsz, Dąbrowski z ziemi włoskiej do Polski”, którego autorem jest też uchodźca Józef Wybicki), to zawsze powinniśmy pamiętać, że śpiewamy też o polskim uchodźstwie, że jest to część naszej narodowej tożsamości, która powstawała też poza granicami naszej ojczyzny.

– To był dopiero początek.

– Tak, bowiem w latach późniejszych (XIX wiek – po powstaniach listopadowym i styczniowym) strach przed carskimi represjami i chęć dziania na rzecz wyzwolenia ojczyzny sprawiały, że tysiące osób emigrowały do innych krajów. Na przykład po nieudanym powstaniu listopadowym z ojczyzny emigrowało prawie 10 tysięcy osób, głównie mężczyzn (wśród nich. min. byli Józef Bem, książę Adam Jerzy Czartoryski, Fryderyk Chopin, Zygmunt Krasiński, Ernest Malinowski, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki). To na uchodźstwie powstało wiele dzieł literackich, rozwijało się polskie życie kulturalne (np. Pan Tadeusz powstał w Paryżu). Polscy uchodźcy udawali się nie tylko do Francji, ale wiele osób osiedliło się w Niemczech, Belgii, Szwajcarii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Algierii czy Stanach Zjednoczonych. A jednym z kierunków było też Imperium Osmańskie.

– W pierwszej połowie XIX wieku wielu naszych rodaków znalazło schronienie w Imperium Osmańskim. A to po części za sprawą księcia Adama Czartoryskiego, który wykupił niedaleko Stambułu ziemię i stworzył tu drugi po paryskim ważny ośrodek emigracyjny. To dzięki jego staraniom w 1842 roku powstała polska wieś Adampol (obecnie nazwana Polonezköy), położona obok Stambułu, która stała się symboliczną oazą dla polskich uchodźców (http://uchodzcy.info/infos/). Turcja nigdy nie uznała rozbiorów Polski, a relacje Turków z Polakami były bardzo dobre, wielu Polaków pracowało w tamtym czasie dla sułtana, a jednym z nich był generał Józef Bem (w wersji islamskiej Murat Pasza), który przyjął islam i został generałem w armii tureckiej).

– Uchodźstwo także spotęgowane zostało przez powstanie styczniowe.

– Po klęsce powstania styczniowego w 1864 roku z Polski „uciekło” ok. 10 tysięcy osób. Prawie połowa z nich osiedliła się we Francji, pozostali udali się w różne strony świata: część osiadła w Szwajcarii, cześć w Imperium Osmańskim (w tym w Adampolu), inni wyjechali do Wielkiej Brytanii, Włoch, Niemiec, Belgii oraz do Stanów Zjednoczonych. Stale pozostawali wierni swoim ideałom, próbując tworzyć podstawy ruchu narodowo-demokratycznego (np. w Szwajcarii w 1887 roku powstała Liga Polska, przekształcona 1893 roku przez Romana Dmowskiego w Ligę Narodową). Wraz z migrantami politycznymi do krajów tych (głównie do Stanów Zjednoczonych) migrowały rzesze migrantów zarobkowych.

– Lata pierwszej wojny światowej i okres międzywojenny to także kolejne etapy w migracyjnych dziejach Polaków.

– Tak, to kolejne etapy w migracyjnych dziejach Polaków, historycy szacują, że od połowy XIX wieku do wybuchu I wojny światowej na emigracji żyło się ok. 3,5 mln rodaków, co oznacza, że co szósty Polak żył poza historycznymi granicami naszego kraju. W latach międzywojennych ponad dwa miliony osób opuściło nasz kraj w poszukiwaniu pracy, udawały się głównie do Ameryki Północnej, dołączając do już istniejącej ponad półtoramilionowej  rzeszy Polaków (http://uchodzcy.info/infos/). Wobec tak dużej rzeszy imigrantów z Polski i innych krajów (m.in. z Włoch, Irlandii) pojawiały się nieprzychylne antyimigracyjne nastawienia. Obawiano się, że nastąpi katolicyzacja Stanów Zjednoczonych, że migranci mogą zagrażać spójności kraju, itp. Z historii i z wielu dzieł filmowych wiemy o takich organizacjach jak Ku-Klux-Klan (która powstała w miasteczku Pulaski w stanie Tennessee – miasteczko potępiło tę rasistowską organizację). Nie będę tu oryginalna i dodam, że Pulaski nazwano na cześć generała Kazimierza Pułaskiego – bohatera walk o wolność narodów polskiego i amerykańskiego, bohatera wojny o niepodległość USA (1777–1779).

– I nadeszła II wojna światowa.

– Tak z jednej i drugiej strony (od strony Niemiec i Sowietów). Po ataku Armii Czerwonej na Polskę 17 września 1939 roku ówczesny rząd Polski dał „dyla” – uciekł do Rumunii. Był to dla wielu Polaków sygnał do ucieczki, które były jednym z największych exodusów w historii naszego kraju. Jeszcze przed wybuchem wojny wiele osób opuszczało nasz kraj, m.in. Żydzi, zaś II wojna światowa „przyniosła” ogromną liczbę ofiar śmiertelnych i przymusowych zsyłek, zmiany granic administracyjnych, fale ucieczek uchodźczych. W wyniku tych działań w ciągu sześciu lat trwania wojny liczba obywateli zmniejszyła się aż o 11 milionów.

Uchodźcy z Polski uciekli do Rumunii i na Węgry. W pierwszych tygodniach wojny znalazło się tam ponad 200 tysięcy Polaków (żołnierze, osoby cywilne, w tym wiele dzieci). W Rumunii Polacy byli internowani, ale na Węgrzech przyjęto ich serdecznie, byli rozlokowani w 200 obozach, które mogli swobodnie opuszczać (http://uchodzcy.info/infos/). Również w stosunku do polskich Żydów było ogromne zrozumienie, wydawano im np. dokumenty poświadczające, że są chrześcijanami. Zachowanie Węgrów wobec obywateli z Polski było wzorowe i odważne, bowiem od czerwca 1941 roku Królestwo Węgier należało do Państw Osi (przypomnę, że główne państwa osi to: Niemcy, Włochy i Japonia, zaś drugorzędne państwa osi to: Węgry, Rumunia, Słowacja i Bułgaria), to administracja tego kraju nie zgodziła się wydawać polskich uchodźców III Rzeszy, a Polacy zachowali tu wiele praw aż do momentu rozpoczęcia okupacji Węgier w 1944 roku.

– Ale był też dziś dla nas jakże egzotyczny Iran, Indie i wiele innych zakątków naszego globu.

– Nie wchodząc tu w szczegóły, bo podręczniki historii doskonale opisują te zawiłe wydarzenia, należy jedynie dodać, że po podpisaniu w Londynie układu Sikorski–Majski (w lipcu 1941 roku) przywrócono stosunki dyplomatyczne między Polską i ZSRR oraz ogłoszono amnestię dla Polaków zesłanych od początku wojny do gułagów. W tym okresie zaczęto również tworzyć pod dowództwem gen. Władysława Andersa Polskie Siły Zbrojne w ZSRR (podporządkowane rządowi Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie w Londynie), które to w 1942 roku zostały ewakuowane z Rosji do Iranu. Tak dla przypomnienia, by nie mylić z Polskimi Siłami Zbrojnymi w ZSRR (inaczej Armią Polską w ZSRR lub Armią Berlinga), które utworzono po wyjściu z ZSRR Polskich Sił Zbrojnych dowodzonych przez gen. Władysława Andersa. Do Iranu przedostało się wówczas prawie 117 tysięcy polskich obywateli, z czego żołnierze stanowili nieco ponad połowę, pozostali to ludność cywilna, wśród której było prawie 15 tysięcy dzieci. Zarówno władze w Teheranie, jak i alianci wykazali w sprawie rozmieszczenia tak ogromnej rzeszy osób bardzo duże zrozumienie. Polacy zostali rozmieszczeni w różnych częściach Iranu. Szybko zaczęła się tworzyć zorganizowana społeczność polonijna, z własnymi instytucjami kulturalnymi, prasą i własnymi szkołami (http://uchodzcy.info/infos/). Powstało wiele placówek pedagogiczno-opiekuńczych. Jednakże Polacy traktowali ten kraj jak przystanek, z którego ewakuowano się dalej; żołnierze wyruszali do Afryki Północnej i Europy, by walczyć na różnych frontach za wolność „naszą i waszą”, zaś ludność cywilną, dzięki pomocy rządu brytyjskiego, rozlokowano w różnych częściach świata, między innymi w Libanie, Palestynie, w Indiach, Meksyku oraz w odległej Nowej Zelandii. Prawie połowa uchodźców cywilnych z Iranu trafiła do brytyjskich kolonii w Afryce Południowej i Wschodniej, tworząc polskie osiedla. Większość ludności cywilnej stanowiły kobiety oraz dzieci i młodzież. Dużo było sierot. W 1945 roku w Iranie mieszkało już tylko ok. 3600 Polaków. Swoistą pamiątką po uchodźczej tułaczce są polskie nekropolie, na przykład w Iranie pochowanych jest prawie trzy tysiące Polaków.

Szlaki polskich uchodźców były bardzo różne i dalekie, ale trudno jest je w tak krótkim wywiadzie przedstawić.

Również Indie przyjęły Polaków z Iranu, tworząc dla nich 5 obozów dla uchodźców (m.in. w Bombaju, Karaczi, Kolhapur), a jeden z maharadżów, który zaprzyjaźniony był z Ignacym Paderewskim, niedaleko swojej letniej rezydencji zorganizował składający się z 60 nowych domów polski sierociniec Polish Children Camp oraz współtworzył Komitet Pomocy Dzieciom Polskim (http://uchodzcy.info/infos/). W 1948 roku, po tym, jak zamordowano Mahatmę Gandhiego, wszyscy obcokrajowcy zmuszeni zostali do opuszczenia Indii.

Kilkutysięczną grupę uchodźców z Polski w 1943 roku przyjął Meksyk, ale tzw. „Małą Polskę” – hacjendę rozwiązano  w maju 1947 roku i większość Polaków wyjechała do USA lub wróciła do Polski. Opuszczoną hacjendę zagospodarowali bracia salezjanie, którzy do dziś prowadzą tam szkołę salezjańską znajdującą się w Ciudad del Niño don Bosco z nauką wielu zawodów.

– I kolejny zaskakujący kierunek: Nowa Zelandia.

– Tak, do Nowej Zelandii w listopadzie 1944 roku do dwutysięcznego miasteczka Pahiatua (na Wyspie Północnej) przywieziono z Iranu ponad 700 sierot i ich opiekunów (http://uchodzcy.info/infos/). Witano ich serdecznie i uroczyście. Gościnność mieszkańców była niezwykła, powstała polska prasa, zmieniono nawet niektóre nazwy ulic na polskie (na Adama Mickiewicza czy Tadeusza Kościuszki). Gdy w 1949 roku obóz rozwiązano, wówczas polskie władze zaczęły się upominać o Polaków, jednakże ówczesny premier Nowej Zelandii dał dorosłym uchodźcom swobodę wyboru, chcecie wrócić do Polski – wracajcie – pomożemy, chcecie zostać – witamy was. Chcemy, byście byli szczęśliwi. Większość Polaków pozostała w Pahiatua, część rozproszyła się z czasem na obszarze całej Nowej Zelandii.

– I lata powojenne...

– To wyjazdy i powroty. Po wojnie część Polaków nadal pozostała poza granicami kraju, części zdecydowała się na powrót. Ale gdy pyta Pan o emigrantów zarobkowych i „uchodźców”, to na ogromny exodus Polaków za granicę wpłynęły wydarzenia marcowe. Na podstawie danych zawartych w rocznikach statystycznych szacuje się, że w latach 1956–1980 wyjechało z Polski około 800 tysięcy osób. Wydarzenia marcowe, przyczyniły się do ogromnego  uchodźstwa Żydów. Propaganda robiła swoje, piętnowano osoby pochodzenia żydowskiego, wzrosła agresja i nastroje antysemickie, wyrzucano osoby z pracy itp.

Następstwem wydarzeń marcowych była masowa emigracja Żydów oraz ich nieżydowskich małżonków. Na opuszczenie Polski w latach 1968–1971 zdecydowała się wtedy mniej więcej połowa społeczności żydowskiej (około 13 tysięcy osób).

Również wielka fala emigrantów, w tym uchodźców była w latach 80. XX wieku (emigracja solidarnościowa), kraj opuściło według danych zawartych w rocznikach statystycznych około 300 tysięcy Polaków, wśród nich byli przymusowo internowani opozycjoniści i ich rodziny (automatycznie w krajach „biorcach” dostawali status uchodźcy) oraz inni emigranci.

– Mamy XXI wiek. I co dalej z Polakami, którzy niekoniecznie chcą mieszkać między Odrą i Bugiem?

Jeśli tak jest, to powodem zamieszkiwania za granicą nie jest prześladowanie w kraju ojczystym ze względu na przekonania polityczne czy religijne, ale raczej wynika to z chęci  polepszenia swojej sytuacji życiowej, znalezienia lepszej pracy czy edukacji lub jest to emigracja za współmałżonkiem/współmałżonką. Wejście Polski do Unii Europejskiej i otwarcie granic oraz wolny rynek pracy znacznie wpłynęły na wyjazdy Polaków. Obecnie szacuje się, że tego typu polska emigracja w Unii Europejskiej wynosi ponad 2 mln osób.

– Sytuacja obecna Ukraińców stała się dla nas także pretekstem do pogłębionej refleksji: teraz oni, ale przez wieki także my.

– Taką właśnie refleksję starałam się zawrzeć w mojej wypowiedzi. Historia naszego kraju nierozerwalnie związana jest z migracjami (imigracjami, emigracjami, uchodźstwem), w wyniku których prawie we wszystkich zakątkach świata mamy Polonię i ośrodki polonijne. Liczebność Polonii szacuje się na około 20 milionów osób. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że część naszej kultury, historii, dóbr narodowych tworzyli Polacy na uchodźstwie czy emigracji. Dlatego w zaistniałej sytuacji napływu uchodźców z Ukrainy powinniśmy pamiętać o tym, że my też kiedyś byliśmy uchodźcami i przyjmowano nas w obcym kraju (z nielicznymi wyjątkami) dobrze i z wielką życzliwością, dawano nam bezpieczeństwo i możliwość pielęgnowania ojczystej kultury i języka, zapewniano swobody religijne i wiele innych.

Dlatego też, pamiętając o zawiłych drogach polskich uchodźców, nie możemy zapominać o naszym polskim „uchodźczym długu dziejowym”. Jest to w moim przekonaniu jeden z wyrazów naszego patriotyzmu. Dziś bowiem najczęściej nie potrzebujemy już, by ktoś nas gościł – to my dziś mamy szansę gościć innych potrzebujących.

Tak na marginesie, warto cały czas przypominać sobie wszystkie konwencje genewskie – a było ich kilka. Pierwsza powstała już 1864 roku. Zaś ta, która mówi o statusie uchodźców powstała w 1951 roku (ze zmianami wprowadzonymi przez protokół nowojorski w 1967 roku). Bez względu na to, kiedy pojawiło się prawne pojęcie „uchodźcy”, to historia naszego kraju z ostatnich 250 lat pokazuje, że w określenie „emigrant” wpisuje się także uchodźstwo, a Polskę można uznać za najbardziej doświadczony uchodźstwem kraj w Europie.

– Ale powróćmy do kwestii: na ile ta dzisiejsza uchodźcza emigracja i zjawiska jej towarzyszące są typowe, a na ile nie – gdy za punkt odniesienia weźmiemy inne fale uchodźcze np. w 2015 roku i latach późniejszych.

– Takiej skali zjawiska uchodźstw i emigracji, jaka jest obecnie, nigdy Europa i Polska nie doświadczyła. W roku 2015 dotarło do Europy ponad 1,8 mln osób. Agencja Frontex początkowo uważała, że są to nie tylko uchodźcy, ale i imigranci ekonomiczni. Na potwierdzenie tego, z danych Eurostatu teraz już wiemy, że np. w roku 2015 o przyznanie statusu uchodźcy wystąpiło na terenie UE prawie 1,3 mln osób, a w 2016 – 1,22 mln. W okresie 2015–2020 pozytywnie rozpatrywano rocznie od 21 tys. do około 100 tys. wniosków i przyznawano jakąś możliwą formę ochrony (wg Konwencji Genewskiej, ochronę czasową, pobyt tolerowany lub status humanitarny itp.). Ówczesne prawo nie zakładało zbiorowej kwalifikacji migrantów jako uchodźców wymagających ochrony. A uciekający przed wojną Syryjczycy, Libijczycy trafiali najczęściej do obozów dla uchodźców w Turcji czy w Libanie (o czym na  się łamach „Głosu Uczelni” – https://glos.umk.pl/panel/wp-content/uploads/GU_2015-10.pdf – s. 17–20). Zamieszkiwali w nich latami, bez możliwości przemieszczania się, bez możliwości pracy, z ograniczonymi możliwościami edukacyjnymi. Dziś uchodźcy z Ukrainy mają dużo uprawnień i możliwości, czego nie mieli ówcześni imigranci.

– Wraz z wybuchem wojny rozpoczął się exodus Ukraińców, a raczej głównie Ukrainek z dziećmi, wnukami na Zachód. Dla wielu Polska była pierwszym bezpiecznym miejscem. Fakt, że uchodźcy pojawią się na naszej granicy był oczywistością. Nie zaskoczyła jednak Panią skala? Warto przyjrzeć się też strukturze społecznej tej potężnej liczbowo grupy emigrantów

– Nim odpowiem na to pytanie, to może kilka słów o skali uchodźstwa z Ukrainy.  I o tym, kim jest uchodźca, a kim emigrant – bo to należy odróżniać, a o tym jeszcze wcześniej nie wspomniałam. Emigrant przybywa do danego kraju raczej dobrowolnie, w poszukiwaniu lepszej pracy, nauki itp., zaś uchodźca jest zmuszony opuścić ojczysty kraj, by chronić swoje i swojej rodziny życie, które jest zagrożone. Tu chciałabym powiedzieć, że dokładne określenie – uchodźcy, jest zawarte w konwencji dotyczącej statusu uchodźców, podpisanej w Genewie 28 lipca 1951 r., ze zmianami wprowadzonymi przez protokół nowojorski z 31 stycznia 1967 r. (konwencja genewska). Jednym zdaniem uchodźca (ang. refugee) to osoba, która przebywa poza krajem swego pochodzenia, która musiała opuścić teren, na którym mieszkała ze względu na różnego typu prześladowania (obawa przed zagrożenie życia, zdrowia, bądź wolności) i opresje z powodów religijnych, rasowych, narodowościowych, poglądów politycznych lub przynależność do określonej grupy społecznej i posiada uzasadnioną zagrożenie życia, zdrowia, bądź wolności jest najczęściej związane z walkami zbrojnymi, bądź z działaniami opresyjnymi z powodu religii, pochodzenia lub przekonań politycznych.

I teraz odnośnie do uchodźców z Ukrainy: należy podkreślić, że liczba Ukraińców uciekających przed wojną za granicę przekroczyła już ponad 6 mln osób. To jest prawie 3 razy więcej osób, niż napłynęło do Europy w czasie wielkiej fali migracji przez cały 2015 rok. Szacuje się, że dodatkowo co najmniej 6,5 mln ludzi porzuciło swoje domy, by się schronić w bardziej bezpiecznych miejscach w samej Ukrainie.

Odnośnie do wędrówek ludów XXI wieku: przywołam tu to, co dokładnie pamiętamy, gdy ogromne liczby ludzi prących w stronę granic Unii Europejskiej w 2015 roku i sceny ratowania pasażerów ściśniętych w niewielkich pontonach na środku Morza Śródziemnego. W całym 2015 roku do granic Unii Europejskiej dotarło łącznie ponad 1,83 mln osób. Jechali z wielu krajów, w tym z Syrii od kilku lat ogarniętej wojną domową. Wybierali różne szlaki przerzutowe (ponad milion osób dotarło do Europy drogą morską (setki osób utonęło w wodach Morza Śródziemnego) i docierali do granic różnych krajów Europy (o czym wypowiadałam się w 2015 r.: https://glos.umk.pl/panel/wp-content/uploads/GU_2015-10.pdf, s. 17–20).

A zatem skala i dynamika uchodźstwa z Ukrainy w ciągu niespełna 3 miesięcy wielkością przekroczyła ponad trzykrotnie liczbę tych obcokrajowców uciekających przed wojnami, katastrofami klimatycznymi i biedą, którzy dotarli do Europy w całym 2015 roku.

Jak podaje ONZ, łącznie Ukrainę od 24 lutego br. opuściło już ponad 6 mln osób. Biuro wysokiego komisarza ds. uchodźców ONZ prognozuje, że na terytorium Unii Europejskiej będzie wkrótce znajdowało się nawet do 6,5 mln, a może nawet 7 mln osób z Ukrainy, głównie kobiet i dzieci (stan na 10 maja 2022). Według ONZ najwięcej osób decydujących się na wyjazd z Ukrainy dotarło do Polski (ponad 3,36 mln osób – informacja Straż Graniczna – 13 maja 2022), do Rumunii (ok. 800 tys.), ponad 400 tys. uciekło na Węgry i tyle samo do maleńkiej Mołdawii, i do Rosji – ponad 404 tys. (władze Ukrainy mówią o kilkudziesięciu tysiącach przesiedleń wymuszonych przez Federację Rosyjską).

Teraz odnośnie do liczby uchodźców z Ukrainy: w Polsce i w innych krajach. Jak podaje Straż Graniczna (jestem użytkownikiem Twittera SG, 14 maja), od 24 lutego granicę polsko-ukraińską przekroczyło prawie 3,36 mln uchodźców z Ukrainy. Jak podaje Straż, to głównie kobiety i dzieci. W ciągu doby 13 maja do Polski przybyło 21,2 tys. uchodźców z Ukrainy, a w sobotę 14 maja rano do 7.00 rano granicę przekroczyło 6 tys. osób. Oznacza to, że w Polsce mieszka już ponad 41 milionów osób.

Odpowiadając na część pytania, czy nie zaskoczyła mnie skala napływu uchodźców z Ukrainy, odpowiem tak: zaskoczyła mnie ogromna skala, tj. liczba uchodźców oraz jej dynamika i szybkość. Nastąpił z jednej strony prawie natychmiastowy exodus ludności z Ukrainy, z drugiej spontaniczne dziania i pomoc ludzi prywatnych i wolontariuszy na naszej wschodniej granicy i w całej Polski. Jestem dumna z takiej postawy Polek i Polaków. Każdy z nas jak mógł i może nadal pomaga, wpłacając pieniądze na różne konta oraz osobiście zajmując się rodzinami z Ukrainy. A pomoc była i jest różna, np. rodziny z Charkowa mówią po rosyjsku, należało im wszystko tłumaczyć, jeździć z nimi w poszukiwaniu pracy, miejsca w przedszkolu czy szkole. Nie mówiąc już o pomocy materialnej i finansowej, by mogli godnie żyć w naszym kraju. Na szczęście pracę udało się znaleźć, ulokować dzieci w szkole i przedszkolu.

– Czy można już pokusić się o analizę struktury społecznej uchodźców z Ukrainy?

– Bez badań i konkretnych danych trudno jest na takie pytanie odpowiedzieć. Zapewne za kilka miesięcy będziemy wiedzieli więcej. Jest to ogromna skala zjawiska i bez badań i zlecenia ich np. instytucjom i ośrodkom badawczym, które specjalizują się w badaniach społecznych nie możemy jednoznacznie oszacować kto, w jakim wieku i z jakim wykształceniem przybył do Polski. Czyli teraz nie wiemy zbyt wiele. Bez takiej wiedzy trudno jest oszacować zasoby migracyjne i proponować uchodźcom różne rozwiązania integracyjne. Jeśli mają to być rozwiązania systemowe musimy mieć wiedzę i dane, by na ich podstawie wyciągać potrzebne do kształtowania runku pracy, edukacyjnego, opieki medycznej itp. informacje. Czyli powinniśmy wiedzieć, jakie mamy nowe zasoby ludzkie i kapitał społeczny, jaka jest struktura demograficzna (płci, wieku), struktura ekonomiczna (ile osób jest wieku przedprodukcyjnym, produkcyjnym i poprodukcyjnym), ile jest osób i z jakim wykształceniem itp.

Oczywiście  wiemy, że przybyły do nas głównie kobiety i dzieci, pośrednio wiemy, w jakim wieku są dzieci (gdy matki zdecydowały posłać je do szkoły czy przedszkola), jakie wykształcenie mają matki, nie mamy wiedzy, ile dzieci jest z rodzicami, a ile z babciami czy dziadkami.

Na pewno sytuacja demograficzne Polski uległa zmianie. Zwiększył się wskaźnik feminizacji, zwiększył się odsetek ludzi młodych. Jednak jest zbyt wcześnie mówić tu o konkretach.

– Trzeba też pamiętać, że jeszcze przed obecną wojną Ukraińcy stanowili zapewne największą mniejszość narodową w Polsce. Byli to jednak głównie emigranci zarobkowi. Według niektórych szacunków takich osób było w Polsce nawet ponad milion.

– Po pierwsze – największą mniejszością narodową (etniczną) w Polsce są Ślązacy i Niemcy, natomiast ma Pan rację, Ukraińcy stanowili i stanowią (tym bardziej teraz) jedną z największych mniejszości narodowych w Polsce. Przy czym, by być tu precyzyjnym, jeśli weźmiemy za wskaźnik odsetek osób deklarujących wyłącznie tę narodowość, to Ukraińcy i Białorusinami mieli po 0,07%, Ślązacy 1,0%, Niemcy 0,12%, a Kaszubi 0,04%. Natomiast jeśli uwzględnimy osoby deklarujące również inną narodowość, czy grupę etniczną to największy odsetek stanowią Ślązacy (2,2%), Niemcy (0,4%), Ukraińcy (0,13%), Białorusini (0,12%) i Kaszubi (0,6%). Takie dane to statystyka oficjalna. Po drugie, odnosząc się do liczby ludności Ukrainy, to należy podkreślić, że Ukraińcy mieszkają zarówno na terytorium Ukrainy, jak i w diasporze. Szacuje się, że na świecie mieszka ok. 46  do 50 mln Ukraińców, z czego pod koniec 2021 roku na Ukrainie (wg www.ukrstat.gov.ua – dostęp 2022-03-04) mieszkało ponad 41,2 milionów osób (bez Krymu i miasta Sewastopol).

– Warto zauważyć, że wielu Ukraińców, na wieść o wojnie, postanowiło wrócić do swej ojczyzny, by walczyć z najeźdźcą. Można więc mówić także o – nie wiem czy to fachowe określenie – reemigracji?

– W Polsce szacuje się, że pod koniec 2019 roku mieszkało ponad 1,35 mln Ukraińców, prawie tyle samo zamieszkiwało Kanadę, około 1 mln osób było w Brazylii i prawie 1 mln w USA. Według danych Straż Granicznej np. 13 maja 2022 roku z Polski do Ukrainy wyjechało 27 tys. osób, a od 27 lutego na Ukrainę wyjechało ponad 1,2 mln osób.

– Powróćmy do tych, którzy uciekli do Polski przed grozą wojny. Oboje wiemy, że nie dla wszystkich Polska będzie drugim domem. Może być przystankiem w dalszej drodze. Czy jednak da się mówić o jakichś szacunkach – jaka część uchodźców z Ukrainy w Polsce pozostanie?

Naprawdę zadaje pan bardzo trudne pytania, im dalej – tym trudniejsze. Postaram się do nich odnieść w kontekście tzw. procedury ochrony tymczasowej (Polska udziela jej na 18 miesięcy, w innych państwach UE na 12 miesięcy), która pozwala na podjęcie pracy, na edukację, na korzystanie z opieki medycznej, na swobodne przemieszczanie się między krajami Unii. Okoliczności te mogą zachęcać uchodźców do pozostania na terenie UE, tym bardziej w naszym kraju, zbliżonym kulturowo. Ale to zależy także od sytuacji, jaka będzie na Ukrainie. Niektóre osoby powrócą, a ci którzy nie mają do kogo i do czego (nic z ich dobytku nie pozostało, zrujnowane doszczętnie miasta, wsie na wschodzie kraju), zapewne się zastanowią. Po prostu niektórzy nie będą mieli dokąd wracać. Przyjęte dla nich rozwiązania w krajach „biorcach” są dla nich korzystne oraz stwarzają im możliwości integrowania się z miejscową ludnością.

Ale ilu Ukraińców wyjeżdża z Polski dalej – trudno odpowiedzieć, nikt nie zebrał jeszcze takich danych, i w ogóle pozyskać takie informacje będzie trudno, bowiem Polska będąc członkiem strefy Schengen, nie prowadzi kontroli granicznej, poza tym i w innych krajach tej strefy też nie ma takiej kontroli, a uchodźcy z Ukrainy na podstawie procedury ochrony tymczasowej mogą swobodnie przemieszczać się na terenie całej UE. Są pewne próby określenia, gdzie uchodźcy przebywają, na podstawie logowania telefonów komórkowych (już są takie pojedyncze wyniki badań).

– Otwarte jest też pytanie: na jak długo Ukraińcy pozostaną w Polsce? Czy będzie to dla nich epizod w życiu, czy raczej próba ułożenia sobie w naszym kraju życia na nowo?

– Pozostawmy to pytanie otwarte i odpowiem na nie jedynie tak: czas pokaże.

– Na ile ta emigracja jest typowa, a na ile nie? Wiele osób kojarzy sobie takie sytuacje z wędrówkami całych rodzin w poszukiwaniu lepszego życia. U nas wystarczy uważnie rozejrzeć się wokół, by zobaczyć, że przybyły główne kobiety z dziećmi.

– Nie jest to emigracja (która większości z nas kojarzy się z emigracją zarobkową) – jest to uchodźstwo, a wiec jest to sytuacja nietypowa, wyjątkowa. Mężczyźni pozostali na Ukrainie by bronić niepodległości kraju, zaś kobiety z dziećmi, by zapewnić sobie i im bezpieczeństwo, opuściły swój kraj.

– Uciekły, choć pewnie wciąż jest w nich trauma, ale będą musiały poradzić sobie w nowym kraju. Na ile one, a na ile Polska i Polacy są na to gotowi?

– Trauma nadal jest w tych kobietach, w ich dzieciach. Zapewne wolałby być teraz na Ukrainie niepodległej, bezpiecznej, zgodnie z powiedzeniem „wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu”. Polskie społeczeństwo przyjęło ich i przyjmuje życzliwie, robi co może, by się u nas dobrze czuli, ale to nie zastąpi im domu i rodzinnego kraju. Gdy rozmawiam z moimi znajomymi Ukrainkami, to mówią że chciałyby wrócić na Ukrainę, że Polska to ich czasowy adres (mimo że mają tu w Toruniu pracę, dzieci chodzą do szkoły i przedszkola), ale nie wiem czy na przykład jakieś bombardowanie we wschodniej Ukrainie nie zmieni ich podejścia.

– Jak wytrzymają tę skokową zmianę instytucje publiczne: urzędy, system opieki zdrowotnej, szkoły? Już przed wojną nie wszystko funkcjonowało jak należy, zwłaszcza służba zdrowia.

– Po pierwsze, nim odpowiem na to pytanie, to podeprę się tu słowami prof. Macieja Duszczyka z Ośrodka Badań nad Migracjami, który kiedyś powiedział, że przy procesach migracyjnych mamy trzy sekwencje tego procesu: na początku mamy kryzys migracyjny (polega on na dużych przepływach ludzkich, kiedy państwo spokojnie daje sobie radę), dalej kryzys humanitarny (wtedy, kiedy migranci, którzy są na terenach danego państwa mają zapewnione tylko i wyłącznie podstawowe potrzeby, i to siłą mobilizacji wszystkich środowisk – i państwa, i samorządów, obywateli, wolontariuszy itp.) i katastrofa humanitarna (gdy system zapewnienia nawet podstawowych potrzeb przestaje być wydolny). A zatem musimy wszystko zrobić, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, by nie było katastrofy humanitarnej.

Po drugie, by instytucje te mogły optymalnie (jak na warunki) funkcjonować muszą przygotować jakiś plan działań, strategię, a zatem muszą mieć wszystkie informacje o uchodźcach, a to jest obecnie naszą słabością. Musi je posiadać m.in. Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, Ministerstwo Edukacji i Nauki, Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej czy Ministerstwo Zdrowia. Muszą być rozwiązania systemowe, a nie doraźne. Na razie jakoś sobie radzimy, ale jak będzie dalej, zobaczymy. Od września dzieci idą do szkół, to będzie pierwszy sprawdzian, jak sobie poradziliśmy.

Ja obawiam się natomiast jeszcze czegoś dodatkowego, że grozi nam kryzys humanitarny w wielu innych regionach świata, bowiem wojna sprawia, że produkcja żywności maleje lub nie ma jej w ogóle. Już dziś mówi się o braku żywności w Egipcie i innych biednych krajach arabskich, że nie ma pszenicy, bo główni dostawcy – Ukraina czy Rosja jej nie produkują. Jeśli już teraz o tym nie pomyślimy – jak zarządzać tym kryzysem, gdy w państwach tych będzie widmo głodu, to musimy być przygotowani na kolejne fale migracji do Europy. Już teraz świat i różne agendy ONZ (WHO, FAO) powinny przygotować rezerwy żywności, zadbać o ich sprawiedliwą dystrybucję czy wspomóc kraje, które mogłyby produkować więcej pszenicy i innych produktów.

– Dziękuję za rozmowę.

Inwazja (łac. invasio „szturm, atak” z invadere „wtargnąć, napaść; zająć co” od in „w” i vadere „iść; jechać”) [1] – wtargnięcie sił zbrojnych na terytorium obcego państwa [2]. Stanowi typ ofensywy wojskowej, w której duża część sił zbrojnych jednego podmiotu prawa międzynarodowego agresywnie wkracza na terytorium kontrolowane przez inny taki podmiot, na ogół z zamiarem jego podbicia, wyzwolenia lub przywrócenia kontroli lub władzy nad terytorium, wymuszając zmianę ustalonego rządu. Inwazja może być przyczyną wojny i/lub częścią szerszej strategii do jej końca, może też stanowić całą wojnę samą w sobie. Ze względu na dużą skalę działań związanych z najazdami, są one zwykle strategicznymi punktami w planowaniu i realizacji.

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Click to zoom the picture. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture.