Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Droga do doktoratu

Zdjęcie ilustracyjne
fot. Andrzej Romański

Z prof. Wiesławem Nowakiem, biofizykiem z Instytutu Fizyki, dyrektorem Szkoły Doktorskiej Nauk Ścisłych i Przyrodniczych UMK rozmawia Winicjusz Schulz

– Dotychczas były studia doktoranckie, teraz są szkoły doktorskie. Czym to się, poza nomenklaturą, różni?

– Ustawa 2.0 wprowadziła szereg rozwiązań istotnie odróżniających nowy model kształcenia doktorantów od poprzedniego. Szkoły doktorskie mają zdecydowanie bardziej interdyscyplinarny charakter niż tradycyjne dyscyplinowe studia doktoranckie. Na wielu uczelniach, w tym na UMK, jedna szkoła może prowadzić kształceniu w kilku, a nawet kilkunastu dyscyplinach. Jest więc to jednostka znacznie większa niż typowe studia doktoranckie lokowane wcześniej na wydziałach. Uczelnie mają znaczną swobodę w kształtowaniu systemu kształcenia w szkołach doktorskich i ich szczegółowej organizacji. Ustawa określa maksymalny okres kształcenia w szkole doktorskiej na 6 lat, ma to na celu przyśpieszenie realizacji doktoratów. Bardzo ważną różnicą jest zaopatrzenie każdego doktoranta ze szkoły doktorskiej w stypendium, w zasadzie bez stypendium nie można realizować doktoratu w takiej formie. Skutkuje to znacznie zmniejszoną liczbą doktorantów i większą konkurencją o miejsca w szkołach doktorskich. Brak konieczności pracy zarobkowej daje szanse na większą sprawność w realizacji doktoratów, statystyki w skali Polski poprawiły się znacznie, podobnie jest na UMK.

Szkoły doktorskie w wielu uczelniach mają własne budżety i mogą znacznie lepiej wspierać doktorantów w ich badaniach. Pojawił się ważny element w procesie kształcenia doktorantów – obligatoryjna ocena śródokresowa, w połowie kształcenia, dokonywana komisyjnie przy obligatoryjnym udziale ekspertów zewnętrznych. Osoby, które nie rokują ukończenia doktoratu w terminie 2–3 lat, są usuwane ze szkół doktorskich, osoby, które pomyślnie przejdą tę ocenę, uzyskują znaczący wzrost stypendium na pozostałe dwa lata. Warto też wiedzieć, że celem szkół doktorskich jest wyposażenie absolwentów w kwalifikacje zgodne z najwyższym, tj. 8. poziomem PRK, to oznacza zdobycie nie tylko wiedzy wykraczającej poza poziom magisterski, ale też posiadanie szeregu tzw. kompetencji miękkich. Tego w studiach doktoranckich nie było. Doktoranci ze szkół doktorskich cenią sobie też to, że trzy standardowe egzaminy doktorskie (przedmiotowy, językowy oraz z dyscypliny innej niż doktorat) zastąpione są teraz serią egzaminów rozłożonych w czasie, które zwykle można zdać na pierwszych latach kształcenia. Stres jest wg mnie zdecydowanie mniejszy.

Oczywiście pozostaje tradycyjna obrona pracy doktorskiej. Ważnym novum jest wprowadzenie zewnętrznej ewaluacji szkół doktorskich, uczelnia by prowadzić szkołę w danej dyscyplinie, musi mieć w niej kategorię co najmniej B+, zaś Komitet Ewaluacji Nauki prowadzi kontrolę działania praktycznie każdej szkoły. W tym roku, w maju, nasza AST (Academia Scientiarum Thoruniensis) pomyślnie przeszła taką ewaluację.

– Do kogo ta oferta jest kierowana – czy tylko do przyszłych naukowców?

– Absolutnie nie. Zarówno w Polsce, jak i w Europie, obserwujemy, że młode osoby ze stopniem naukowym doktora tylko w niewielkiej części podejmują zatrudnienie w sektorach stricte akademickich czy obszarach R&D w firmach. Możliwości pracy po doktoracie są szerokie, rzecz jasna sporo zależy od dyscypliny, jednak absolwenci szkół doktorskich są to już na ogół osoby „obyte”, komunikatywne, zaradne, inteligentne, odpowiedzialne, odporne na stres i zdolne do szybkiego nabywania nowych umiejętności. Cechy te w wielu miejscach są cenione. Można znaleźć ciekawą pracę i dalej się rozwijać, nie tylko w nauce. Dlatego przykładamy sporą wagę do tego, by nasi doktoranci kształcili się jak najszerzej, chociaż akurat program szkoły AST jest silnie ukierunkowany właśnie na naukę. Z wielu rozmów z doktorantami wiem, że ponad 80% z nich marzy o karierze naukowej.

– Gdzie szukacie potencjalnych kandydatów? Wydaje się, że naturalnym rezerwuarem słuchaczy jest grono najzdolniejszych studentów i absolwentów UMK. A co z innymi środowiskami?

– To jest dobre pytanie. Kadra administracyjna szkoły, którą ja zarządzam, liczy sobie dwie osoby, wliczając w to dyrektora. Mamy około 140 doktorantów. Nie jesteśmy w stanie aktywnie poszukiwać nowych osób, docierając np. do kół naukowych czy wyróżniających się studentów. Szczęśliwie Dział Promocji UMK podjął pewne działania w tym zakresie i np. w tym roku mieliśmy stoisko AST na targach edukacyjnych dla licealistów w auli UMK. Uważam, że docieranie z informacją o możliwości robienia dobrego doktoratu na UMK podnosi atrakcyjność uniwersytetu i może skłonić najzdolniejszych licealistów do wyboru właśnie naszej uczelni. Korzystamy też z komercyjnych kanałów reklamy w internecie (duże zasięgi) i np. w magazynie SEMESTR. Szczęśliwie, wiedza o szkołach doktorskich wśród studentów jest już powszechna i zainteresowanie tą forma kształcenia rośnie.

Dobrze działa kadra samodzielna, która rozumie znaczeni kształcenia młodzieży naukowej, znakomicie współpracuje z AST, wyłapując dobrze rokujących absolwentów i zachęcając ich do aplikowania o miejsce w szkole doktorskiej. Mamy średnio 3 kandydatów na jedno miejsce stypendialne, a zdarzył się projekt, na który aplikowało 12 osób. Kandydat, który wygrał sprawdził się świetnie i kończy niedługo doktorat. Widzimy rosnące zainteresowanie naszą ofertą wśród osób z zagranicy. Ok. 30% naszych doktorantów to kandydaci z Indii, Turcji, Francji, Indonezji, Iranu, Ukrainy itp. Oczywiście liczba miejsc stypendialnych jest zdecydowanie za mała w stosunku do oczekiwań kadry i wiele doskonałych projektów doktorskich nie jest realizowanych.

Jeśli chodzi o inne środowiska – od paru lat działa bardzo cenny program rządowy „Doktorat wdrożeniowy”. Osoby pracujące w firmach, chcące zrobić badania, które dadzą jakieś innowacyjne wdrożenie do praktyki, mogą się ubiegać o grant z ministerstwa, który da im solidny dodatek finansowy do pensji (na poziomie 4 000 zł miesięcznie, na 4 lata), status uczestnika szkoły doktorskiej, dostęp do bazy aparaturowej uniwersytetu, w zamian za przeprowadzenie wspólnych badań, wdrożenie tego pomysłu i obronienie doktoratu. Było już kilka edycji tego programu. W AST co roku mamy kilka osób, które kształcą się w tym systemie, kilka osób pomyślnie obroniło doktoraty w dyscyplinie „nauki chemiczne”. Tutaj nie robimy reklamy, chętni zgłaszają się sami (m.in. z Boryszewa czy Orlenu).

– Gdy rozmawiamy, trwa rekrutacja. Gdy wywiad się ukaże, będzie już zakończona. Ale pomyślmy o przyszłości. Jakie warunki trzeba spełniać, by zostać przyjętym do szkoły doktorskiej?

– Warunki formalne opisane są na stronach www AST. Przede wszystkim trzeba już posiadać tytuł zawodowy magistra, czy to z uczelni polskiej czy zagranicznej, ale uznawanej przez NAWA. Kandydat do AST musi znać język angielski na poziomie minimum B2, w przypadku absolwentów polskich uczelni zwykle wystarczy taka adnotacja w suplemencie do dyplomu, w innych przypadkach trzeba przedłożyć stosowny certyfikat, chyba że studia wyższe dana osoba odbywała w języku angielskim (typowa sytuacja np. w Indiach). Co do języka, to formalnie kandydat mógłby wskazać inny język obcy nowożytny, jednak w naukach ścisłych nie wyobrażamy sobie osoby z doktoratem bez przyzwoitej znajomości j. angielskiego. W maju każdego publikujemy ofertę projektów naukowych, jakie będą mogły być realizowane w ramach AST. Kandydaci aplikują do tych projektów. W podaniu wskazują projekt główny i opcjonalnie 1–2 projekty „rezerwowe”, również dla nich atrakcyjne. Bardzo wskazany jest wcześniejszy kontakt kandydata z profesorem – autorem projektu, ponieważ to pomoże lepiej przygotować się do rozmowy rekrutacyjnej. Komisja ocenia dorobek własny kandydata, na który składają się: autorstwo publikacji (silnie punktowane jest współautorstwo prac z tzw. listy A ministerstwa), udział w badaniach finansowanych z grantów, najlepiej zewnętrznych, nagrody i wyróżnienia, udział w konferencjach naukowych, średnia ze studiów I i II stopnia (tylko egzaminy). 5-osobowa komisja prowadzi z kandydatem rozmowę (ok. 40 min, via internet), oceniając zdolności komunikacyjne, rozumienie tematyki projektu, do której kandydat aplikuje, wiedzę ogólną i szczegółową z danej dyscypliny oraz motywację do ciężkiej pracy nad projektem i kształceniem w szkole doktorskiej.

Warto już na etapie studenckim podejmować współpracę z  licznymi grupami badawczymi na UMK, czy w innych uczelniach, po to, by mieć na koncie współautorstwo poważnych publikacji naukowych. Doświadczenie uczy, że to znakomicie pomaga zdobyć miejsce w AST. Dokumenty zbieramy w czerwcu, a wiele obron prac magisterskich obywa się we wrześniu, można przejść cały proces rekrutacji do AST nie będąc jeszcze magistrem (!) – wystarczy oświadczenie, że do 15 września obronimy się.  

– I co dalej? Jak przebiega nauka w takiej szkole doktorskiej?

– W AST kształcenie jest wybitnie indywidualne. Zajęć obowiązkowych – klasycznych wykładów, warsztatów czy kursów jest naprawdę mało, jest to odpowiednik jednego semestru studenckiego rozłożony na 4 lata (ok. 30 ECTS). W porozumieniu z promotorem doktorant I roku w ciągu miesiąca przedstawia Indywidualny Plan Kształcenia. Sam decyduje, w jakiej kolejności i kiedy zrealizuje swoje zajęcia obowiązkowe zgrupowane w trzy moduły i 60 godzin praktyki uczenia studentów. Najważniejszy jest MODUL I, gdzie są trzy duże przedmioty (30 h/sem.) kończące się egzaminami. W ramach MODULU III doktorant sam, za radą promotora, wybiera sobie wykłady przydatne do tematyki jego doktoratu. Postęp w realizacji zajęć administracja AST monitoruje przy pomocy systemu USOS. W ciągu roku doktorant (pomaga promotor) składa ważny dokument – Indywidualny Plan Badawczy (IPB). Jest w nim szereg punktów precyzujących plan badań i innych aktywności doktoranta (np. staże), który ma doprowadzić do przygotowania rozprawy. Rozprawa może mieć formę klasycznej „książeczki” – monografii/dysertacji albo (co zdarza się częściej) cyklu opublikowanych artykułów naukowych (tzw. „zszywka”). IPB ma ważną część – harmonogram realizacji poszczególnych zadań. Doktorant jest rozliczany z postępów w osiąganiu celów postawianych w IPB. Oczywiście jest tam sformułowana hipoteza badawcza, są opisane metody i sposoby realizacji badań. IPB jest ważny, ale nie święty, ponieważ jest to nauka, poruszamy się w obszarach trudno przewidywalnych, zatem zmiany w późniejszych latach są możliwe, mamy na to procedury i to się zdarza. Oczekujemy, że warsztat badawczy i środki na badania zapewnią jednostki, w których pracuje promotor główny. Jednak AST ma system mini-grantów i zachęcamy doktorantów, by aplikowali o dodatkowe środki, głównie na dobre konferencje, na których aktywnie prezentują swoje wyniki i zdobywają doświadczenie międzynarodowe i kontakty (USA, Japonia, Brazylia, Europa). W praktyce każdy doktorant może uzyskać takie rozsądne wsparcie.

Organizujemy też lokalnie warsztaty i inne wydarzenia, ostatnio była integracyjna wycieczka do obserwatorium astronomicznego w Piwnicach. Co roku doktorant składa sprawozdanie naukowe z postępów nad doktoratem, wszystkie zaliczenia musi uzyskać przed ukończeniem kształcenia. Finisz wieńczy dzieło, a jest nim dostarczenie rozprawy, w formie PDF-u do sekretariatu AST oczywiście wraz z pozytywną opinią promotora i raportem z systemu antyplagiatowego. Szkoła wystawia zaświadczenie o zdobyciu kształcenia i uzyskaniu kompetencji na poziomie 8PRK. Z tymi dokumentami absolwent szkoły udaje się do właściwej Rady Dyscypliny, która już dalej pilotuje postępowanie prowadzące do nadania stopnia doktora – muszą być 3 zewnętrzne recenzje oraz pomyślna publiczna obrona rozprawy. O nadaniu stopnia naukowego decyduje Rada Dyscypliny. Ważne jest to, że absolwenci AST, jeśli bronią się na UMK, nie ponoszą kosztów postępowania (nie operujemy już pojęciem przewodu doktorskiego).

– Kto i jak weryfikuje postępy, które doktoranci powinni czynić, by dawać nadzieję, że coś z nich nauka będzie w przyszłości miała?

– Głównym obserwatorem i weryfikatorem postępów jest promotor/promotorka. Opinie tych osób są krytycznie ważne przy podejmowaniu w zasadzie wszystkich decyzji istotnych dla doktoranta. Uzyskiwanie kompetencji np. w referowaniu wyników naukowych ocenia osoba prowadzące zajęcia na takim kursie. Typowy doktorant napotka na swojej ścieżce kształcenia w AST kilkunastu profesorów. Nad doborem wykładowców czuwa Rada AST złożona z przewodniczących rad dyscyplin, dziekanów i przedstawiciela doktorantów. Po drugim roku doktoranci piszą obszerny raport z badań, a ich postępy ocenia 3-osobowa komisja złożona z profesorów – specjalistów, w tym co najmniej jednego z UW, UJ, PAN czy UAM. Coroczne sprawozdania zatwierdza dyrektor szkoły, i mogę zapewnić, że jest to nieraz trudne zadanie, w połowie przypadków żądam uzupełnień, wyjaśnień, a czasem stan postępów skutkuje skreśleniem osoby z listy doktorantów. Generalnie moja ocena większości doktorantów AST jest bardzo pozytywna, widzę ambicje, starania, niezłe efekty publikacyjne i przede wszystkim rozwój.

W bardzo aktywnych grupach badawczych niektóre osoby publikują po kilka solidnych artykułów rocznie. Mamy wielu doktorantów współautorów prac za 200 pkt. Doktoranci AST aplikują i zdobywają granty NCN Preludium.

– Szkoły, a jest ich na UMK kilka, obejmujących bardzo różne dziedziny wiedzy – od teologii, humanistyki po nauki ścisłe – są bezpłatne. I interdyscyplinarne. Co to w praktyce oznacza – że doktoranci będą uczestniczyli w zajęciach z pokrewnych dziedzin, że będą prowadzili badania na styku rożnych dziedzin?

– To jest ciekawy problem, nauka światowa zaciera granice pomiędzy dyscyplinami. My w AST wymagamy wzięcia kursu i zdania egzaminu z dyscypliny innej niż doktorat, i wszyscy to robią. Sporą popularnością cieszą się np. wykłady nt. globalnych zmian klimatycznych czy roli nauki i techniki w społeczeństwie. Szkołą z założenia interdyscyplinarną jest Academia Copernicana, ale ramy prawne nakładają na każdą szkołę doktorską wymóg kształcenia interdycyplinarnego. Zatem np. w AST mamy obowiązkowe konwersatorium interdycyplinarne, w którym uczestniczą doktoranci wszystkich 7 specjalności, m.in. astronomii, weterynarii czy matematyki. Prowadzę jedną z grup i są to czasem superfajne dyskusje, spory, rozważania… Wiele projektów łączy chemię z biologią, chemię z weterynarią, fizykę z biologią czy matematyką. Sporo zależy od promotora i troszkę od inwencji doktoranta, jak w IPB włączyć wątki interdyscyplinarne. Wszyscy „ścisłowcy” zapoznają się np. z zagadnieniami praw autorskich i problemami etycznymi w nauce.

– Czy doktoranci będą włączani do zespołów badawczych funkcjonujących w różnych dyscyplinach, na różnych wydziałach – na zasadzie niech widzą z bliska, jak uprawia się prawdziwą naukę?

– Oczywiście, z tym, że takie permanentne włącznie do zespołu ma miejsce dla głównej dyscypliny doktoratu. Jednak jeśli projekt doktorski czy badawczy obejmuje tematy z innych jeszcze dyscyplin, to doktoranci nabierają doświadczenia w innych zespołach, moje doktorantki np. uczyły się technik eksperymentalnych na wydziale biologii, wiele syntez potrzebnych w nanofizyce robi się na Wydziale Chemii, właśnie w zespołach badawczych chemicznych… Chemicy czy fizycy mają silną współpracę z zespołami z Collegium Medicum w Bydgoszczy. 

– To wynika stąd, że badania rzadko mają charakter monotematyczny – zwykle, co szczególnie widać w naukach ścisłych, przyrodniczych, prowadzą je zespoły złożone z fachowców na co dzień zajmujących się różnymi dyscyplinami – na przykład fizycy, chemicy współpracują z medykami, astronomowie z biologami itd. A zatem takiego uprawiania nauki także uczą Wasi doktoranci.

– Jeśli jest okazja do współpracy pomiędzy fachowcami różnych dyscyplin, to my ją silnie popieramy i zachęcamy, by się rozwijała. Chów wsobny prowadzi do degeneracji,  kontakty zawsze oznaczają otwieranie horyzontów. Oczywiście nic na siłę, tego typu aktywności muszą wynikać z dobrych pomysłów i samej natury prowadzonych badań.

– Pan sam jest przykładem badacza, który przeszedł bogatą drogę naukowych fascynacji. Praca magisterska z chemii, doktorat z fizyki teoretycznej, habilitacja z fizyki komputerowej. A teraz jest Pan kierownikiem Katedry Biofizyki. Parafrazując słynne powiedzenie (choć w nim mowa o kobiecie) – bo także poszukujący naukowiec zmienny jest?

– Niestety, nie widzę u siebie żadnej zmiany. Są obszary badań, które po prostu trudno się kwalifikują czy szufladkują, bo obejmują wiele zagadnień silnie izolowanych w XIX-wiecznym encyklopedycznym podejściu do nauki. Chemia i fizyka zajmują się budową molekularną materii, wybór studiów chemicznych doradził mi jako „zdolnemu” licealiście mój ówczesny mentor naukowy prof. Jacek Karwowski. Ciekawiła mnie chemia kwantowa i uważam, że to była dobra rada, bo o materii i cząsteczkach na studiach chemicznych nauczyłem się więcej niż gdybym studiował fizykę, którą wówczas też rozważałem. Na studiach miałem tzw. indywidualny tok studiów, wiec usunąłem z programu nudne technologie, za to wziąłem wiele kursów z mechaniki kwantowej i programowania na Wydziale Fizyki. Doktorat wymagał studiowania matematyki, teorii grup itd., ale to było bardzo użyteczne ćwiczenie umysłowe i też dało mi łatwość rozumienia teorii. Z kolei z zagadnieniami biologicznymi zetknąłem się na stażach postdoktorskich w USA i Francji, a zainteresowania biomedyczne miałem zawsze. Myślę, ze moja ścieżka rozwoju naukowego nie jest aż tak oryginalna. Chcąc zajmować się biofizyką i to teoretyczną, było to naturalne i niemal konieczne. Obserwuję sporo młodszych kolegów, którzy idą podobnymi tropami.

– Powróćmy do zasad funkcjonowania szkoły doktorskiej, choć wielu kwestii już dotknęliśmy. Uporządkujmy na przykład tę: kiedy i na jakich zasadach słuchacz będzie wiedział, czym się zajmie, kto będzie jego mentorem, opiekunem? To słuchacz wybiera czy uczelnia?

– W AST nie ma wolności – najpierw mamy konkurs projektów doktorskich – wśród kadry wydziałów ścisłych UMK (astronomia, nauki biologiczne, nauki chemiczne, nauki o Ziemi i środowisku, nauki fizyczne, matematyka, weterynaria), a potem kandydaci wybierają swoje ulubione projekty. Z regulaminu wynika, że autor projektu doktorskiego (jest to oczywiście zarys, zaledwie 1–2 strony opisu) zostaje potem promotorem danego doktoranta przyjętego do AST. Jeśli młoda osoba chce realizować swój projekt, to musi zainteresować tym samodzielnego pracownika naukowego, wówczas złożenie takiego projektu, ale firmowanego przez stosownego profesora, jest oczywiście możliwe. Część miejsc w AST przyznajemy w tzw. trybie grantowym, przez cały rok, to oznacza, że gdy pojawiają się środki zewnętrzne (nie z subwencji) na stypendium doktoranckie (NCN, NCBIR czy unijne), wówczas otwieramy rekrutacje i można dostać się na doktorat. Warto śledzić stronę www z rekrutacją (AST), by sprawdzać, czy coś się nowego pojawiło.

– Nauka będzie trwała cztery lata, ale w połowie nastąpi gruntowna weryfikacja. Trochę o niej rozmawialiśmy. Taka ostateczna? Zwieńczona odpowiedzią na pytanie – nadaje się czy też nie na naukowca? Czy już wówczas niektórzy mogą usłyszeć: „temu panu, tej pani dziękujemy”?

– No niestety tak się zdarza. W AST rzadko, ale wiem, że w innych szkołach częściej. Staramy się nie dopuścić do takiej skrajności. Trzeba też dodać, że niewielka część osób widząc, że projekt im „nie idzie” lub rzeczywistość rozmija się z oczekiwaniami, rezygnuje z kształcenia w szkole doktorskiej, niekiedy tuż przed oceną śródokresową.

– Czy już po czterech latach powinna być gotowa rozprawa doktorska, czy dopiero po ukończeniu szkoły doktorant ją będzie finalizował?

– W zasadzie już po 4 latach spodziewamy się ujrzeć rozprawę. Ustawa przewiduje możliwość przedłużenia terminu złożenia rozprawy i doktoranci AST z tej opcji korzystają. Zachowują wówczas, na tzw. roku 4+, prawa doktoranta, ale nie mają już stypendium. Stypendium może być wypłacane maksymalnie przez 48 miesięcy. Finalizacja doktoratu, jak już wyjaśniłem, następuje po ukończeniu szkoły, trwa to zwykle kilka miesięcy – do pół roku. Jeśli ktoś złoży w AST rozprawę wcześniej niż po czterech latach, zachowuje prawo do maksymalnie 6 stypendiów, mimo iż zakończył kształcenie w szkole doktorskiej. Jest to taka ustawowa zachęta do robienia szybkich doktoratów. W AST było kilka takich przypadków.

– Można skończyć studia i nie bronić pracy magisterskiej, a jak to wygląda w szkole doktorskiej? Możliwe są studia w szkole doktorskiej bez doktoratu? I co wówczas?

– Tak – wówczas ja jestem zmartwiony, zaś osoba otrzymuje zaświadczenie, że odbyła kształcenie w szkole doktorskiej i w jakim zakresie, ale nie jest to zaświadczenie o uzyskaniu kwalifikacji na poziomie 8PRK.

– Wypada liczyć na to, że objawią się talenty w szkołach doktorskich. Uniwersytet Mikołaja Kopernika jest na to przygotowany? Będzie miał dla najzdolniejszych propozycje kontynuowania naukowej kariery?

– Talenty w szkołach doktorskich już definitywnie są. Nie ma jednak żadnego automatyzmu, na Uniwersytecie pojawią się konkursy na asystentów czy adiunktów i nasi absolwenci w nich startują, o ile wiem, z bardzo dużym współczynnikiem sukcesu. Nie są to jeszcze dziesiątki przykładów, ale świetnie, że UMK daje szansę dalszego pożytecznego rozwoju tym osobom. Nobel wciąż przed nami…

– Dziękuję za rozmowę.

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie.