Z dr. hab. Dominikiem Antonowiczem, prof. UMK z Instytutu Socjologii UMK rozmawia Winicjusz Schulz
– Porozmawiajmy dziś o sporcie. Nim wdamy się w szczegóły, spróbujmy zdefiniować sam sport – cóż to takiego? Gdy patrzy się na ogrom i różnorodność dyscyplin: od sztuk walki, lekkoatletyki, żeglarstwa, sportów zespołowych na szachach i brydżu skończywszy, to wydaje się, że jedyne, co to wszystko łączy, to rywalizacja, pragnienie zwycięstwa, osiągniętego oczywiście według określonych reguł, bo trudno przecież wyobrazić sobie mecz na przykład hokeistów na trawie z tymi na lodzie.
– Nie ma jednej spójnej definicji sportu, można najwyżej wskazać wyróżniające sport jako aktywność społeczną. Jest to na pewno rywalizacja odbywająca się według określonych reguł, której celem jest wyłonienie zwycięzcy przy pomocy obiektywnych kryteriów. Sport jako społeczność ewoluuje, bo zmienia się świat społeczny, a popularność zdobywa np. e-sport.
– Nie może być też być czynnikiem wyróżniającym sport od innych rywalizacji aspekt fizyczny. Wspomniane tu już szachy czy e-sport są tego dobitnym przykładem. A i zawodników intelektualnie podchodzących do wielu innych dyscyplin nie brakuje.
– Są dyscypliny niewymagające sprawności czy siły fizycznej, czego przykładem są właśnie choćby e-sport, brydż czy szachy.
– Ale z drugiej strony mamy wiele innych pól rywalizacji, których nie nazywamy sportem. Weźmy choćby dziedzinę, którą się zajmujesz. Niby reguły określone, a nikt nie powie o sporcie akademickim, chyba że ma na myśli sportowców i drużyny związane z tym środowiskiem.
– Nie każda forma rywalizacji jest sportem, ale ja cały czas startuję w Akademickich Mistrzostwach Polski w rywalizacji na ergometrze. Ciężko, systematycznie trenuję i bardzo poważnie podchodzę do rywalizacji z dużo młodszymi zawodnikami, która również daje mi sporo radości.
– Dość często słyszy się o popularnych dyscyplinach sportowych. I tu koronnym przykładem może być piłka nożna. Dlaczego jest tak popularna na całym świecie? Wydawałoby się, że to dość nudny sport. Można oglądać 90 minut biegania piłkarzy po boisku i nie doczekać się na chociażby jednego gola. Ujmując problem humorystycznie: jedna jedenastka przeszkadza drugiej i jeszcze jest taki facet, który gwiżdże i też przeszkadza.
– Piłka nożna jest prosta w odbiorze, ale jednocześnie złożona jako forma wysiłku zespołowego. Splot historycznych okoliczności sprawił, że w pewnym momencie stała się popularna dyscypliną sportu, która stała się globalnym przemysłem rozrywkowym.
– A już niby podobna dyscyplina, w której też biega się po trawiastym boisku, są bramki, powinno się strzelać gole, aby wygrać mecz – czyli hokej na trawie – nie jest popularna.
– Hokej na trawie to piękna dyscyplina sportu, niezwykle popularna na uniwersytetach w Niemczech, Anglii czy Holandii. Nie jest globalnym biznesem, nie gromadzi milionów przed telewizorami i mało kto zna nazwiska najlepszych hokeistek czy hokeistów na trawie.
– Gdyby uznać za kryterium popularności dostępność do jej uprawiania, to z kolei bieganie, pływanie, badminton, brydż powinny być w czołówce (a nie są).
– Są dwa wymiary sportu. Sport jako aktywność fizyczna, którego popularność wyznacza liczba uprawiających go zawodników i zawodniczek oraz sport jako produkt rozrywkowy, o którego popularności decyduje liczba kibiców oraz widzów.
– A może to media są jednym z bardzo ważnych czynników wpływających na popularność danej dyscypliny? Chyba dobrym przykładem mogą być tu skoki narciarskie. Uprawia je niewielu sportowców, nie mamy skoczni w każdym większym mieście, a i tak są w wielu krajach (z Polską włącznie) popularne.
– Media są głównym mechanizmem budującym popularność sportowych dyscyplin. W Polsce takim przykładem są rzeczywiście skoki narciarskie, ale również siatkówka czy żużel. Duża ekspozycja medialna w powszechnie dostępnych kanałach telewizyjnych znacząco rozbudza zainteresowanie określonymi rozgrywkami czy też całymi dyscyplinami.
– Media mogą też zapewnić danej dyscyplinie i zajmującym się nią zawodnikom potężne pieniądze. Porównajmy choćby gaże piłkarzy nożnych i graczy rugby. Niby jedni i drudzy biegają za skórzaną piłką. Tylko ci pierwsi za zupełnie inne pieniądze.
– Zainteresowanie kibiców, poziom oglądalności są wyznacznikiem finansowych możliwości organizacji sportowych. Dobrym przykładem są rozgrywki żużlowe w Polsce, które urosły do rangi finansowego i medialnego giganta, mimo że jest do dyscyplina globalnie niepopularna. Odwrotnym przykładem są rozgrywki hokeja na lodzie czy koszykówki, dyscyplin cieszących się dużą popularnością na świecie, których zainteresowanie rozgrywkami ligowymi nie jest u nas duże. Zainteresowanie sportem można wykreować, czego też dobrym przykładem jest siatkówka.
– Media to także sponsorzy. I tu już trochę inaczej możemy spojrzeć na problem. Czy można mówić o dyscyplinach, które są szczególnie atrakcyjne dla sponsorów? A jeśli tak – to co o tym decyduje? Chyba nie tylko popularność? A może wręcz odwrotnie – elitarność, elegancja, kompatybilność z branżą sponsora?
– Potencjalni sponsorzy i reklamodawcy analizują to, kto uprawia oraz kto ogląda określoną dyscyplinę. Golf, tenis czy żeglarstwo przyciągają luksusowe marki, podczas gdy kolarstwo przyciąga reklamodawców zainteresowanych bardziej masowym odbiorcą, zwłaszcza jeżdżącym na rowerze.
– Przyjrzyjmy się może wybranym dyscyplinom. I zacznijmy od sportów walki. Szczególnie bliskie jest Ci pięściarstwo. Dlaczego jest znacznie bardziej popularne niż na przykład sięgające tradycjami starożytności zapasy (o innych sportach bardziej odległych nam kulturowo typu karate, judo nie wspominając).
– Na takie pytanie trudno jednoznacznie odpowiedzieć, być może łatwiejsze dla masowego odbiorcy reguły rywalizacji, może szybka komercjalizacja tej dyscypliny w USA to sprawiła, a może przyczynili się do tego wielcy pięściarze jak Muhammed Ali, Sugar Ray czy Mike Tyson, którzy rozbudzali masą wyobraźnię odbiorców. W Polsce też zawodnikiem, który wzbudzał największe zainteresowanie w sportach walki, był przecież Andrzej Gołota.
– Sporty walki mają to do siebie, i jest to argument często podnoszony przez ich przeciwników, że są brutalne, że zakładają eliminację rywala. Leje się krew, czasem słyszy o poważnych konsekwencjach zdrowotnych.
– Sport zawodowy niszczy zdrowie i oczywiście są dyscypliny, które szczególnie mocno eksponują organizm na kontuzje. Należą do nich sporty walki, uprawiający je zawodnicy są świadomi ryzyka, a jednak robią to z pasji, dla sławy lub dla pieniędzy. Każdy sportowiec musi podejmować wybory, mając na uwadze to, że sport jest tylko częścią jego życia, ale trudno rezygnować z aktywności, której poświęciło się lata ciężkiej pracy i również wielu wyrzeczeń.
– Ostatnio popularne są walki MMA. Co sądzisz o nich jako ten, który sam wychodzi na ring?
– Niestety już od dwóch lat nie wychodzę na ring. MMA czy mieszane sztuki walki są bardzo ciekawą, wszechstronną, ale fizycznie wyczerpującą formą rywalizacji. Niestety formuła ich organizacji jako mordobicia celebrytów trochę prymitywizuje wizerunek tej dyscypliny.
– Sporty z piłką. Czemu piłka nożna, a nie ręczna, siatkówka, koszykówka? W tych innych nawet przepisy wydają się prostsze, łatwiej je zrozumieć niż np. słynną zasadę spalonego w futbolu.
– W każdej z dych dyscyplin reguły są proste, ale ich przyswojenie wymaga zaangażowania się i regularnego oglądania czy uprawiania. Zainteresowanie sportem w danym kraju jest pochodną sukcesów jaki sportowcy tego kraju odnoszą na arenie międzynarodowej. Polacy zakochali się w siatkówce, bo i reprezentacje, i kluby odnoszą liczne sukcesy, a reguły tego sportu przyswoili sobie bez większego problemu.
– A co ze sportami wodnymi? Jakoś ich specjalnie nie kochamy.
– Nie mamy sukcesów, nie ma zainteresowania, nie ma miłości.
– Z kolei lekkoatletyka, zwana niekiedy królową sportu – tu mam wrażenie, że sprawdza się zasada; mamy w niej polską gwiazdę, to kochamy daną dyscyplinę. Kiedyś tyczka, kula, teraz choćby dysk, sztafety.
– Mechanizm jest bardzo podobny, poza nieliczną, ale fanatyczną grupą kibiców zakochanych w lekkiej atletyce masowy odbiorca śledzi rywalizację dopiero, gdy pojawia się gwiazda lub realna szansa na sukces.
– I tu dotykamy zapewne bardzo istotnego problemu: na ile gwiazda, gwiazdy przyczyniają się do popularności danej dyscypliny. Kiedyś „Orły Górskiego”, potem np. Adam Małysz, Tomasz Gollob, teraz Iga Świątek, Bartosz Zmarzlik. Nawet niszowe sporty mogą stać się miłością narodową.
– Wpływ wybitnych indywidualności na popularność określonej dyscypliny jest trudny do przecenienia, warto przypomnieć choćby Justynę Kowalczyk, Adama Małysza czy Roberta Kubicę, którzy podnieśli swoje dyscypliny do rangi centralnych w tym kraju.
– W ten sposób dotarliśmy do sportu szczególnie bliskiego toruńczykom. Żużel, zwany z angielska speedwayem. Wydawałoby się, że lichy to materiał na atrakcyjną dyscyplinę. Czterech facetów jeździ w kółko w lewo, cztery razy wokół. I tak 15 razy w jednym meczu. Nuda. No chyba, że ktoś się przewróci (to oczywiście ponury żart). Do tego hałas, smrodek spalin (podobno niektórzy to uwielbiają). Nieliczne grono zawodników, klubów w porównaniu nie tylko z piłką nożną, ale też innymi sportami. Wybór niewielki i tylko przez kilka miesięcy w roku.
– Trudno jest mierzyć atrakcyjność dyscyplin sportowych, bo z racjonalnego punktu widzenia każda z nich jest trochę karykaturalna. Kiedyś jeszcze można było tłumaczyć ich racjonalność przygotowaniem militarnym czy dbałością o ogólną tężyznę, ale wszystkie sportowe drużynowe są zasadniczo sztucznym wytworem.
Nie inaczej jest z żużlem, co nie zmienia faktu, że w Polsce jest niezwykle popularną dyscypliną sportową, która nie tylko przyciąga tysiące ludzi na stadiony, dziesiątki tysięcy przed telewizory, ale jest też źródłem lokalnej tożsamości budujących więzi społeczne. Kibice żyją żużlem cały rok, nawet wtedy, gdy jest przerwa w rywalizacji. Jako kibic żużla nie mam żadnych kompleksów.
– Można też zauważyć jeszcze jedną prawidłowość – żużel to sport przede wszystkim miast średniej wielkości. Spójrzmy na żużlową mapę Polski: Toruń, Gorzów, Częstochowa, Lublin, Leszno, z większych miast tylko Wrocław. Nie ma klubu żużlowego Warszawa. Dlaczego?
– Historię rozwoju żużla w Polsce doskonale opisał Robert Noga w książce Żużel w PRL-u wydanej przez Wydawnictwo Naukowe UMK. Mapa żużla w Polsce oddaje główne ośrodki rozwoju przemysłowego po II wojnie światowej, które zresztą wyznacza linia Wisły. Warszawa była przecież całkowicie zniszczona, odradzające się miasto nawiązywało przede wszystkim do przedwojennych tradycji piłkarskich, których w innych miastach albo nie było wcale, albo nie były tak silne.
– Żużel to typowa dyscyplina, w której liczy się nie tylko zawodnik (oczywiście ważne są jego umiejętności). Dajmy lichy motocykl Zmarzlikowi, to i tak biegu na czymś takim nie wygra. To chyba wypacza ideę sportu, bo sprzęt wymaga pieniędzy? Widać to nie tylko w żużlu, ale chociażby bobslejach, żeglarstwie.
– Relacja technologii ze sportem jest złożona, ale rzeczywiście żużel coraz bardziej przypomina wyścigi F1. Nie odbiera to oczywiście niczego Zmarzlikowi, ale dostęp do najnowszych nowinek technicznych, najlepszych silników ma wyłącznie wąskie grono najlepszych zawodników.
Żużel nie jest na pewno jedynym sportem, w którym wpływ technologii jest tak ogromny. Mamy oczywiście też podobne zjawisko w takich dyscyplinach jak chociażby wyścigi Formuły 1, żeglarstwo, narciarstwo czy skoku narciarskie.
– No i są też sporty megaelitarne, a i tak bardzo popularne. Przykładem może być wspomniana już Formuła 1. Kilka torów na świecie, kilkunastu zawodników, gigantyczne pieniądze. I rozpoznawalność na całym niemal świecie.
– Wyścigi Formuły 1 cieszą się ogromnym zainteresowaniem na świecie, a rywalizacja bolidów gromadzi przed telewizorami miliony kibiców. Wielki show za wielkie pieniądze.
– Przyznam także, że mam spory problem z dyscyplinami sportowymi, w których sporą rolę odgrywa... uznaniowość. Gimnastyka artystyczna, łyżwiarstwo figurowe, pływanie synchroniczne, skoki do wody. Tak zwane wrażenie artystyczne jest ważnym elementem sukcesu. A tymczasem w innych sportach sprawa jest prosta: kto szybciej pobiegł, dalej lub wyżej skoczył, strzelił więcej goli ten wygrywa. Może nie należałoby tamtych dyscyplin nazywać sportem, a raczej pokazami?
– Tak jak mówiłem na początku naszej rozmowy, sport wyróżnia się tym, że jego celem jest wyłonienie zwycięzcy przy pomocy obiektywnych kryteriów. Czas czy odległość są łatwo mierzalne i relatywnie bezdyskusyjne, ale ocena sędziów ma w sobie element ekspercki, co oczywiście wzbudza kontrowersje. Natomiast nawet w tych dyscyplinach ocena sędziów jest silnie ustrukturalizowana, a jej dowolność znacząco ograniczona.
Myślę, że przy tej okazji warto jednak powiedzieć, że w wielu dyscyplinach sportu, choćby w koszykówce, siatkówce, piłce nożnej, hokeju czy na żużlu sędziowie też podejmują kluczowe decyzje w oparciu o własną ocenę i interpretację wydarzeń. Nie brak kontrowersji, a decyzje sędziów niekiedy rozstrzygają o wynikach rywalizacji.
Na pewno śledzenie i rozumienie rywalizacji, z których noty wystawiają sędziowie, jest trudniejsze i wymaga dobrej znajomości reguł, ale byłbym daleki od odbierania takim rywalizacjom statusu dyscyplin sportowych.
– Dziękuję za rozmowę.