Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Hejt – zjawisko psychoaktywne

Rozmówca siedzi na fotelu biurowym; jest zwrócony w stronę obiektywu, lekko uśmiechnięty, w białej koszuli, prawe ramię opiera o biurko.
fot. nadesłana

Z dr. hab. Wiktorem Dróżdżem, prof. UMK, kierownikiem Katedry Psychiatrii na Wydziale Lekarskim, o psychicznych aspektach i skutkach mowy nienawiści w kontekście  powszechnego oddziaływania hejtu zarówno na samych sprawców, jak również adresatów i biernych uczestników, rozmawia Tomasz Ossowski

– Mowa nienawiści wydaje się wszechobecna. Stykamy się z nią niemal codziennie. Istotą angielskiego terminu „hate speech” jest interakcja, oddziaływanie nacechowanej negatywnie wypowiedzi na określoną osobę lub grupę osób, zwłaszcza na ich emocje i psychikę.

– Niestety, jest obecna w wielu odmianach i w wielu miejscach. Zbyt wielu. Stała się zjawiskiem dość powszechnym. Jej oddziaływanie dotyka, a raczej razi mocą pocisku wiele osób. Warto jej poświęcać uwagę, podejmować refleksję nad przyczynami i środkami zaradczymi wobec jej następstw. Pamiętajmy, że przemoc jest językiem komunikacji społecznej w krajach autorytarnych. Nie powinna być obecna w relacjach osobowych w krajach demokratycznych, w których wartość jednostki stanowi jeden z fundamentów życia społecznego. Uzasadniona jest zatem, ujęta w ramy normy politycznej i prawnej, troska o eliminację mowy nienawiści z przestrzeni publicznej.

– Hejt jest wielowymiarowy: jednostkowy, społeczny, kulturowy, polityczny, medialny. Czy można go również ujmować przez pryzmat kondycji psychicznej danej zbiorowości i poszczególnych jej członków?

– Z pewnością. Wszyscy to odczuwamy, jednak nie postrzegam siebie jako eksperta w aspektach zbiorowych tego zjawiska. Najbliższa jest mi perspektywa indywidualna, ponieważ w swojej praktyce lekarskiej spotykam osoby dotknięte napiętnowaniem przez mowę nienawiści. Najczęściej to nastolatki, dla których grupa rówieśnicza jest najważniejszą płaszczyzną odniesienia, nie tylko społecznego, ale wręcz egzystencjalnego. Osoby dorosłe na ogół lepiej niż młodzież radzą sobie z hejtem, posiadają zwykle lepsze oparcie społeczne, własne osiągnięcia, poczucie wartości. Potrafią też w skrajnych przypadkach zorganizować sobie pomoc prawną. Z mojego punktu widzenia najbardziej zagrożone skutkami mowy nienawiści są osoby młode, wchodzące w dorosłe życie. Niestety, trzeba przyznać, że brutalizacja obyczajów i przeniesienie ogromnej części interakcji społecznych do przestrzeni cyfrowej, zapewniającej większy stopień anonimowości, a także zanik autorytetów i uznanie, że każdy pogląd jest uprawniony, to czynniki w moim przekonaniu sprzyjające pojawianiu się mowy nienawiści. Ponadto zauważalny jest swoisty kult przemocy obecny we współczesnej kulturze (a raczej w antykulturze). Dlatego dla niektórych sukcesem, osiągnięciem, powodem do satysfakcji i poczucia spełnienia jest gnębienie, psychiczne maltretowanie i dyskredytowanie innych osób poprzez hejt, który można opisać jako metodę psychicznego niszczenia drugiego człowieka.

– Jak psychiatra zdiagnozowałby osobowość hejtera, przy założeniu że jest on tzw. przeciętnym człowiekiem i dobrowolnie używa mowy nienawiści w ogólnie dostępnej werbalnej przestrzeni komunikacyjnej, a nie należy do „zawodowych” trolli realizujących konkretne zamówienia na hejt.

– Konieczne jest zastrzeżenie, że nie diagnozuję typowego hejtera jako psychiatra, ponieważ zgodnie z kanonem medycznym mogę to zrobić jedynie wtedy, gdy zgłasza się do mnie po pomoc człowiek cierpiący – pacjent. Dotychczas żaden z moich pacjentów nie oznajmił, że jego problem polega na generowaniu hejtu. Twórcy mowy nienawiści zazwyczaj cieszą się w swoim mniemaniu doskonałym stanem zdrowia psychicznego i nie potrzebują żadnych w tym względzie korekt. Zatem mogę jedynie jako człowiek, nauczyciel akademicki, badacz zajmujący się psychiką, naszkicować sylwetkę psychiczną hejtera, mając do czynienia z ofiarami jego/jej działań oraz korzystając z dostępnego na ten temat piśmiennictwa. Organizatorzy hejtu to zazwyczaj osoby o narcystycznych cechach osobowości, przeceniające swoją wartość i swoją rolę społeczną, skłonne do przemocy, z tendencjami wielkościowymi i paranoicznymi, obdarzone ponadprzeciętną zdolnością do manipulowania innymi ludźmi. Niekiedy przeciwnie – to pełni złości i agresji frustraci, tchórzliwie ukrywający swoją tożsamość w Internecie. Są to osoby kierujące się negatywnymi motywacjami, takimi jak zawiść, nietolerancja, dążące do wyrządzenia innym ludziom jak najbardziej dotkliwej krzywdy i zdegradowania swoich ofiar.

Czy tak zdiagnozowanego hejtera stać na przejaw autokrytycyzmu lub autokorekty i przewartościowania aspektów życia związanych ze stosowaniem mowy nienawiści?

– Z pewnością to możliwe, choć trudne zadanie, wymagające czasu, talentu i zaangażowania innych osób. Potrzebne są też nadzwyczajne okoliczności i doświadczenia, a także jakiś minimalny, wewnętrzny zasób dobra i poczucia przyzwoitości u hejtera. Skalę problemu może odzwierciedlać na przykład historia osobowej przemiany młodego przestępcy opowiedziana w filmie Johnny.

– A jeżeli – posługując się językiem Gombrowiczowskim – każdy z nas jest w jakimś stopniu skłonnością do hejtu podszyty? Jeżeli mamy do czynienia z uśpionym stanem potencjalnym, gotowym zmienić się w stan faktyczny, gdy poziom stresu i frustracji przekroczy krytyczną granicę?

– Oczywiście, każdy może zachować się w sposób dyskryminacyjny, ale osoby empatyczne zatrzymają się, widząc swój błąd. Nawet w stanach nadzwyczajnego napięcia i frustracji można reagować tak, aby nie dochodziło do krzywdzenia innych osób. Niemniej jednak można zrozumieć osoby, które zostają poddane systematycznym szykanom w postaci ośmieszania, deprecjonowania i dyskredytowania, upokarzania, zastraszania i psychicznego dręczenia, obrażania, wyzywania i zniesławiania, co w efekcie wywołuje u nich rozstrój zdrowia psychicznego, a nawet somatycznego z pojawianiem się bezsenności, nadciśnienia tętniczego, udarów, zawałów serca, choroby wrzodowej przewodu pokarmowego, dolegliwości bólowych, itp. Można zatem zrozumieć, że osoby tak doświadczone tracą panowanie nad sobą. Uzasadnione jest przypuszczenie, że hejterzy wręcz dążą do wywołania takich efektów.

– Z drugiej jednak strony, każdy z nas podlega egzystencjalnej presji o różnym natężeniu, zależnym od momentu i okoliczności życiowych, ale nie każdy odreagowuje mową nienawiści…

– Człowiek dojrzały potrafi bronić siebie, własnego dobrego imienia czy szczególnie dla siebie ważnych wartości i osób, jednak z pewnością usankcjonowane możliwości obrony przed mową nienawiści powinny być łatwiej dostępne, a techniki szerzej znane. Potrzebne są programy profilaktyki mowy nienawiści. Możemy też od siebie i innych wymagać stawiania granic nawet słabym przejawom mowy nienawiści, jasnego komunikowania „nie życzę sobie”, „nie akceptuję”, „nie biorę w tym udziału”. Szybko i jasno postawione granice hamują zachowania przemocowe. Jeśli nie reagujemy, stajemy po stronie hejtera, bo pozwalamy mu działać.

– Jakie są skutki mowy nienawiści dla psychiki osoby lub grupy osób, wobec których taka mowa jest używana?  

– W aspekcie poznawczym i egzystencjalnym zachodzące u ofiary zmiany fenomenalnie opisał Franz Kafka w Procesie. W zasadzie każdy narażony na mowę nienawiści czuje się jak bohater powieści Józef K. – jak odczłowieczony obiekt niesłusznego oskarżenia, potępiony i torturowany psychicznie już przez sam fakt wszczęcia przeciw niemu procesu, metodycznie, stopniowo prowadzony do samozniszczenia. Uwewnętrzniona opresja staje się narzędziem autodestrukcji, a odczuwany przez ofiarę hejtu ostracyzm potrafi dotkliwie ranić. Nie ma w tym przesady – mowa nienawiści może powodować urazy psychiczne, innymi słowy traumę. W aspekcie emocjonalnym natomiast prawdę o położeniu takiej osoby oddaje spostrzeżenie Jean Paul Sartre’a: „Piekło to inni”. Rzeczywiście, będąc obiektem nienawistnej nagonki, człowiek czuje się, jakby był w piekle: napiętnowania, poniżenia, zniesławienia, wykluczenia. Co więcej, człowiek przez długi okres szykanowany i zaszczuwany może z powodu silnego napięcia emocjonalnego utracić pozytywne relacje rodzinne czy przyjacielskie, ponieważ staje się zniecierpliwiony, rozdrażniony, opryskliwy, skłonny do nieprzemyślanych reakcji – słowem niełatwy. W tym kontekście szczególnie mocno brzmi stwierdzenie Philipa Zimbardo: „Relacje z innymi ludźmi są niezbędne do fizycznego, psychologicznego i społecznego przeżycia i funkcjonowania człowieka”.

– Czy używanie mowy nienawiści, mniej lub bardziej świadome, może zagrażać samemu hejterowi, na przykład powodując pogłębianie się kompleksów, które uważa się za istotną przyczynę stosowania hejtu, i prowadząc do utrwalenia niekorzystnych zmian osobowościowych. 

– Niestety, skuteczny hejt, gromadzący wokół lidera grono kibiców i popleczników, których należałoby określać mianem współsprawców, buduje u lidera poczucie mocy i utrwala poczucie bezkarności. Może też skłaniać do wszczynania kolejnych kampanii i seansów nienawiści. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że mamy wtedy do czynienia ze spiralą przemocy psychicznej i doskonalenia modus operandi sprawcy.

– A intensywność oddziaływania? Wydaje się, że łatwiej można poradzić sobie z hejtem jednorazowym, natomiast trudniej wyprzeć ze świadomości lub zapomnieć nękanie długofalowe. A może odwrotnie: hejt jednorazowy rani głębiej i trwalej, podczas gdy ten ciągły w końcu znieczula i uodparnia…

– Generalnie lepiej mimo wszystko znosimy jednorazowe silne wydarzenie traumatyczne niż powtarzające się przez długi czas oddziaływanie nękających nas urazów psychicznych. Jedną z form ucieczki przed takim procesem jest popadanie w stan psychicznego odrętwienia, zobojętnienia „na wszystko”, na całą rzeczywistość. Taki stan może niektóre osoby prowadzić nawet do zamachu samobójczego, ponieważ życie przestaje mieć wartość i traci sens, a także dlatego, że staje się istnieniem głęboko ułomnym, pozbawionym wartości. Trzeba mocno podkreślić, że długotrwała przemoc psychiczna w postaci hejtu może niektóre osoby skłaniać do odebrania sobie życia. Warto w tym miejscu stwierdzić, że brakuje szeroko zakrojonych programów profilaktyki hejtu, prowadzonych m.in. w szkołach, programów opartych na edukacji do odpowiedzialnego korzystania z mediów społecznościowych, w ramach których młodzi ludzie byliby uczeni, w jaki sposób identyfikować hejt, nie przyłączać się do niego, a nawet mu przeciwdziałać. Uważam, że istotną strategią radzenia sobie z przywódcami hejtu byłoby ich izolowanie w przestrzeni społecznej. Mogłoby to wygaszać niepożądane zachowania i akcje, a także skłaniać hejterów do refleksji, może nawet do zmiany sposobu funkcjonowania w relacjach z ludźmi.

– Wskutek bieżącego powszechnego korzystania z szeroko pojętej cyberprzestrzeni każdy z nas jest poddawany co najmniej biernemu oddziaływaniu obecnej tam mowy nienawiści. Jak ta bierność wpływa to na naszą psychikę? Odczuwamy sprzeciw, zobojętnienie, czy wręcz przeciwnie – mniej lub bardziej skrywaną aprobatę, a może nawet chęć eskalacji czy anonimowego odwetu?

– Oczywiście reagujemy zgodnie z naszymi indywidualnymi predyspozycjami, zależy to również od konkretnego kontekstu zdarzeń. Wachlarz spotykanych reakcji może być szeroki. Trzeba rozumieć, że jednym z perfidnych celów napaści i nękania jest doprowadzenie ofiary do bezsilnej złości i tego, by reagowała w równie podły sposób, w jaki została zaatakowana. Przez to prawdopodobnie straci dobre zdanie o sobie, ponieważ nienawidzi tak samo jak jest nienawidzona i stanie się jeszcze bardziej podatna na kolejne ataki.

– Czasami można odnieść wrażenie, że im mocniej hejt jest zwalczany, tym bardziej się upowszechnia.

– Być może dlatego, że napiętnowany jest w sferze oficjalnej, uważanej za wytwór pewnej konwencji, w pewnym sensie „sztucznej”, natomiast w sferze nieoficjalnej hejt ma się niestety świetnie. Jak wspomniałem, przez wielu jest traktowany jako część „kultury” przemocy i agresji, wyraz nieskrępowanej wolności, kwintesencja pewności siebie i dowód na moc własnego (destrukcyjnego) wpływu na innych ludzi. Niestety dla niektórych niszczenie innych osób w atmosferze nienawiści i w asyście grona współsprawców daje doprawdy sadystyczną satysfakcję.

– Jak chronić własną kondycję psychiczną przez negatywnym wpływem zalewającej nas fali hejtu?

– Mogę zarekomendować książkę Porozumienie bez przemocy Marshalla Rosenberga, nie jako kolejną interesującą lekturę, ale raczej metodę dążenia do porozumienia opartego na empatii i poszukiwaniu tego, co wspólne. Wielu moim pacjentom, którzy zbyt mocno żyją emocjami uniwersum mediów radzę umiar w korzystaniu z nich, „dozowanie” ich w sposób adekwatny do poziomu własnej odporności psychicznej. Nie jest to łatwe, ale możliwe. Można też budować własne środowisko relacji międzyludzkich wolne od mowy nienawiści i od destrukcyjnych, negatywnych emocji. Można wykluczać spośród ulubionych i znajomych prowodyrów mowy nienawiści, można perswadować innym, zwłaszcza naszym bliskim, by nie ulegali wpływom inspiratorów hejtu i zachowań przemocowych, a także reagowali, zachowując się godnie. Ważne jest docieranie do ludzi młodych, wchodzących dopiero w świat mediów i w realia relacji w grupie rówieśniczej. Możemy ich przekonywać, by odmawiali współudziału w praktykach hejterskich. Ponadto możemy, jako wspólnota, konsekwentnie uznawać nienawiść za nieakceptowalny styl odnoszenia się do innych osób. Za coś nienormalnego i niemieszczącego się w definicji człowieczeństwa. Konflikty mogą być rozwiązywane bez przemocy. Świat mediów stał się, zwłaszcza dla osób młodych, naturalnym środowiskiem komunikacji społecznej. Jestem przekonany, że o to środowisko należy dbać, wzmacniając świadomość konieczności odrzucania lub co najmniej filtrowania trucizny hejtu. Raz jeszcze podkreślę, że mam na myśli wymiar personalny czy interpersonalny tych zjawisk, nie mam kompetencji, by definiować metody zwalczania mowy nienawiści w wymiarze prawnym i politycznym. Zdaję sobie sprawę, że to niezwykle paląca, a zarazem trudna do uregulowania bolączka porządku demokratycznego. Niemniej jednak poprzez wygaszanie praktyk przemocowych w relacjach międzyludzkich możemy tworzyć kulturę komunikacji opartą na porozumieniu i współpracy, która ma szansę stać się wzorcem i stylem obowiązującym również w przestrzeni oficjalnej i publicznej.

– Dziękuję za rozmowę

pozostałe wiadomości