Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

O muzyce, ruchu i innych neuronalnych przyjemnościach

Zdjęcie ilustracyjne
fot. Andrzej Romański

dr Ewie Walusiak-Bednarek opowiada prof. dr hab. Włodzisław Duch

– Do spotkania zainspirowały mnie dwa Twoje teksty – Tańczące mózgi, tańczące ciała i Od dźwięków gwizdanych do rapu, ale napisałeś też szereg innych artykułów dotyczących neuroestetyki.

– Neuroestetyka interesuje mnie raczej pobocznie. Nie jest to dziedzina, którą na UMK szczególnie rozwijamy czy planujemy rozwinąć szerzej. Ale ten wątek w mojej pracy gdzieś się co jakiś czas pojawia. Zaczęło się kilkanaście lat temu, kiedy na zaproszenie organizatorów wygłosiłem referat na konferencji w Poznaniu[1]. Potem trochę innych rzeczy[2]. Ostatnio próbuję pisać o wyobraźni słuchowej i czymś, co nazywam agnozją wyobrażeniową[3]. Deficyty przetwarzania informacji zmysłowej, czyli agnozje, mogą być różne. Na przykład niektórzy ludzie nie mają poczucia rytmu, ale melodię są w stanie rozpoznać czy nawet zagrać. Albo z kolei mają problemy z konturami melodycznymi, albo nie rozpoznają instrumentów, a więc barwy dźwięku. Tych różnych agnozji jest ze trzydzieści.

– A u artysty wszystko musi działać dobrze.

Aby być dobrym artystą, dobrze jest mieć wyobraźnię. Trzeba umieć sobie wyobrazić to, co się chce wyrazić. Ludzie różnią się pod tym względem bardzo mocno. Jest taka dziedzina psychologii – psychologia różnic indywidualnych. W kognitywistyce różnice te badamy, przyglądając się mechanizmom neuronalnym. Próbujemy zrozumieć, jak to się dzieje, że każda cecha ma pewien rozkład. Są ludzi mali, średni, wysocy – ludzi bardzo małych i bardzo wysokich jest niewielu. Większość jest ludzi o średniej wysokości. Podobnie jest z wyobraźnią. Są ludzie, którzy nie potrafią odróżnić rzeczywistości od tego, co sobie wyobrażają. Codzienna, bezpośrednia stymulacja przywołuje nasze mózgi do analizy tego, co jest ważne w danym momencie, ale w chwilach relaksu niektórzy ludzie mogą mieć niezwykle żywą wyobraźnię. Jedną z rzeczy, którą ludzie bardzo się różnią, jest właśnie żywość wyobraźni, i to w bardzo różnych aspektach. Na przykład można mieć bardzo dobrą wyobraźnię… smakową. Ja takiej wyobraźni absolutnie nie mam. Ale moja żona, patrząc na jakieś składniki, od razu wie, jak je połączyć! Wyobraża sobie, jak to będzie smakować! Nie pojmuję, jak to jest możliwe, a Ty?

– Mhm… Chyba mam podobnie jak Twoja żona. Ale nigdy nie myślałam, że jest to kwestia wyobraźni. Pomyślałabym raczej o predyspozycjach genetycznych i – przede wszystkim – o doświadczeniu, może pamięci, może nauce?

– No tak, ale co to są te predyspozycje genetyczne i to doświadczenie? Wszystko to – to są procesy zachodzące w mózgu. Predyspozycje genetyczne powodują, że pewne połączenia w mózgu, czy pewne obszary, są lepiej rozwinięte i przetwarzają informacje w bardziej precyzyjny sposób. Podobnie doświadczenie, które powoduje, że nasze ścieżki neuronalne się wzmacniają; jeśli coś powtarzamy wiele razy, określone ścieżki w mózgu się rozwijają. I jedno, i drugie ma wpływ na to, jak nasze mózgi działają. Każda stymulacja zmysłów pobudza mnóstwo rzeczy. Żeby mieć przyjemność ze słuchania muzyki czy oglądania tańca, wiele rzeczy musi się dobrze zgrać. Po pierwsze musimy się w prawidłowy sposób nauczyć analizować dane zmysłowe. Z tym jest duży kłopot, bo ludzie przestali się już skupiać na odczuwaniu muzyki czy ogólnie sztuki. Może jeszcze podskakują, bo rytm nas porusza, natomiast wsłuchiwanie się w muzykę, umiejętność dostrzegania pewnych struktur, harmonii, barw dźwięków – należą do rzadkości. Coraz mniej ludzi to potrafi. Znam ludzi, którzy lubią muzykę, nawet sami grają, ale nie są w stanie wysłuchać więcej niż 30 sekund nowej piosenki, przeskakują z jednej na drugą. Nasze możliwości skupiania się z powodu rozpraszania, którego dostarcza nam współczesność, głównie media społecznościowe, są coraz gorsze.

– Można jakoś to wyćwiczyć?

– Próbuje się rozwijać teorię nauczania, jak postrzegać muzykę bardzo szczegółowo. Taką teorię stworzył Edwin Gordon i nazwał ją audiacją. Idea jest taka: tak jak uczymy się rozumieć mowę, tak możemy nauczyć się rozumieć muzykę. W języku można wyróżnić elementy, które pobudzają nasze wyobrażenia i zmysły. Podobnie można nauczyć się analizować muzykę – krok po kroku. W Bydgoszczy jest szkoła muzyczna działająca w oparciu o teorię Gordona. Profesor Ewa Zwolińska z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego napisała na temat nauczania muzyki metodą Gordona kilka książek. I zajmuje się audiacją. To specjalny program nauki dostrzegania różnych elementów muzyki, tonacji, wzorców melodycznych, rytmicznych, rozwoju wyobraźni muzycznej, improwizacji. Większość z nas tego dostrzec nie umie. A jak nie dostrzega, to mnóstwo rzeczy traci. Coś nam się podoba z grubsza, ale nie jesteśmy w stanie postrzec tego w szczegółach. W taki sposób, jak rozumiemy słyszane zdania – bardzo złożone konstrukcje jesteśmy w stanie powiązać z tym, co już wiemy. Żeby coś zrozumieć, musimy nauczyć się to analizować, na wstępnym etapie.

– Ale to nie wystarczy, żeby uprawiać muzykę?

– Nie, to oczywiście nie wystarczy. Oprócz tego, że musi pojawić się rozumienie, czyli określone mechanizmy związane ze zmysłami i analizą przesyłanych przez nie sygnałów w korze potylicznej i skroniowej, to potrzebna jest jeszcze możliwość wykonywania precyzyjnych ruchów. No i to jest zupełnie zdumiewające! Jak to możliwe, że ktoś łapie skrzypce i naciska struny dokładnie tam, gdzie trzeba? Że to „a”, które wyprodukuje, zestraja w obrębie jednego Herza, czy nawet dokładniej, z tym, co gra orkiestra? Ktoś podaje ton: „a a a”, a ktoś łapie za skrzypce, ciągnie smyczkiem i – jest „a”! Jak to jest możliwe, że dokładnie trafiamy w takie właśnie miejsce? Przecież to jest kwestia ułamków milimetra.

Dzisiaj moja żona bawiła się w wyrywanie pokrzyw, sparzyła sobie ręce i potem okazało się, że cierpi na neuropatię palców, nie odczuwa w nich żadnych wrażeń dotykowych. Jeśli coś takiego zdarzyłoby się muzykowi, nie byłby w stanie zagrać dobrze dźwięku. Część z tego, co wiemy o świecie, wynika z odczuć głęboko wewnętrznych. Na podstawie sygnałów zbieranych z ciała można przewidzieć, jaka jest jego pozycja. Człowiek, gdy zamknie oczy, posługuje się głównie propriocepcją, czyli informacją płynącą z wnętrza ciała. I te wrażenia czuciowe pozwalają nam trochę zorientować się w przestrzeni. Znów – jedni są w tym lepsi, inni gorsi. Są takie kultury, w których ludzie rozpoznają kierunek bezwzględny (np. Aborygeni, Polinezyjczycy, Balijczycy, Namibijczycy). Gdy takiego człowieka postawić w ciemnym pokoju, okręcić parę razy, i poprosić: – „Idź na północ!” – To on idzie na północ! To jest zupełnie zdumiewające. My nie orientujemy się tak w stronach świata, tylko mówimy: „Na prawo, po lewej, obok czegoś, za...”. A są ludzie, którzy mają wyczucie położenia kierunków geograficznych. Bardzo się kiedyś zdziwiłem, gdy byłem w Pekinie i zapytałem, w którą stronę mam iść do jakiegoś placu, a pani w restauracji powiedziała mi, że na północny wschód. Ja oczywiście nie wiedziałem, w którym kierunku mam iść.

– Mapy Google też nas kierują w ten sposób, trochę w naszej kulturze bez sensu.

– No, tak. Ale my także mamy oczywiście odczucia wewnętrzne, które pomagają nam orientować się w przestrzeni. To one właśnie pozwalają zjednoczyć się z muzycznym instrumentem. Gdy ktoś gra wiele lat, instrument staje się niejako jego rozszerzeniem. Jest taka filozoficzna teoria rozszerzonego umysłu. Idea jest taka, że procesy w mózgu są silnie związane z naszym środowiskiem i możliwościami naszego działania w naszym otoczeniu. Dlatego czasem nie można ich oddzielić od procesów środowiskowych. Reagujemy na wiadomości napływające z daleka, a więc stany naszego umysłu mogą być spowodowane tym, co się dzieje w różnych, odległych miejscach. Ale tu też chodzi na przykład o taką sytuację, gdy prowadzę samochód, reagując automatycznie, kiedy podskakuje na wybojach, i o to, jak mój umysł reaguje na to, co widzę z odległości. Rozszerzeniem mojego umysłu jest też smartfon czy tablet, które bez przerwy noszę. Wpływają one na stan mojego umysłu, bo wiem, co w nich mogę znaleźć, nie muszę wszystkiego pamiętać. Łatwiej jest wiedzieć, gdzie coś jest, niż to w szczegółach pamiętać. Te artefakty zewnętrzne są częścią naszego „bycia w świecie”. Wiele teorii w kognitywistyce rozwija się wokół takich idei. Granie na instrumentach powoduje, że też stają się częścią naszego odczuwania „bycia w świecie”.

– Na czym to dokładnie polega?

– Mamy analizę percepcji, korę zmysłową, która powoduje, że jakieś informacje docierają do kory skojarzeniowej, ale żeby odpowiednio to wykorzystać, potrzebna jest możliwość działania. Kora mózgu związana z percepcją jest z tyłu głowy (w obszarze potylicznym i skroniowym). Obszary, które analizują informacje czuciowe, są bliżej środka (płaty ciemieniowe). Ale z tyłu za nimi są fragmenty kory ciemieniowej, które tworzą mapę relacji przestrzennych, głównie dzięki informacji wzrokowej, ale też czuciowej. Tak więc kiedy już wiem, że mój widelec jest na stole, to dlatego, że pojawiła się pewna aktywacja części ciemieniowej kory. I ta informacja pobudza odpowiedni obszar w korze ruchowej. To są takie połączenia percepcja-działanie. Percepcja związana z ustaleniem położenia postrzeganego przedmiotu w przestrzeni dodatkowo jest związana z tym, że wiem, co to jest. Ale to jest wynikiem analizy i przesyłania inną drogą wzrokową informacji, która trafia do tylnej części kory skroniowej.

W każdym razie, gdy mózg ustali, gdzie jest postrzegany przedmiot, to przekazuje tą informację do kory ruchowej, która pozwala mi wykonać pewne czynności. Jest szereg rodzajów ruchów, które mamy dobrze wytrenowane od dzieciństwa: sięganie, łapanie, wkładanie jedzenia do ust. W czasie ćwiczeń fizycznych, gry na instrumencie czy ćwiczeń tanecznych uczymy się nowych ruchów. Jakość sprzężenia percepcji i działania bardzo mocno warunkuje zdolności wykonywania pewnych czynności. Ale oprócz tego, żeby chcieć coś zrobić, potrzebna jest motywacja, trzeba mieć z tego przyjemność. To jest jeszcze kolejna, trzecia droga wymagająca przepływu informacji w mózgu. Pierwsza to zmysły i podstawowa analiza danych zmysłowych, druga to postrzeżenie i działanie, czyli możliwość celowego ruchu, ale trzecia droga to postrzeżenie i wywoływanie wrażeń przyjemnych. Do tego konieczne jest, aby to, co dostarczają nam zmysły, co analizowane jest w korze zmysłowej, a następnie w korze skojarzeniowej, jakoś wpływało na ośrodki, które są w głębi mózgu i których aktywność koreluje się z odczuwaniem przyjemności (i też innych emocji), albo też dodatkowo powodowało wydzielanie się neurotransmiterów wpływających na wiele procesów, które zachodzą w całym mózgu. W szczególności chodzi tu o dopaminę.

Tak więc można umieć coś robić, nawet bardzo dobrze, ale nie czerpać z tego żadnej przyjemności. Znam ludzi, którzy naprawdę potrafią bardzo dobrze śpiewać, grać na instrumencie czy bardzo dobrze malować, ale nie robią tego, bo im się nie chce, bo nie znajdują w tym wielkiej przyjemności. I odwrotnie. Sam próbowałem malować, co mi nie wychodziło, sam próbowałem grać, co mi też nie bardzo wychodzi. W młodości trochę wysiłku w to włożyłem, ale okazało się, że nie mam talentu. Ale co to jest ten talent? Talent to jest zdolność mózgu do przetwarzania w bardzo precyzyjny sposób różnymi drogami informacji. Po pierwsze zdolność do analizowania tego, co dostarczają zmysły, po drugie zdolność do działania w oparciu o to, co zmysły wykrywają, po trzecie zdolność do wpływania na ośrodki podkorowe w układzie limbicznym, które tworzą wrażenie przyjemności i dają motywację do działania.

Dobry muzyk musi mieć sprawne te trzy drogi; połączenia między zmysłami, orientacją i stanami emocjonalnymi muszą być bardzo dobrze rozwinięte i zsynchronizowane. Wtedy ma możliwości działania i ma motywację do działania, może rozwinąć wyobraźnię i pamięć muzyczną. Jest kilka niesłychanych przykładów takiej doskonałej synchronizacji. Mieliśmy kiedyś Mozarta, a teraz mamy Almę Deutscher[4], dziewczynkę, która od drugiego roku życia gra na fortepianie, od trzeciego na skrzypcach, a od szóstego komponuje poważne dzieła. W wieku dziewięciu lat zaczęła tworzyć operę, skończyła ją w wieku 11 lat. Opera nazywa się Cinderella i wystawiła ją Filharmonia Wiedeńska pod dyrekcją Zubina Mehty. Był to wielki sukces! Niesłychany fenomen! W mózgu tej dziewczynki wszystkie te drogi dobrze działają, precyzyjnie analizują informacje. Ma też motywację do tego, żeby tworzyć.

To jest taka wiedza, która w obszarach kształcenia artystów powinna nas interesować. Można nauczyć się dobrze wykonywać utwory, być na przykład członkiem orkiestry i grać klasyczne rzeczy, robić to w sposób doskonały, ale samemu nie komponować, nie improwizować. Można nauczyć się grać bardzo dobrze, bo ma się możliwości odtwarzania pewnych rzeczy, analizy sygnałów i wpływu na swoje ruchowe zdolności.  Ale przy tym być zmęczony tą pracą, ciągłym robieniem tego samo. I może być też tak, że człowiek nie jest taki sprawny, ale ma przyjemność z tego, co robi. W związku z tym jego mózg bez przerwy podrzuca mu jakieś schematy ruchowe i ciągle improwizuje, i nawet jak gra coś z nut i robi błędy, to jest w stanie załatać je jakimiś dodatkowymi frazami. Ciągle tak mam, trzeba się nauczyć dobrze upadać (śmiech). Trochę rozumiemy w tej chwili mechanizmy stojące za kreatywnością. Jest ona związana z tym, że unikamy rzeczy standardowych, powtarzających się, a zaczynamy zwracać uwagę na możliwości różnych wariancji wokół schematów, których się wyuczyliśmy. Tak więc jest wiele różnych aspektów tego, czy i jak człowiek może nauczyć się muzyki.

– A jak jest z tańcem?

– Taniec jest jeszcze rzeczą trudniejszą, bo angażuje całe ciało[5]. W związku z tym jest to nie tylko postrzeganie rytmu, ogólnie muzyki, ale też zdolność do wykonywania pewnych ruchów i czynności, których normalnie na co dzień nie wykonujemy. Jeśli się temu przyjrzeć z ewolucyjnego punktu widzenia, widać, że wykazanie się umiejętnościami ruchowymi jest bardzo istotne na przykład przy doborze partnera. Niektóre samce ptaków, szukając partnerki, wykonują fantastyczne tańce połączone ze śpiewem. Tańczą także niektóre ssaki i ryby. Mandaryny królewskie tańczą przepięknie. W zeszłym roku nurkowaliśmy w Egipcie i natrafiliśmy na dwie najeżki, nazywane też diodonami, bo często pływają w parach. Ryby te mają 3/4 metra i oczy jak krowa. Widzieliśmy, jak krążyły wokół siebie w tańcu przez dobre trzy dni. Nagrałem to i wystawiłem na YouTubie, warto to obejrzeć. Człowiek wisi sobie w dość płytkiej wodzie, a one pływają i kręcą się wkoło, w ogóle nie zwracając uwagi na świat.

Ruch i sprawność działania, ale też sprawność śpiewu to silne bodźce do nawiązania relacji, po prostu dlatego, że ujawniają zdrowie i możliwości osobnika. To działa tak jak ogon pawia – mam taki wielki, piękny, ciężki ogon, a pomimo tego dobrze sobie radzę. Śpiew nas zachwyca, bo poprzez śpiew widzimy sprawny mózg i cały organizm. Wiele z tych rzeczy ma bardzo głębokie ewolucyjne korzenie.

– Nie jest to więc ludzka specyfika.

– Jest szereg badań pokazujących, że poczucie rytmu jest dość unikalne. Kiedyś sądziliśmy, że to typowe jedynie dla ludzi. Próbowano nauczyć małpy, żeby rytmicznie stukały, gdy widzą coś, co się rytmicznie porusza lub słyszą rytmiczne dźwięki. Okazało się to praktycznie niemożliwe. Po roku ćwiczeń pięć razy dziennie, pięć dni w tygodniu małpa w końcu uczy się stukać, ale nie tak jak człowiek. Człowiek, widząc ruch, stuka tak, żeby dźwięk pojawił się w odpowiednim momencie, tym samym, co ruch. Małpa potrafi stuknąć tylko po zobaczeniu tego ruchu. Czyli nie jest w stanie przewidywać. Nie wie, co będzie dalej. Ludzie doszli więc do wniosku, że mamy jakieś szczególne zdolności dotyczące rytmu. Potem jednak okazało się, że poczucie rytmu mają też papugi. Ktoś kiedyś wpuścił w YouTuba tańczącą i wystukującą nóżką rytm papugę. Filmikiem zainteresował się amerykański kognitywista i muzykolog Aniruddh Patel. Skontaktował się z właścicielem, zrobił eksperymenty i okazało się, że rzeczywiście papuga wyczuwa rytm i antycypuje jego zmiany. Umie skakać do różnych piosenek, także puszczanych z różną szybkością.

O tym, że mamy unikatowe poczucie rytmu, pisał Darwin w Pochodzeniu człowieka. Poświęcił temu bodaj dziesięć stron. Gdy się okazało, że papugi też to potrafią, zaczęto się zastanawiać, jaki jest tego mechanizm. Najbardziej prawdopodobna hipoteza jest taka, że zwierzęta, które mają zdolność uczenia się różnego rodzaju wokalizacji, w szczególności mowy, jak w przypadku człowieka, ale też śpiewu, jak w przypadku ptaków – mają liczne połączenia pomiędzy korą słuchową, która jest w części skroniowej, i korą ruchową, która pozwala na podstawie tego, co się słyszy, dobrze imitować dźwięki. Niektóre ptaki są świetne w imitacji tego, co słyszą. Jest kilka gatunków ptaków, które w fantastyczny sposób są w stanie powtórzyć każdy dźwięk. To wymaga specjalnych, silnych i bezpośrednich połączeń pomiędzy korą słuchową i ruchową.

Tak więc hipoteza jest taka: poczucie rytmu mają zwierzęta, które mają zdolność do nauczenia się wokalizy (śpiewu lub mowy). Małpy wydają okrzyki, ale to nie jest komunikacja werbalna, która wymaga rozłożenia ciągu dźwięków na segmenty mające znaczenie, a więc na wyrazy i w głębszej strukturze – fonemy. W przypadku śpiewu też są frazy, które można rozbić na mniejsze elementy. A więc wydaje się, że poczucie rytmu mają nie tylko ludzie. Wokalizacja łączy korę słuchową i ruchową, co pomaga w segmentacji mowy. Nasze zdolności muzyczne są silnie związane ze zdolnościami językowymi.

Natomiast zdolności taneczne wiązałbym z tym, że nie wszystko daje się wyrazić słowami. Mowa gestów była kiedyś niezwykle istotna. Na Evolangu – międzynarodowej konferencji zorganizowanej parę lat temu w Toruniu przez zespół prof. Przemysława Żywiczyńskiego byli naukowcy, którzy pokazywali filmy zrobione w Afryce. Dotyczyły one między innymi gestów różnych kultur szympansów. Tych kultur jest koło 50; w inny sposób się witają, w inny komunikują. Pewne grupy się rozumieją, bo nauczyły się od siebie różnych gestów, inne – nie. Były też filmy o ludziach, którzy mieszkają w buszu w Afryce centralnej. Jest tam wiele plemion, które mieszkają na tym samym terenie przynajmniej od 25 tysięcy lat. I wiele się w tym czasie w ich środowisku i stylu życia nie zmieniło. Zachowano tam bardzo wiele pierwotnych obyczajów. Opowiadając o polowaniu, robią to, używając niewielu słów, a bardzo wielu gestów i ruchów.

Jest też bardzo wiele badań o tym, jak przepływ informacji poprzez gestykulację wpływa na rozwój dzieci. Niemowlęta zanim są w stanie opanować precyzyjne wyrażanie się za pomocą dźwięków, są w stanie pokazywać bardzo różne rzeczy. Są książki o tym, jak porozumiewać się z niemowlakami za pomocą gestów. Niemowlę jest w stanie nauczyć się koło stu różnych gestów, zanim nauczy się mówić. To są bardzo głębokie mechanizmy. Ruch sprawia nam przyjemność, bo prowadzi do celu. Ruch jest również silnie związany z zabawą. Wiele osób pewnie widziało w Internecie filmik, jak głodny biały niedźwiedź biegnie do psa husky, a ten zaczyna się z nim bawić. I niedźwiedź się z nim bawi! – zamiast zaatakować! Zwierzęta  też bardzo cenią zabawę. Widać, że to wyzwala w nich poczucie przyjemności.

– Śpiew i taniec w różnych kulturach ma różne znaczenie.

– Śpiew i taniec są istotną częścią różnych kultur z wielu powodów. Członkowie kultur pierwotnych w czasie nowiu, kiedy było ciemno, w obawie przed dzikimi zwierzętami siedzieli przy ognisku całą noc i śpiewali, wykrzykiwali coś rytmicznie. Czyli śpiew dawał poczucie bezpieczeństwa. Wiadomo też, że w małych związanych silnie grupach, gdzie nie ma wymiany genów, mogą pojawić się choroby dziedziczne. Wiedzieli to już ludzie pierwotni, w instynktowny sposób wiedzą to zwierzęta. Z tego powodu trzeba pozyskiwać osobniki z obcych grup. Żeby zachęcić młodą szympansicę do odejścia ze swojego stada, grupa młodych szympansów zbiera się i zaczyna razem głośno wyć. I to działa! A porzucenie swojego stada jest przecież ogromnym stresem. Bodźce dźwiękowe mogą więc bardzo silnie wpływać na nasze stany emocjonalne. I podobnie ruchy. Są ruchy, które powodują, że się boimy. Są też ruchy przyjazne.

Taniec i muzyka w różnych kulturach rozwijały się bardzo różnie. W niektórych osadzone są bardzo głęboko. W tańcach indyjskich każdy ruch ma sens, ma znaczenie. W Azji każda w zasadzie kultura – i tajska, i birmańska, i indyjska, i indonezyjska uprawiała tańce związane z mitologią. To nie jest taki sobie taniec, tylko taniec, który opowiada pewną historię. Tam każdy ruch jest ważny. I te fantastyczne wygięcia rąk! Zupełnie inna, niesamowita muzyka! Mechanizmy poznawcze związane z kulturą również wpływają na naszą percepcję i odczuwanie przyjemności. Czyli oprócz tych warstw, o których mówiłem, jest jeszcze warstwa związana z kulturą. Kultura narzuca nam sposób patrzenia na świat. Kiedy Europejczycy dotarli do Afryki i zobaczyli brązy z Beninu, uznali je za sztukę prymitywną. A to jest fantastyczna sztuka, która w odróżnieniu od tego, co było wówczas w XVI wieku w Europie, nie była realistyczna. Wyolbrzymiała ona pewne cechy ludzi i zwierząt w sposób bardzo kreatywny. W ogóle sztuka afrykańska jest niesłychana.

Wracając jeszcze do tańca. Kilka dni temu byłem w Asconie, w południowej części Szwajcarii. Tam zaczynał Rudolf Laban. Próbował zrobić to, co Gordon z muzyką, czyli próbował przeanalizować ruchy tak, aby stworzyć pewien zapis dla choreografów, stworzyć język pozwalający na analizę ruchu. Nazywamy się to Labanowską analizą ruchu. Naziści przepędzili Labana z Ascony, chyba już w 1934 roku. Osiedlił się w Londynie. Stworzył tam szkołę, teraz jest to instytut analiz ruchu. Na świecie są też inne instytuty oparte na jego teorii. Te badania – jakie są ruchy podstawowe, jak to się wiąże z percepcją, do jakich ruchów jesteśmy zdolni – są w tej chwili dość daleko zaawansowane. Kiedy odkryto neurony lustrzane, zaczęto badać, jak zachowuje się kora ruchowa przy typowych ruchach, takich jak chwytanie czegoś, wyciąganie ręki, wkładanie czegoś do ust itd. Okazało się, że w korze ciemieniowej jest taki obszar, który analizując wrażenia zmysłowe i wewnętrzne z ciała, jest w stanie przesłać informacje do kory ruchowej, w której z kolei są takie jakby mikroprogramy, jak wykonywać określone czynności. Dzieci długo się uczą, zanim trafią do ust, muszą trenować te podstawowe ruchy – odsłanianie czegoś, wyciąganie. Internalizacja tego, jak nasze ciało się zachowuje, jak możemy wpływać na środowisko i jak możemy to rozumieć na podstawie naszych własnych odczuć wewnętrznych, zajmuje dobrych parę lat.

­­– Szkoda trochę, że nie zamierzacie tej niesamowitej, szerokiej tematyki rozwijać na UMK.

– Może szkoda, ale w kognitywistyce jest mnóstwo ciekawych tematów. Ja bardziej się martwię, że w Polsce w ogóle mało jest osób zainteresowanych tymi sprawami.  Uniwersytet w Princeton stworzył listę czasopism dotyczących ruchu, ruchoterapii, wpływu ruchu na aspekty medyczne i poznawcze. Jest na niej 180 czasopism, w 23 językach. W tym, ciekawostka – 8 koreańskich. I nawet jedno ukraińskie. I nie ma tam żadnego czasopisma polskiego.

– Tym bardziej szkoda. W każdym razie pamiętajmy, że tańczenie tanga może nas ochronić przed Alzheimerem, a flamenco, no cóż! Flamenco jest dobre na wszystko.

[1] Duch W. (2007) Neuroestetyka i ewolucyjne podstawy przeżyć estetycznych, w: Współczesna neuroestetyka, red. P. Baranowski, Wyd. Poli-Graf-Jak, Poznań, s. 47–52.

[2] Na przykład Duch W. (2013) Amuzja Wyobrażeniowa, w: Neuroestetyka muzyki, red. P. Podlipniak i P. Przybysz. Wydawnictwo Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, s. 243–266.

 

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Click to zoom the picture. Click to zoom the picture.