
Z badaczami i konserwatorami pelplińskiej Biblii Gutenberga rozmawia Ewa Walusiak-Bednarek
– Powiedzcie, proszę, jak doszło do tego, że nasz wspaniały Wydział Sztuk Pięknych miał możliwość coś tak niesamowitego robić?
Juliusz Raczkowski – Z Diecezją Pelplińską współpracujemy od 15 lat, przy różnych projektach związanych z obiektami, które są jej własnością. Pomysł na pracę nad Biblią Gutenberga wziął się stąd, że społeczeństwo zaczęło domagać się udostępnienia oryginału.
– Społeczeństwo zaczęło się domagać? To znaczy kto?
JR – Tzw. lokalna wspólnota patrymonialna. Po prostu ludzie z Pelplina, z Tczewa, z Kociewia, którzy pamiętali, że kiedyś mogli oglądać oryginał Biblii, a od ponad 20 lat oglądają tylko kopię, zaczęli pytać o oryginał. Gdy w Diecezji nastąpiły zmiany personalne, zaczęto się zastanawiać, czy powrót Biblii jest możliwy. Ona przez te 20 lat była w Muzeum, w szafie pancernej.
– Przez 20 lat przetrzymywano Biblię w szafie?
JR – Była pokazywana okazjonalnie. Wyciągano ją na kilka godzin i z powrotem trafiała do szafy. No więc pojechaliśmy do Pelplina i pokazano nam Biblię. Z obiektami zabytkowymi jest zwykle tak, że gdy się je ogląda z zewnątrz, to całkiem nieźle wyglądają jak na swoje kilkaset lat. Natomiast w przypadku pelplińskiej Biblii od razu było widać, że nie było jej w tej szafie dobrze. Zwłaszcza medium, na którym powstała, czyli papier – wyglądał źle, ale i oprawa miała spore uszkodzenia. Wówczas Biblia absolutnie nie nadawała się do ekspozycji. Mieliśmy świadomość, że ze względu na jej rangę, musimy przed konserwacją ją przebadać, sięgając po wszystkie obecnie dostępne – przede wszystkim – nieinwazyjne narzędzia i metody. Że musimy badać ją w sposób nieniszczący – od samego początku było dla nas wszystkich jasne. W naszym zespole świetnie się pracuje, bo wszyscy rozumiemy się bez słów. Pojawia się słowo konserwacja, to jest oczywiste, że tylko zachowawcza, z pakietem badawczo-naukowym.
Potem rozpisaliśmy projekt. Pozostawała kwestia środków finansowych na jego realizację. Uczelnia nie ma możliwości pozyskania pieniędzy na taki cel, z pewnością nie na konserwację i doposażenie pracowni konserwatorskiej w Bibliotece Diecezjalnej w Pelplinie, gdzie w zasadzie prawie wszystko się działo. Wymyśliliśmy więc, że wystartujemy do któregoś z projektów, ogłaszanych co roku przez różne fundacje Spółek Skarbu Państwa, które w swoich statutach mają zapisy dotyczące dotowania projektów związanych z dziedzictwem kulturowym i nauką. Napisałem dla Diecezji Pelplińskiej dwa projekty do Fundacji Orlen Pomorza i do ówczesnej Fundacji PKO. No i się udało. Część środków dołożyła Diecezja. Tak rozpoczęliśmy realizację projektu „Ratujemy Pelplińską Biblię Gutenberga”.
Od razu zakładaliśmy, że prace będą trwały kilka lat. Rozłożyliśmy je na etapy, po prostu dlatego, że sam obiekt tego wymagał. Badania Biblii trwały dobrze ponad rok, chociaż w jakimś momencie ich przeprowadzania zostały już włączone pewne zabiegi konserwatorskie.
Teraz jesteśmy na finiszu drugiego etapu projektu, części, która ma na celu upowszechnienie tego zabytku. No cóż! Mało kto wie, że rzecz tak bezcenna jest w polskich zbiorach, mało kto ma świadomość znaczenia, rangi i wartości tego zabytku. Dziś właśnie, 23 marca kończy się specjalny pokaz w najważniejszej galerii sztuki średniowiecznej w Polsce, czyli galerii w Muzeum Narodowym w Warszawie. Biblia była tam pokazywana sześć tygodni. Zorganizowanie tego nie było proste; Muzeum Diecezjalne w Pelpinie nie ma żadnego pracownika, Muzeum Narodowe w Warszawie ma ich koło pięciuset. Skoordynowanie działań nie było łatwe. Ale wszystko się udało! Mamy już też statystyki odwiedzin Biblii. Był to strzał w dziesiątkę. Tak zwane piki frekwencji poszły w górę, tylko Chełmoński ostatnio w MNW miał wyższe! W pierwszy weekend pokazu, w sobotę Biblię odwiedziło 1500 osób, w niedzielę – 1800. Średnio w tygodniu 6000 ludzi obejrzało naszą Biblię. To niezwykle ważne, że udało się upowszechnić świadomość wartości Biblii poza Kociewiem.
Zorganizowano też trzy wykłady towarzyszące pokazowi, których nagrania udostępniono na platformie streamingowej. Wygłosiłem pierwszy z nich. Po tygodniu miał 5700 wyświetleń. To niesamowite, ile osób zainteresowało się naszą Biblią. Teraz przechodzimy do kolejnego etapu – otwieramy w Pelplinie wystawę stałą „Wokół pelplińskiej Biblii Gutenberga”. Biblia jest jej osią, wokół fenomenu książki zbudowaliśmy narrację dotyczącą także samego tekstu Pisma Świętego i wynalazku Gutenberga. Na wystawie można zobaczyć kopię wynalazku, a także rozmaite wydania Biblii, w tym średniowieczne pocysterskie manuskrypty ze zbiorów Biblioteki Diecezjalnej w Pelplinie, XIX-wieczne wydanie Biblii w tłumaczeniu Jakuba Wujka ilustrowane 230 drzeworytami Paula Gustave’a Doré czy wydaną w tysiącach egzemplarzy Biblię Tysiąclecia i jej kieszonkowe wydanie. Biblia kieszonkowa to fenomen, ma 1300 stron, grubość jednej karty nie dochodzi do dwóch tysięcznych milimetra.
– Nazwa projektu „Ratujemy pelplińską Biblię Gutenberga” jednoznacznie sugeruje, że nie była ona w dobrym stanie.
Jolanta Czuczko – Najprościej można ująć to tak: jak zobaczyliśmy Biblię pierwszy raz, po wyjęciu z szafy pancernej, od razu pojawiło się pytanie o jej stan pod względem zagrożeń biologicznych, a w szczególności mikrobiologicznych. Wszystkie polimery naturalne, czyli w przypadku Biblii zarówno celuloza – podstawowy składnik papierowych kart i drewnianych okładzin, jak i kolagen – główny składnik skórzanego obleczenia oprawy, w sprzyjających warunkach mogą ulec szybko postępującej biodegradacji. Stąd już w pierwszym etapie działań staraliśmy się stwierdzić, czy elementy składowe księgi uległy uszkodzeniu w wyniku czynników mikrobiologicznych i czy są one nadal aktywne.
Po badaniach mikrobiologicznych, ale też po dalszych szeroko zakrojonych analizach i po rozpoznaniu techniki poszczególnych materiałów, ingerencji i elementów wtórnych, a także po poznaniu losów Biblii można powiedzieć, że generalnie oba woluminy przetrwały w stosunkowo dobrej kondycji. Oczywiście z pewnymi wyjątkami jak zabrudzone, starte i poprzerywane skórzane oprawy oraz w dużej części niemal zupełnie rozmyte rękopiśmienne rubryki, a także lokalnie uszkodzony na marginesach papier wielu kart w obu tomach Biblii. W każdym razie – nie była ona w tak tragicznym stanie zachowania, jak się spodziewaliśmy. Natomiast rzeczywiście od razu musieliśmy opracować koncepcję działań, które koniecznie trzeba podjąć, by przedłużyć trwałość, podnieść stabilność konstrukcji kodeksów, a jednocześnie zachować wszystkie pierwotne i historyczne składowe. A więc zarówno warstwę artystyczną – oprawy, bo one też są bardzo cenne, jak i zawartość; rękopiśmienną i oczywiście drukowaną. Ale także wszystkie te elementy, które mogą być postrzegane jako pewne niedokładności, a nawet błędy, a obecnie dla nas stanowią bardzo istotne wskazówki do dalszego zgłębiania tajników warsztatu drukarskiego Gutenberga.
Pelpliński egzemplarz Biblii Gutenberga jest świetnym przykładem (udanej) próby wprowadzenia zupełnie nowej technologii, zupełnie nowego pomysłu na rozpowszechnianie tekstu. Pierwszy raz na przykład opracowywano tusz drukarski, farbę do wykorzystania z ruchomymi, metalowymi czcionkami. Przyjęliśmy, że skład tej farby będzie podobny do składu późniejszych farb drukarskich, w których z reguły jest żywica, olej lniany i sadza. A tu się okazało, że niekoniecznie.
Warstwa druku zachowała się w sposób fantastyczny. Naprawdę w niewielu książkach drukowanych, nawet w inkunabułach jest taka błyszcząca, czarna, niepopękana farba... Warsztat Gutenberga po prostu trafił w dziesiątkę, rozpoczynając produkcję w nowej technologii. W tej chwili jeszcze nie wiemy dokładnie, jakiej receptury drukarze użyli. Trzeba zaznaczyć, że w pracy z dziełami zabytkowymi, zwłaszcza tak cennymi musimy ograniczyć metody badawcze do analiz nieinwazyjnych.
– Nie możecie zeskrobać farby.
JCz – Nie możemy. Z pewnością nie możemy pobrać dużej ilości materiału oryginalnego, która ułatwiłaby chemikom dokładne przeanalizowanie składu i proporcji komponentów. Można pobrać jedynie mikropróbki, ale generalnie bazujemy na nieniszczących metodach, głównie różnych technikach obrazowania. Te z kolei są trudne w interpretacji i wymagają szerokiej bazy porównawczej, a niekiedy dalszych analiz komplementarnych.
– W jaki sposób można stwierdzić bez analizy próbki, czym jest dana substancja?
JCz – Właśnie ze względu na takie ograniczenia obecnie w badaniu obiektów dziedzictwa kulturowego wykorzystuje się zaawansowaną technologicznie aparaturę umożliwiającą przeprowadzenie analizy (np. składu pierwiastkowego) bezpośrednio na obiekcie bez pobierania próbki. Przy czym uzyskane wyniki są mniej precyzyjne, dostarczają głównie informacji w zakresie jakościowym, a nie ilościowym, czyli możemy uzyskać odpowiedź na pytanie, jakie pierwiastki są obecne, ale nie na pytanie, w jakich dokładnie proporcjach. Ponadto analizy nie ułatwia fakt, iż rozpatrujemy głównie materiał organiczny. Dodatkowo aparatura musiała być mobilna. To była kolejna trudność, Biblię mogliśmy badać w zasadzie wyłącznie in situ. Podróżowała tylko raz. W wielkiej tajemnicy. Zaledwie kilka osób znało czas i miejsce akcji. Przyjechała do Torunia nad ranem.
– Legalnie?
JR – Bardzo legalnie. W „towarzystwie” kontrterrorystów, we współpracy z Wojewódzką Komendą Policji z Gdańska. Blok Szpitala Miejskiego na Batorego zamknięto, od godziny piątej nieczynny był parter skrzydła B. Szpital ma doskonałą pracownię obrazowania. Pierwszy obiekt zabytkowy wsadziłem tu do tomografu w roku 2012. Mamy więc wprawę, poza tym pracownicy Szpitala znają nasze oczekiwania. Biblii w konwoju towarzyszył ksiądz Dyrektor Muzeum oraz ksiądz Ekonom Diecezji z Pelplina. Po przyjeździe do Torunia powiedzieli, że nigdy jeszcze tak szybko nie dotarli na miejsce. Cała operacja, a więc podróż w obie strony wraz z badaniem, zajęła koło pięciu godzin. Niewiele, prawda?
– Co taki tomograf może nam o Biblii powiedzieć?
Dorota Jutrzenka-Supryn – Pokazuje jej budowę techniczną w sposób absolutnie nieniszczący oraz stan zachowania niewidocznych elementów bloku księgi. Technika tomografii pozwala nam obejrzeć Biblię jako przedmiot trójwymiarowy. Oczywiście dotychczas największe zainteresowanie skupiało się na tekście Biblii. Natomiast my, jako konserwatorzy, jako osoby, które muszą zadbać o to, żeby przetrwała materia zabytkowa, najbardziej jesteśmy zainteresowani wszystkimi detalami w aspekcie materialnym. Nie mogliśmy Biblii dotykać, nie mogliśmy demontować jej elementów. Tomografia komputerowa pozwoliła nam uczynić to wirtualnie. Obejrzeć ją właśnie jako pełen trójwymiarowy artefakt, obserwować obrazy milimetr po milimetrze. Pozwoliła nam dokładnie ustalić, jakie jest umiejscowienie składowych konstrukcji książki, a więc jakie jest umiejscowienie zwięzów, czyli sznurów, na które zostały zszyte składki bloku, a także w jaki sposób przeprowadzono te sznury przez otwory w oprawie, czyli poznać sposób zawieszenia bloku. Tomografia komputerowa pozwoliła nam również dostrzec wszelkie nieregularności w drewnie oprawy, a także ustalić ułożenie kołeczków, którymi kołkowano zwięzy w otworach. Kołki te są niemożliwe do zaobserwowania bez tomografu, oczywiście wtedy, gdy nie chcemy zabytku demontować.
– Muszę dopytać o te kołeczki. Myślałam, że księgi są po prostu zszywane. Biblia ma poza tym jakieś drewniane elementy?
DJS – Tak. Sam blok jest rzeczywiście zszyty nićmi. Nici przyszywają blok do zwięzów sznurkowych. Żeby zabezpieczyć blok oprawą, trzeba w jakiś sposób zamocować te drewniane, ciężkie przecież okładziny do bloku. Każda z okładzin w części przygrzbietowej ma otwory, przez które przewleczono te sznurkowe zwięzy. Natomiast po to, żeby się one nie wywlekały, ustabilizowano je drewnianymi kołeczkami. To wszystko możemy zobaczyć dzięki tomografii, ale także dzięki obrazowi rentgenowskiemu. Znamy umiejscowienie otworów w oprawach. Wiemy, że umiejscowienie to jest regularne, a otwory wykonane są starannie. Wiemy, jaki jest rozmiar kołeczków; mają średnicę 5–6 mm, długość około 9 mm. Poznaliśmy więc dokładnie technikę wykonania księgi, ale jesteśmy również w stanie ocenić, na ile cała konstrukcja jest stabilna. Oprawa została bardzo rzetelnie wykonana, przy tym użyto materiałów bardzo dobrej jakości. Precyzja wykonania oprawy świadczy o wysokim kunszcie. To jest wspaniałe rzemiosło.
W następnym numerze „Głosu” znajdą Państwo drugą część rozmowy. O badaniach, konserwacji i historii Biblii pelplińskiej można przeczytać także na naszym portalu:
Link do strony projektu https://bibliagutenberga.diecezja-pelplin.pl/projekt/o-projekcie/.