Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

74 metry kosmosu

Zdjęcie ilustracyjne
fot. Andrzej Romański

Z dr Anną Zarębą adiunktem w Katedrze Konserwacji-Restauracji Architektury i Rzeźby Wydziału Sztuk Pięknych UMK – rozmawia Winicjusz Schulz

– Dla wielu mieszkańców Torunia, a zwłaszcza osób związanych z Uniwersytetem panneau na auli UMK to tak stały element krajobrazu, że – zaryzykuję stwierdzenie – przestali już na nie zwracać uwagę. Ale z pewnością nie uszło ich uwagi to, że nagle w zeszłym roku mozaika na jakiś czas zniknęła. Co się stało i to w Roku Kopernikańskim?

– Panneu Staefana Knappa z pewnością jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych elementów wystroju architektonicznego miasteczka uniwersyteckiego i znaczna część torunian czuje duży sentyment do dzieła. W trakcie demontażu wiele osób podchodziło i z niepokojem dopytywało się o przyczyny naszych działań, upewniając się, że okładzina na pewno wróci na swoje miejsce. Podczas prac także stale mieliśmy duży odzew ze strony mieszkańców, często dzielili się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa czy historiami o zabieraniu dzieci i wnucząt na spacery do „bąbelków”. Wiele osób spoza Torunia zna panneau z teledysku do piosenki Agnieszki Osieckiej Okularnicy i także to budziło zainteresowanie naszymi pracami. 

– Powróćmy do samego dzieła. Może najpierw warto przedstawić jego autora. Kim był Stefan Knapp?

– Stefan Knap urodził się w 1921 roku w Biłgoraju i podobnież od dziecka przejawiał talenty artystyczne, niestety nie podjął edukacji w tym kierunku i w późniejszych latach uczęszczał do szkoły technicznej we Lwowie. W 1940 roku został zaaresztowany podczas łapanki i skazany na pięć lat pracy reedukacyjnej. Z obozu w Archangielsku na mocy traktatu Sikorski-Majski został zwolniony w 1941 roku,  wstąpił do armii Andersa, a po przedostaniu się na Zachód do Wielkiej Brytanii, ukończył w Glasgow kurs pilotażu. Przydzielono go do Dywizjonu 318. Po wojnie zdecydował się pozostać na wyspach. Podjął edukację w londyńskiej Central School of Arts and Crafts, kontynuował do 1950 roku w The Slade School of Fine Arts. Jeszcze podczas wojny zmodyfikował nazwisko na Knapp.

Początkowo Stefan Knapp uprawiał „tradycyjne” malarstwo ekspresjonistyczne, zainteresowanie emalią wiążemy z pierwszą połową lat 50., i podobno łączy się z dość romantyczną historią zabytkowej emaliowanej broszy, którą Stafan Knapp zobowiązał się naprawić, by oszczędzić zmartwień pewnej młodej damie. Jest to historia wyczytana na stronie miasta Biłgoraju i nie wiem czy jest prawdziwa. Ala takie anegdoty zawsze zwiększają przyjemność obcowania z dziełami sztuki i poddawania ich  pracom konserwatorskim. Na swój sposób personalizują zabytki.

– Jak doszło do tego, że jego dzieło z Londynu trafiło do Torunia? I to do tego drogą morską?

– Od lat 60. Stafan Knapp regularnie bywał w Polsce, ale panneau z Auli UMK jest pierwszym jego dziełem wykonanym na zamówienie polskiej instytucji. Stefan Knapp wykonał instalację bezpłatnie, samodzielnie pokrywając wszystkie koszty. Rzeczoznawcy mieli znaczny problem z wyceną dzieła, gdyż w związku z unikatową, nieznaną u nas techniką wielkoformatowej emalii na blasze, nie było odpowiednich standardów kosztorysowych. Dzieło zostało wykonane w Anglii. Z miejscowości Wormsley w 1972 roku polsko-angielskie towarzystwo transportowe dostarczyło je do portu. Całość spakowano w siedem skrzyń o łącznej wadze około 1,5 tony. Statek „Wodnica” przewiózł je z Londynu do Szczecina, skąd przetransportowano je do Torunia. Za montaż trwający między listopadem 1972 i styczniem 1973 odpowiedzialne było Bydgoskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego. Artysta samodzielnie przyjechał doglądać przebiegu prac.

– Także technika, w jakiej panneau powstało, jest bardzo osobliwa. Metal, emalia, szkło, wysokie temperatury. Proszę przybliżyć nam techniki i technologie zastosowane przez Knappa. Przed przystąpieniem do prac musieliście je bardzo dokładnie poznać. Zdobycie tej wiedzy było sporym wyzwaniem?

– W Katedrze Konserwacji-Restauracji Architektury i Rzeźby mamy pracownie konserwacji metalu o wieloletniej tradycji i z olbrzymim doświadczeniu, więc technika wykonania emalii i potencjalne problemy, jakich możemy się spodziewać z konserwatorskiego punktu widzenia były nam znane. Niemniej dzieło Stefana Knappa jest absolutnie unikatowe i technologia jego wykonania była dla nas w dużej mierze zagadką. Przede wszystkim Knapp jako jeden z pierwszych artystów zastosował wielkoformatowe okładziny z blachy emaliowanej, korzystając z współczesnych technik szkliwnych z wykorzystaniem autorskich receptur i rozwiązań formalnych, w tym charakterystycznej dla przełomu lat 60. i 70. palety kolorystycznej. Dodatkowo w Polsce mamy tylko kilka przykładów dzieł artysty, które nie zostały dotąd poddane szczegółowym analizom instrumentalnym, a w obcojęzycznej literaturze fachowej nie znaleźliśmy informacji odnoszących się  ściśle do technologii wykonania paneli. Kilka twierdzeń, na które trafiliśmy w opracowaniach, było wręcz mylących.

Często łatwiej nam „przewidywać” sposób wykonania obiektu przy dziełach dawnych, wynika to tak z naszego „opatrzenia się” i doświadczenia, jak i większej liczby wyników badań dostępnych w literaturze. Sztuka współczesna, w związku z jej eksperymentalnym charakterem, to ciągłe trafianie na niespodzianki i nowości. Czasami mamy przywilej porozmawiania z autorem lub dostęp do Jego zapisków, niestety nie w tym przypadku. Paradoksalnie „odkrywanie” techniki stosowanej przez Knappa w znacznym stopniu ułatwiły nam istniejące uszkodzenia mechaniczne, które umożliwiły podejrzenie, w jaki sposób artysta nakładał kolejne warstwy szkliwa, oraz pozwoliły nam pobrać próbki do badań instrumentalnych bez ingerencji w dobrze zachowany oryginał. Dzięki temu obok badań nieniszczących, wykonaliśmy także szereg analiz specjalistycznych, w tym badania metodą skaningowej mikroskopii elektronowej z analizatorem EDS, która dość precyzyjnie pozwala przeprowadzić analizę ilościową i jakościową składu chemicznego próbek. Dzięki temu zidentyfikowaliśmy większość tlenków barwiących odpowiedzialnych za unikatową paletę barwną zastosowaną na panneau. Olbrzymią pomocą było doświadczenie artystów ceramików, stosujących współczesne szkliwa, którzy podpowiadali, jak uzyskuje się poszczególne efekty wizualne. Uniwersytet dysponuje specjalistycznym sprzętem i świetnie przygotowanymi, doświadczonymi specjalistami. Prawdziwym wyzwaniem był jedynie bardzo krótki czas realizacji zadania i budżet, jakim dysponowaliśmy. Dużo pytań i spostrzeżeń rodzi się dopiero, gdy usuniemy zabrudzenia, produkty korozji oraz wtórne uzupełnienia i możemy naprawdę przyjrzeć się oryginałowi. Zarówno rzetelna konserwacja, jak i badania wymagają czasu i przestrzeni na refleksję. Z pewnością naszą „znajomość” panneau warto byłoby pogłębić, niestety musieliśmy je zwrócić w określonym umową terminie.

– Na ile to techniki wymyślone przez samego autora, na ile wzorowane na innych artystach?

– Sama technika emalii znana jest od bardzo dawna, według niektórych źródeł od XIII wieku p.n.e., miała też być stosowana przez Celtów. Jej rozwój i szersze zastosowanie przypada na okres wczesnego średniowiecza. Z Bizancjum umiejętność stosowania emalii przeniknęła na Ruś Kijowską i tereny obecnych Węgier. Na Zachodzie największymi centrami jej produkcji były ośrodki nad Mozą, Renem oraz Limoges. I właśnie brosza z Limoges miała być powodem zainteresowania Stefana Knappa techniką emalii. Czy naprawdę tak było, pozostaje pytaniem. W owych czasach emalię wykorzystywano już przemysłowo do produkcji naczyń, więc użycie jej do wykonania obiektów w  większej skali było technicznie osiągalne. Zastosowanie emalii jako nośnika artystycznego w kompozycjach wielkoformatowych, z pewnością było rozwiązaniem innowacyjnym. Pierwsze emaliowane prace Stefan Knapp zaprezentował na wystawie w 1954 roku, zdobywając przychylne recenzje. Talent artysty oraz potencjał emalii jako zamiennika murali i mozaik w ekspozycji zewnętrznej dostrzeżono niedługo później. W 1959 artysta wykonał słynną kompozycję na lotnisku London-Heathrow. Abstrakcyjna, niepokojąca w swej ekspresji i subtelnej, choć kontrastowej, kolorystyce kompozycja zyskała duże uznanie. Następnie artysta nawiązał współpracę z siecią handlową Alexanders, wykonując dla niej kompozycje na sklepach w Paramus, Valey Stream i na Manhattanie, gdzie po raz pierwszy zastosował znane nam formy półkoliste i estetykę wchodzącą w dialog z współczesnymi zjawiskami w kulturze popularnej.

W tym samym czasie prace w technice emalii wykonywał także artysta angielskiego pochodzenia, tworzący głownie w Australii, Bernard Hesling, nigdy nie odniósł jednak sukcesu porównywalnego z Knappem.

– Spróbujmy prześledzić drogę twórczą toruńskiej mozaiki w pracowni Knappa. Zapewne najpierw były szkice poszczególnych elementów? A może obrazy, bo przecież kolor odgrywa w niej olbrzymią rolę?

– Przy tworzeniu panneau w Toruniu artyście na pewno pomogło doświadczenie z dekoracją sklepu Alexander’s na Manhattanie. Obie okładziny formalnie są niezwykle podobne. Jednym z wyzwań podczas prac było pilnowanie, by nie zgubić i nie pomylić numeracji „knappek”, jak pieszczotliwie nazywali panele studenci i pracownicy naszej Katedry, gdyż zdawaliśmy sobie sprawę, że bardzo dużo czasu będziemy musieli poświęcić odszukiwaniu ich właściwego miejsca, mimo bardzo dobrej dokumentacji fotograficznej. Weryfikacja właściwej numeracji paneli przed odesłaniem zajęła nam niemal dwa dni, angażując kilka osób, drugie tyle zajęło rozkładanie ich w odpowiedniej kolejności dla ekipy odpowiedzialnej za montaż. Najbardziej zadziwiające jest to, że choć tylko cztery sztuki są rzeczywiście bardzo do siebie podobne, a reszta ma bardzo zróżnicowane zestawienie kolorów i rysunku, poszczególne panele trudno jest zapamiętać i łatwo ze sobą pomylić. Kolorowe kręgi mienią się w oczach i poniekąd zatracają indywidualny charakter, gdy tylko przestajemy oglądać je indywidualnie i z bliska. Chociaż kompozycja toruńskiego panneau z pewnością jest celowa, nie ma w niej oczywistych rytmów czy narzucającego się porządku wynikającego z zestawienia kolorów na panelach. Podobnie jak na Manhattanie.

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że przemieszczenie części paneli nie zostałoby zauważone przez nikogo niedysponującego bardzo dobrej jakości zdjęciem w dużym powiększeniu. Podobną swobodę w komponowaniu miał również sam artysta. Po doświadczeniu konserwacji panneu i ciągłej walce o wygenerowanie powierzchni do bezpiecznego przechowywania i rozkładania „knappek” trudno mi wyobrazić sobie, że najpierw powstały szkice malarskie wszystkich paneli w skali 1:1, które artysta zestawił razem, niemal 74 m2 dzieło wymagałoby dysponowania olbrzymią przestrzenią. Koncepcja całości powstała na pewno, wymaga tego choćby podział pola na panele różnej wielkości, rozplanowanie liczby paneli płaskich i z wypukłościami. Czy namalowano w mniejszej skali poszczególne „knappki” z toruńskiego panneau lub część z nich, trudno powiedzieć. Wyobraźnia podsuwa mi obraz przyjemności płynącej z możliwości przeprowadzania ponad 250 eksperymentów formalnych pozwalających wypróbować różne zestawienia kolorów i proporcji okręgów, czerpania ze swoich doświadczeń i intuicji artystycznej, czasem znużenia powtarzalnością motywu czy zniechęcenia przy nieudanych elementach. Zdjęcia archiwalne pozwalają nam podpatrzeć artystę na końcowych etapach pracy, kiedy panneau jest komponowane we fragmentach pozwalających na dostęp do wszystkich elementów, więc być może umożliwiające przekładanie ich i szukanie właściwych rozwiązań. Precyzja i sposób wykonania portretu Mikołaja Kopernika i zegara, oraz fakt, że portret powielono w kilku egzemplarzach,  wskazuje na prace z szablonami, więc na pewno powstał szczegółowy szkic w skali 1:1.

– Zwykle patrzymy na panneau jako całość, ale przecież składa się ona z kilkuset elementów. Co przedstawiają?

– Wszystkie znane mi źródła twierdzą, że panele mają symbolizować ciała niebieskie, skojarzenie takie jest oczywiste w kontekście panneau toruńskiego i olsztyńskiego. Znając bardzo podobną, wcześniejszą kompozycję z Manhattanu, można założyć, że artysta wykorzystał doświadczenie dialogu z op-artem oraz zjawiskami zaobserwowanymi w kulturze popularnej, gdyż doskonale wpisywały się w narrację kopernikańską. Gdy ogląda się panneau, skojarzenia z ciałami niebieskimi i pierścieniami Saturna narzucają się same.

– Czy miała Pani w swej karierze zawodowej do czynienia z podobnymi dziełami? Jakie doświadczenia okazały się pomocne?

– Na szczęście pracowaliśmy zespołowo, koncepcja prac konserwatorskich również tworzona była w oparciu o doświadczenia kilkorga pracowników Katedry Konserwacji-Restauracji Architektury i Rzeźby, zajmujących się nie tylko konserwacją metalu, ale także ceramiki,  szkła oraz architektury, więc mogliśmy dzielić się pomysłami i obserwacjami. Osobiście z pewnością skorzystałam z doświadczeń zdobytych podczas prac przy mozaice ceramicznej autorstwa Stanisława Borysowskiego, także wykonanej z okazji rocznicy kopernikańskiej i stanowiącej element wystroju architektonicznego naszego miasteczka akademickiego. Zdobi elewację obecnego Wydziału Psychologii. Prowadziliśmy przy niej prace w ramach ćwiczeń terenowych ze studentami naszej specjalizacji. Obiekty eksponowane na zewnątrz, zwłaszcza te wykonywane eksperymentalnymi technikami często są problematyczne. Zwłaszcza przy zastosowaniu stopów żelaza, które ulegają korozji tlenkowej. Obawiam się, że przeceniamy trwałość metali i szkła, czy w przypadku mozaiki i panneau trwałość szkliwa. Mozaika była bardziej problematyczna niż panneau, tessery wykonano ze źle dobranych surowców,  wklejono je na podłoże ze zbrojonego betonu, na bardzo mocne zaprawy cementowe. Całość wadliwie zamontowano do elewacji. Na szczęście, mimo większego zakresu prac skala mozaiki była mniejsza.

– Nawet najlepiej zabezpieczone dzieło, ale wystawione przez kilkadziesiąt lat na działanie słońca, deszczu, wiatru, mrozu musiało ucierpieć. W jakim stanie były elementy mozaiki, gdy je demontowaliście?

– O potrzebie podjęcia prac konserwatorskich przy panneau Stefana Knappa zaczęliśmy myśleć już kilka lat temu, obserwując rdzawe zacieki pojawiające się na panelach. Stan całości nie wydawał się alarmujący, ale zgodnie z zasadą, że profilaktyka jest mniej kosztowna niż prace ratunkowe, poddaliśmy ten pomysł pod rozwagę. Prowadzimy stały monitoring dwóch rzeźb przed rektoratem oraz wspomnianej mozaiki na budynku Wydziału Psychologii i widzimy, że coroczna troska, choćby w postaci dezynfekcji, pozwala szybko eliminować niekorzystne zjawiska i stan obiektów pozostaje niezmieniony. W przypadku panneau w 2023 roku zaobserwowaliśmy obluzowanie się jednego z paneli, udało się zorganizować oględziny z podnośnika, które przekonały nas, że szybka interwencja jest wskazana. Kompozycja okazała się niczym nie zabezpieczona od góry, zatem deszcz i śnieg dostawały się za panele, gdzie zalegały dłuższy czas, powodując zniszczenie metalu, w tym konstrukcji oraz elementów montażowych. Od zewnątrz obserwowaliśmy rdzawe zacieki, co oczywiście świadczyło o korozji metalu, stanu emalii ze względu na zabrudzenia i smółki nie byliśmy w stanie ocenić.

– Ten stan Was zaskoczył czy się tego spodziewaliście?

– Technika emalii jest znana ze swej odporności, miałam nadzieję, że mimo długoletniej ekspozycji na zewnątrz panneau nie uległo daleko idącym zniszczeniom. Objawy korozji metalu były widoczne jeszcze przed demontażem, nie byliśmy jednak w stanie ocenić ich skali. Zajmuję się ceramiką i szkłem oraz dużo pracuję przy obiektach architektonicznych, których ważnym elementem są zabytkowe szklenia, nie wykluczałam zmian korozyjnych w obrębie samego szkliwa. Panneau eksponowane jest na południowej elewacji, co jest bardzo niekorzystne zarówno pod względem potencjalnie szkodliwych zjawisk fizycznych, związanych z naprężeniami wynikającymi z różnic w rozszerzalności cieplnej metalu i szkliwa, jak i chemicznych, mogących prowadzić do ługowania alkaliów i roztwarzania szkieletu krzemianowego emalii. Niestety skala zniszczeń zarówno podłoża metalowego, jak i emalii okazała się bardzo duża. Problematyczne były zwłaszcza najmniejsze panele z wypukłościami, gdyż czasze były dospawane do podłoża, a nie tłoczone, co sprzyjało gromadzeniu się wody i powstawaniu ognisk korozji. 

– Zajrzyjmy teraz do Waszej pracowni, gdzie elementy dzieła Knappa trafiły. Jak przebiegał proces konserwacji?

– Muszę nas cofnąć na rusztowanie, bo przede wszystkim starannie ponumerowaliśmy panele in situ. Potem oczywiście wszystkie zostały sfotografowane. Jako, że  nie mieliśmy możliwości zdjęcia przykładowego elementu przed demontażem całości, żeby opracować na nim metodykę prac, przez pierwszy tydzień poszukiwaliśmy optymalnej metody oczyszczania. Objęta zmianami korozyjnymi emalia jest mikroporowata i bardzo trudna do odczyszczenia. Jednocześnie metody bezpieczne dla szkliw nie są odpowiednie dla podłoża ze stopów żelaza, więc dużo metod musieliśmy wyeliminować na wstępie. Dodatkowym problemem była stwardniała fuga akrylowa, którą musieliśmy rozmiękczać, żeby przy usuwaniu nie powstawały naprężenia. Rewersy były w gorszym stanie niż lica. Usuwanie metodą abrazyjną produktów i ognisk korozji niestety często prowadziło do perforacji metalu, musieliśmy zatem ograniczyć się do oczyszczania tą metodą jedynie otoków. W innych miejscach oczyszczaliśmy panele manualnie oraz chemicznie. Oczyszczanie zajęło nam ponad połowę czasu przeznaczonego na konserwację i renowację. W międzyczasie prostowaliśmy wszystkie większe deformacje. W związku z faktem, że konieczne było wprowadzenie metod mokrych bezpiecznych dla szkliw, ale potencjalnie niekorzystnych dla metalu, bezpośrednio po oczyszczaniu, panele były chemicznie osuszane i natychmiast zabezpieczane taniną w alkoholu. Po 24 godzinach natomiast inhibitorem korozji, którego nadmiar należało usunąć, a po 72 godzinach zapuścić szczeliny i odspojenia emalii roztworem żywic termoplastycznych. W kolejnym etapie wszelkie uszkodzenia pokryć farbą podkładową, jednoskładnikową dla wyższej elastyczności, co wymuszało odczekanie kolejnych 72 godzin przed aplikacją szpachlówek do uzupełniania ubytków czy wklejania latek zamykających perforacje. Na koniec, po wyszlifowaniu kitów,  aplikacja farb zabezpieczających i rekonstrukcje kolorystyczne. Przy 255 elementach, pracy w dużym zespole, włączającym studentów przychodzących jedynie w konkretne dni tygodnia, zachowanie tego reżimu i bardzo sprawnego tempa pracy było niezwykle trudne, zwłaszcza, że nie dysponowaliśmy żadną pracownią mogącą pomieścić wszystkie panele i pozwalającą na wygodne rozlokowanie obiektu o wielkości niemal 74 m2.  

– Co okazało się największym zaskoczeniem w trakcie prac – in plus, a może i in minus?

– In plus, z pewnością stopień zaangażowania studentów, dla których zapewne zmiana sposobu pracy nie była łatwa. Zwykle mają własne niewielki obiekty i dużo czasu, żeby się nad nimi zastanowić i zrobić je spokojnie i z pietyzmem, na co sami nalegamy, a postawiliśmy ich przed zadaniem pracy zespołowej z obiektem wielkoformatowym, który wymagał bardzo intensywnego wysiłku i wzajemnej kontroli, żeby nie pominąć żadnego z etapów. Trudna z pewnością była powtarzalność niektórych czynności, np. uzupełnianie ubytków i opracowywanie kitów – kończąc jeden element sięgało się po drugi, potem trzeci itd. Żartowaliśmy, że postępy prac najlepiej widać w tabelkach EXEL, gdyż „knappek” optycznie nie ubywało. Zachwycił mnie poziom empatii i zrozumienia względem koniecznego wysiłku i oczywistych trudności pojawiających się przy tak dużym zadaniu, realizowanym w zdecydowanie zbyt krótkim czasie. Cieszy mnie także otwartość, z jaką studenci dociekali przyczyn i skutków podejmowanych decyzji.

In minus, nawiązując do zbyt krótkiego czasu przewidzianego na prace, brak akceptacji niezmienności praw matematyki, oczywiście żartuję. Myślę, że po prostu zabrakło zrozumienia dla specyfiki prac konserwatorskich oraz właściwego opartego na dialogu, partycypacyjnego modelu planowania tego zadania. W związku z niekwestionowaną wartością i absolutną unikatowością panneau Stefana Knappa, wydaje mi się konieczne zaznaczyć, że przede wszystkim ze względu na szacunek i troskę należną dziełu sztuki, ale też dbałość o dobrostan oraz bezpieczeństwo osób zaangażowanych w projekt, tego typu zadania powinny być zaplanowane w sposób umożliwiający ich rzetelną i prawidłową realizację, z zachowaniem racjonalnego dobowego rytmu pracy. Konserwacja zabytków jest zwykle skomplikowana i prawie zawsze bardzo czasochłonna oraz wymaga skupienia. Nie ma etapów, które można zlekceważyć czy pominąć, bez szkody dla obiektu. Planowanie prac, w tym ocena czasu potrzebnego na ich realizacje, oraz optymalnego sposobu ich organizacji i prowadzenia, powinna przebiegać w dialogu ze specjalistami, a przede wszystkim osobami bezpośrednio w nie zaangażowanymi.

– Jak udało się pozyskać materiały niezbędne do prac konserwatorskich?

– Pytanie powinno brzmieć raczej, jak udało się je wybrać spośród stosowanych w pracach konserwatorskich. Wszystkim materiałom stawialiśmy kryterium bezpieczeństwa użycia w tym szczególnym przypadku, przy ekspozycji emaliowanych paneli w trudnych warunkach, na południowej, silnie nasłonecznionej ścianie. Sprawdzaliśmy przede wszystkim ich rozszerzalność cieplną oraz odporności na różnice temperatur i zmienne warunki atmosferyczne.

– Ponowny montaż był sporym wyzwaniem czy już tylko „wisienką na torcie”?

– Demontaż i montaż leżał po stronie innej jednostki UMK. Padł pomysł, że podobnie jak przy demontażu mamy cały czas być na miejscu, ale byłoby to niewykonalne, zwłaszcza, że pogoda w listopadzie była kapryśna i montaż trwał w przerwach między deszczami, więc trudno byłoby zaplanować obecność. Asertywnie się z niego wycofaliśmy, gdyż mamy swoje obowiązki dydaktyczne i właściwie nie mogliśmy w nim uczestniczyć, bez rezygnacji z zajęć. Starannie posegregowaliśmy „knappki” i przekazaliśmy duże wydruki z oznaczoną numeracją. Montaż poszedł dość sprawnie, choć nie obyło się bez uszkodzeń podczas prac. Zabezpieczyliśmy uszkodzenia przed zdjęciem rusztowań, ale jesteśmy świadomi, że przy tak niskich temperaturach i dużej wilgotności mogło być to nieskuteczne, na wiosnę przy okazji uzupełniania fugi planujemy zrobić przegląd i wprowadzić poprawki. 

– Przedstawmy bliżej cały zespół, który podjął się konserwacji dzieła Knappa.

– W związku z krótkim terminem realizacji w prace realnie zaangażowani byli wszyscy pracownicy Katedry Konserwacji-Restauracji Architektury i Rzeźby, jeśli nie bezpośrednio – to wyręczając z innych zadań osoby najbardziej obciążone pracami przy panneau Stefana Knappa i koordynacją studentów. Za co serdecznie dziękuję.

Bezpośrednim współorganizatorem i osobą współodpowiedzialną za prace jest mgr Adam Kaźmierczak, specjalista w dziedzinie konserwacji szkła, wszystkie decyzje były konsultowane z mgr Arlettą Piasecką, specjalistką w dziedzinie konserwacji metalu oraz prof. dr. hab. Piotrem Niemcewiczem, kierownikiem Katedry. Prace ze studentami prowadziły mgr Zuzanna Jarmulska-Król, mgr Agata Ogińska oraz mgr Piotr Maćko. Wszystkie wymienione osoby miały też oczywiście osobisty wkład w konserwację panneau. W części badawczej wsparli projekt swoim doświadczeniem i zaangażowaniem dr Grażyna Szczepańczyk i dr Andrzej Podgórski. Nieocenionym wsparciem byli nasi pracownicy techniczni mgr Monika Kujawa oraz Damian Rumiński.

Prace przy dziele Knappa realizowali studenci 2, 3, 4 i 5 roku studiów naszej specjalizacji w ramach Pracowni Konserwacji Zabytków. Szczególnie chcę podziękować grupie studentów 3 i 4 roku, którzy nie doczekawszy się konserwacji panneau w ramach ćwiczeń terenowych zdecydowali się zostać i pracować przy panelach w miesiącach wakacyjnych, biorąc na siebie najtrudniejszy i najmniej wdzięczny etap oczyszczania i zabezpieczania elementów kompozycji Stefana Knappa.

Dziękuję także doktorantkom, Pauli Śwituszak oraz Kindze Klemińskiej, które wsparły nas swoim talentem przy rekonstrukcjach kolorystycznych. 

– Na zakończenie może pewna zaskakująca propozycja z mojej strony: podczas remontu auli kilka lat temu w tajemniczych okolicznościach zaginął portret Kopernika ze ściany foyer. To także było dzieło Stefana Knappa. Może warto byłoby zrobić kopię tego portretu, skoro oryginał nie jest już do odzyskania, a Wasza ekipa świetnie poznała technologię stosowaną przez tego artystę.

– Może lepiej odnaleźć jeden z czterech pozostałych portretów wykonanych przez Stefana Knappa? :) Obawiam się, że pomiędzy teorią, czyli znajomością techniki wykonania, a praktyką, czyli umiejętnością zrobienia kopii w technice emalii, jest przepaść, której nie próbowałabym nawet zasypywać…, scalanie kolorystyczne uszkodzonych „knappek” skutecznie nauczyło mnie pokory względem talentu artysty i magii dziejącej się w piecu.

– Dziękuję za rozmowę.

 

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie.