Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Strofy z Ukrainy

Zdjęcie ilustracyjne

Wyboru dokonali pracownicy naukowi Katedry Literatur Słowiańskich, Instytutu Literaturoznawstwa Wydziału Humanistycznego UMK: dr hab. Anna Kościołek, prof. UMK, dr hab. Iwona Rzepnikowska, prof. UMK oraz dr Łukasz Gemziak

Taras Szewczenko

Jak dzisiaj widzę…

Jak dzisiaj widzę… Nad ruczajem,
Wieńczona zewsząd wierzbin gajem,
Bieleje chata. Nad nią wzgórze.
Na przyzbie chaty siwy dziad,
Staruszek, wsparty na kosturze,
Małego wnuka bawi rad.

I widzę — Wyszła z izby matka,
Całuje dziecię swe i dziadka,
Wesoło trzykroć ich uściska;
Z uśmiechem, mówiąc: „głodne snać…”,
Na usta dziecka z piersi tryska,
I potem je odnosi spać.

A dziad do siebie się uśmiecha
I sapiąc jeszcze, niby z miecha,
Powiada cicho: „Gdzież te trwogi?
Te liczne ciosy, troski, wrogi?…”

W wierzbowym gaju zachód płonie…
Dzień cicho gaśnie w nocy łonie…
Spoczęło wszystko — Ludzie — Światy —
I starzec poszedł spać do chaty.

Tłum. Sydir Twerdochlib

 

Lubow Jakymczuk

Jak zabiłam

wszystkie moje rodzinne związki teraz są telefoniczne
wszystkie moje rodzinne związki wsłuchują się
są ciekawe, kogo bardziej kocham, mamę czy tatę
są ciekawe, na co choruje moja babcia, która mówi do słuchawki: oj-oj-oj
są zaintrygowane, co myśli moja siostra o swoim chłopaku
który wcześniej był mój

wszystkie moje telefoniczne związki krwi
cała moja krew wsłuchuje się
muszą wiedzieć, ile jest procent ukraińskiej
polskiej, rosyjskiej i czy jest cygańska
muszą wiedzieć, czyim dawcą się stałam
muszą wiedzieć, czy nie spadła hemoglobina, czy dach jest nade mną
i czy można z błon komórkowych zbudować granicę

między mną a moją mamą wyryto setki grobów
i nie wiem, jak je przeskoczyć
między mną a moim ojcem latają setki pocisków
i nie umiem patrzeć na nie jak na ptaki
między mną a moją siostrą są metalowe drzwi piwnicy
od wewnątrz podparte łopatą
między mną a moją babcią jest parawan z jej modlitw –
cienkie jedwabne ściany, za którymi nie słychać, zupełnie nie słychać

to jest bardzo proste – podtrzymywanie rodzinnych związków telefonicznych
to jest bardzo tanie – doładowywanie konta bezsennością i środkami uspokajającymi
to tak upija – słuchanie cudzej krwi w nałożonych słuchawkach
zwłaszcza, kiedy moja krew zmienia się w strzał:
piździach!
!

10 sierpnia 2014, Kijów

Tłum. Aneta Kamińska

 

Wasyl Stus

***

Ani się spodziewasz już, ani czekasz.
Nareszcie jesteś wolny, wolny, wolny.
Wygnaniec z własnej woli, czemu zwlekasz?
Niech listy spłoną w ogniu, w ogniu, w ogniu.
Niech wiersze spłoną, spal je bez litości,
niech się spopieli górny duch zuchwały.
A teraz - ruszaj. Kurzem bezdomności
wędrówka twoje przyprószy sandały.
Co jutro? Jakiś dzień i strawa jakaś.
A co, jeśli nie będzie dnia i strawy?
Zginiesz, wygnańcze, na swych krętych szlakach,
do śmierci włócząc się na chybił trafił.

Tłum. Wiktor Woroszylski

 

***

Przepych Łysej Góry zapada się w mrok i niebyt
i jesienne listowie dogasa w zgęstniałym niebie.
A ja zapomniałem, gdzie ta Łysa Góra, i nie wiem,
czy przyjęłaby, czy poznałaby jeszcze mnie.
Wieczorowa poro, złych rozstań posępna poro!
Nie pamiętam, nie wiem, pojęcia nie mam,
czy umarłem, czy żyję, czy żywcem umieram,
bo odegrzmiało, odkwitło, oddźwięczało wszystko wokoło.
Tylko dotąd pachną twoje dłonie smutne,
dotąd pachną wargi, takie gorzkie są, że aż słone.
I życie zatracone przefruwa jak ptaszysko spłoszone,
i głucho jak krew w aortach słowiki huczą okrutne.

Tłum. Wiktor Woroszylski

 

Ołeksij Czupa

Donbas Resistance ‘14

Wszystko jak zawsze, tylko teraz,
kiedy zebrano niewidziany dotąd urodzaj
śmierci na pograniczu,
kiedy broń palna wyrasta spod ziemi,
na przemian ze zbożem i kwiatami polnymi,
chyląc się jak źdźbła za słońcem:
ze Wschodu na Zachód –
nasze miasta wykrwawiają się.

Wszystko jak zawsze, tylko teraz
z żalem będę czekać, jak za jakiś tam dziesiątek lat
wyrosną dzieci z amputowaną wiedzą o tym,
kto naprawdę jest wrogiem,
ale i z do śmierci nabytą umiejętnością
rozpoznawania po dźwięku,
jakie właśnie pociski lecą w ich kierunku;
ze strachem będę czekać, że
za jakieś tam cztery dziesiątki lat
polityka, ta ukraińska kość niezgody,
może wpaść właśnie do ich rąk.

Wszystko jak zawsze, tylko teraz,
spacerując po ulicach mojego miasta
z muzyką w uszach,
nie słysząc ani płaczu, ani śmiechu,
potykając się o dziury w rozwalonym asfalcie,
zaczepiając spojrzeniem rozbite szkielety
niedobudowanych wieżowców,
karmiąc gołębie przed zniszczonym przez fabryczne
nieużytki stadionem,
zupełnie nie rozumiem:
moje miasto już zbombardowano
czy dotąd wszystko jest jak zawsze?

lipiec 2014

Tłum. Aneta Kamińska

 

Lubow Jakymczuk

on mówi, że wszystko będzie dobrze

on mówi: rozwalili szkołę, do której chodziłaś
on mówi: jedzenie się kończy, pieniędzy już nie ma
on mówi: pomoc humanitarna z białych ciężarówek to nasz jedyny ratunek
on mówi: pomoc humanitarna właśnie wystrzeliła pociskami

szkoły nie ma
jak to, kiedy szkoły nie ma?
jest pusta, dziurawa, czy wcale jej nie ma?
co się stało z moim zdjęciem, które wisiało na tablicy honorowej?
co się stało z moją nauczycielką, która siedziała w klasie?

on mówi: zdjęcie? komu potrzebne twoje zdjęcie?
on mówi: szkoła się roztopiła – ta zima jest za gorąca
on mówi: nauczycielki nie widziałem i nie proś, żebym jej szukał
on mówi: widziałem twoją chrzestną – jej już nie ma

uciekajcie
rzućcie wszystko i uciekajcie
zostawcie dom, piwnicę z dżemem morelowym
i różowe chryzantemy stojące na werandzie
psy zastrzelcie, żeby się nie męczyły
rzucajcie tę ziemię, rzucajcie

on mówi: nie opowiadaj bzdur, my codziennie rzucamy ziemię – na trumny
on mówi: wszystko będzie dobrze, niedługo przyjdzie ratunek 
on mówi: pomoc humanitarna już jedzie

2 grudnia 2014, Kijów

 

Julija Musakowska

***

Mężczyźni noszą w sobie wojnę.
Ona wysysa z nich soki, szczęka kośćmi jak bronią,
okupuje ich mózg, wdziera się do snu,
dopóki cień wroga wznosi się nad nimi niczym góra.
Ciężko tak długo nosić ją w sobie – i nie zrosnąć się
z nią, nie zwierzać się jej, nie słuchać jej ruchów pod sercem.
Cień wroga – jak worek – napełnia się trocinami,
nabiera objętości, robi się szczelniejszy, pcha się na przełaj.
Panie, daj im zimnego rozumu,
tylko nie ugaś
płomienia, który bije w piersi jak w przezroczystej butelce.
Śnieg ziemią zasypano, wiatr ubiegłoroczną trawę skosił,
czarne wielkie ptaki szukają krwi i złota.
Wszystko, co najważniejsze – odbywa się w głębi.
Cyt – bo wybuchną te słowa w wodzie na czerwono.
Mężczyźni przygotowują się do narodzin i każdemu z nich
strasznie jest stąpać pierwszy raz po nagim,
po żywym.

2 marca 2014

pozostałe wiadomości