Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

30 razy BLUES, czyli wielki jubileusz festiwalu TORUŃ BLUES MEETING

Zdjęcie ilustracyjne
Ten Years After fot. nadesłana

Było to w roku 1990. Kończyłem wtedy studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi pisząc pracę magisterską z zakresu hydrologii, jednocześnie zastanawiając się, co robić po studiach. W tym czasie działał już od kilu lat mój zespół Tortilla Flat i moim głównym dylematem był wtedy wybór dalszej życiowej drogi.

Wahałem się pomiędzy karierą naukową a muzyką i życiem artystycznym. Obydwie perspektywy były niezwykle kuszące, ale raczej niemożliwe do pogodzenia. Geografią fascynowałem się od dziecka a muzyki, w szczególności bluesa, słuchałem od czasów, kiedy dziarsko uczęszczałem do podstawówki.

Pamiętam, jak w czasie studiów siadywaliśmy często wiosną i latem na uroczym, nie istniejącym już dzisiaj, murku przed „Od Nową” przy ul. Olszewskiego. Spędziłem na nim wiele radosnych chwil, najczęściej z kolegami z zespołu podczas przerw w próbach, które odbywaliśmy w legendarnej sali 011. Ponieważ była to sala zlokalizowana w piwnicy klubu, bez okien, a w związku z tym o dość klaustrofobicznym charakterze, kiedy tylko warunki pogodowe pozwalały, wychodziliśmy z podziemi, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza, zobaczyć słońce i niebo. To chyba właśnie na tym murku przyszedł mi do głowy pomysł zorganizowania w „Od Nowie” festiwalu bluesowego. Tam również prowadziliśmy pierwsze rozmowy i snuliśmy plany z kolegą z Niezależnego Zrzeszenia Studentów Maciejem Romaniukiem, klubowym plastykiem Krzysztofem Łuczakiem z Wydziału Sztuk Pięknych UMK i studiującym historię Sławkiem Doroczyńskim – współtwórcami pierwszego festiwalu.  

Toruń był już wtedy silnym bluesowym ośrodkiem w kraju, a blues był gatunkiem wręcz popularnym, często obecnym w radiu i telewizji, gromadzącym prawdziwe tłumy na koncertach. Trzeba jednak uczciwie podkreślić, że pojęcie „blues” było wtedy bardzo pojemne i do jego wykonawców zaliczano w tamtym czasie zarówno Dżem, jak i Jacka Skubikowskiego, artystów nie mających de facto wiele wspólnego z bluesem, a tworzących muzykę usytuowaną zaledwie na, szeroko rozumianych, peryferiach tego gatunku.

Rok 1990 minionego wieku to czas trudnych przemian społecznych, politycznych i ekonomicznych w Polsce, wiec pomysł zorganizowania festiwalu nie był łatwy do realizacji. Brakowało po prostu pieniędzy, a w klubie Od Nowa panowały wtedy dość siermiężne warunki, nie wspominając już o całkowitym braku wyposażenia technicznego, jak nagłośnienie czy oświetlenie. Nie będę tu rozpisywał się o bluesowych tradycjach Torunia i początkach festiwalu, bo pisałem o tym dość szczegółowo 5 lat temu przy okazji 25 festiwalu (Głos Uczelni nr 12/346 z 2014 roku).

Najważniejsze jednak, że udało się nam wtedy i w dwa grudniowe wieczory 1990 roku odbył się pierwszy festiwal TORUŃ BLUES MEETING. Pamiętam jeszcze drukowany metodą sitodruku plakat festiwalowy z wizerunkiem mojej rocznej wówczas córeczki, trzymającej na kolanach białą elektryczną gitarę Cimar by Ibanez. Pamiętam wynajęte nagłośnienie firmy Dynacord, archaiczne reflektory z żarówkami po 2000 Wat każda, rozgrzewające się do temperatury piekarnika i scenografię, której główny element stanowiła wojskowa siatka maskująca. Biały napis Toruń Blues Meeting wykonany został z powszechnie stosowanego wówczas styropianu. Cały festiwal udało się zorganizować przy pomocy telefonu stacjonarnego (obowiązywały wtedy jeszcze w Toruniu pięciocyfrowe numery – kto to jeszcze pamięta?) i mechanicznej maszyny do pisania – jedynych wówczas dostępnych urządzeń technicznych. W erze powszechnego Internetu, tabletów i smartwatchów wydaje się to wręcz nieprawdopodobne. A jednak stało się. Tak właśnie powstał TORUŃ BLUES MEETING, najstarszy z istniejących festiwali muzycznych w Toruniu i jeden z najstarszych festiwali bluesowych w Polsce.

Przez te wszystkie lata spotkania nieustannie się rozwijały, stając się z czasem ważnym festiwalem w kalendarzu wszystkich miłośników bluesa w Polsce. Od samego początku realizowaliśmy podstawowy cel, jakim jest prezentacja jak najszerszego spektrum stylistycznego muzyki bluesowej. Wśród osób, które nie znają się na muzyce, a takich jest niestety zdecydowanie najwięcej, funkcjonuje bardzo fałszywy stereotyp, że blues jest muzyką nudną i monotonną. Nic bardziej błędnego, nasz festiwal z powodzeniem obala ten mit. Co roku zapraszani są wykonawcy reprezentujący niezwykle różnorodną stylistykę: od bluesa akustycznego i country bluesa (proszę nie mylić z muzyką country) przez blues elektryczny, chicagowski, West Coast, California Boogie, jump blues, po blues fusion, czyli fuzje bluesa z rockiem, muzyką soul itd. Warto podkreślić tu międzynarodowość festiwalu. Już od 25 lat koncertują w „Od Nowie” wykonawcy  zagraniczni i to z różnych stron świata. Na Toruń Blues Meeting wystąpili dotąd bluesmani z prawie 50 krajów. Warto wymienić tylko niektóre z nich, te najbardziej egzotyczne z naszego punktu widzenia dla bluesa jak: Islandia, Australia, Brazylia, Japonia, Indonezja, Grecja, Portugalia, Finlandia, Białoruś czy Estonia. Festiwal ten udowadnia, że blues jest muzyką uniwersalną, że grają go wszędzie, na całym świecie.

Od 1990 roku wystąpiło na festiwalu ponad 200 tzw. „podmiotów wykonawczych” i ponad 1000 muzyków. Byli soliści, duety, ale również duże, wieloosobowe składy z sekcją dętą i chórkami. Każdy wykonawca to osobna historia, wspomnienia, anegdoty. Bez problemu można by o tym napisać kilka książek. Oczywiście najbardziej w pamięci utkwiły mi gwiazdy, których, szczególnie w ostatnich 10 latach pojawiało się wiele. Każda taka gwiazda to kawał historii światowego bluesa. W 2010 roku wystąpił na festiwalu Johnny Winter – amerykański gitarzysta i wokalista – prawdziwa legenda białego bluesa. Ze szczególną starannością przygotowaliśmy dla niego piękną garderobę, a on wszedł na scenę prosto z samochodu i wrócił do niego bezpośrednio po koncercie. Do garderoby nawet nie zajrzał. Nawet płyty i plakaty podpisywał w samochodzie. Prawdziwy amerykański styl. W kolejnym roku gościliśmy Muda Morganfielda, czyli najstarszego syna Muddy Watersa – jednego z najważniejszych klasyków amerykańskiego bluesa. Kiedy podczas jego koncertu zamknąłem oczy pomyślałem sobie – to, co słyszę, to prawdziwy Muddy Waters, mój Mistrz. To była ta stylistyka, ta sama barwa głosu, brzmienie zespołu, aranżacja, repertuar, te same gesty, podobna sylwetka. Kolejnego amerykańskiego gwiazdora gościliśmy w 2013 roku. Eric Sardinas to już jednak zupełnie inne pokolenie. Ekipa telewizyjna czekała na umówiony wywiad ponad godzinę, bo Artysta przygotowywał się do wywiadu przed lustrem, dokonując kolejnych zabiegów kosmetycznych, aby dobrze zaprezentować się przed kamerą.

Na następnym festiwalu zagrał u nas rewelacyjny harmonijkarz Sugar Blue znany ze współpracy z The Rolling Stones. Jeżeli ktoś twierdzi, że go nie zna, niech przypomni sobie znakomitą kompozycję „Miss You” z płyty „Some Girls” Stonesów. Znany chyba wszystkim temat na harmonijce ustnej gra tam właśnie Sugar Blue. Nasz gość pojawił się na toruńskiej scenie w towarzystwie uroczej żony, grającej na basie. A podczas koncertu na scenie beztrosko pląsało ich kilkuletnie dziecko w specjalnych słuchawkach zabezpieczających malucha przed utratą słuchu (zespół rodziców grał niemiłosiernie głośno). Czarnoskóry Lamar „King Bee” Chase w 2015 roku, poza znakomitą grą na gitarze, zaznaczył swą obecność butelką whisky o pojemność 0,7 l, którą samodzielnie wypił podczas przerw, pomiędzy kolejnymi solówkami. Pod koniec swojego koncertu rozpaczliwie pokazywał, że butelka jest już pusta i trzeba było wesprzeć go kolejną. Dwa lata temu gościliśmy na festiwalu kolejną wielką muzyczną legendę. Tym razem był to brytyjski zespół Ten Years After, niestety już bez nieżyjącego gitarzysty Alvina Lee. Grupa ta jest chyba najbardziej  znana z szaleńczego wykonania utworu „Goin’ Home” podczas pamiętnego festiwalu Woodstock w 1969 roku (minęło właśnie 50 lat od tego wielkiego muzycznego wydarzenia).

Jak przystało na jubileuszową edycję, również w tym roku wszyscy fani bluesa będą mieli okazję zobaczyć i posłuchać znakomitych wykonawców z kilku krajów. Sam nie mogę doczekać się koncertu Waltera Trouta – wielkiej gwiazdy tegorocznego festiwalu. Ten amerykański gitarzysta i wokalista, znany ze współpracy z takimi legendami bluesa jak John Mayall, czy Canned Heat, przyjedzie do Torunia na jedyny koncert w Polsce.

Do zobaczenia już wkrótce na 30. TORUŃ BLUES MEETING!

Maurycy Męczekalski

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie.