Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Zdrowie i seks seniorów

Zdjęcie ilustracyjne
Prof. Piotr Błajet fot. Andrzej Romański

Z prof. Piotrem Błajetem, dyrektorem Uniwersyteckiego Centrum Sportowego, rozmawia Winicjusz Schulz

„Tak jak młodość nie musi być radosna, tak samo starość nie musi być smutna”. Takim zdaniem zaczyna Pan swoją książkę „Zdrowie i seks seniorów”. Ale przy okazji stawia Pan warunki, by starość mogła być radosna. Ten najważniejszy to zdrowie. Niby to oczywiste. Każdy o nim marzy. Nawet tego sobie najczęściej życzymy. Ale jak to zrealizować?

– Zdrowie – nie wchodząc w to, czym jest zdrowie - warunkowane jest przez wiele czynników niezależnych od nas: genetycznych, środowiskowych (np. smog, ale też wychowanie), opieka medyczna, zdarzenia przypadkowe (np. wypadki)… Jednakże to przede wszystkim od nas zależy nasz: od tego jak i gdzie spędzamy czas wolny, jak się odżywiamy, jak budujemy nasze relacje, jak kształtujemy nasze myślenie, jak radzimy sobie z napięciami. Przy czym trzeba zaznaczyć, że proces budowania zdrowia lub niszczenia zdrowia ma charakter długotrwały… Studentom powtarzam podczas wykładów o zdrowiu, że jeśli chcesz umrzeć… zdrowo, to już teraz musisz o to zadbać. A wieku dojrzały? Sądzę, że nigdy nie jest za późno na budowanie zdrowia, ale im później zaczynamy, tym efektywność działań będzie mniejsza. Na przykład, jeśli ktoś prawie w ogóle nie zajmował się sportem rekreacyjnym przez 50 lat swojego życia, to trudno będzie mu samodzielnie, bez pomocy specjalisty, praktykować trening zdrowotny.

Co stało się w naszych czasach, że postanowiliśmy odrzucić mit, iż starość to taka smutna jesień życia?

– Wbrew potocznym przekonaniom, to dorosłość i późna dorosłość niesie w sobie więcej możliwości doznawania radości w porównaniu do okresu młodzieńczego, bo status materialny jest ustabilizowany, bo jest się „wytrenowanym” w zmaganiu z wyzwaniami, bo jest się bardziej nastawionym na „być” niż „mieć”, bo spada potrzeba porównywania się z innymi, bo maleje liczba obowiązków związanych z opieką nad potomstwem… Jest to, oczywiście, model możliwy… Jeśli ktoś w wieku 30 lat ma 20 kg nadwagi, pali papierosy, w czasie wolnym głównie siedzi, to w wieku 55+ trudniej będzie mu doznawać radości, bo z dużym prawdopodobieństwem jednym z głównych wyzwań będzie zmaganie się z przewlekłą chorobą.

Uporządkujmy pewne kwestie. Używa Pan już w tytule książki pojęcia „senior”. Jak je rozumieć? Kiedy stajemy się seniorami?

– W dokumentach UE przyjmuje się, że senior to osoba od 55 roku życia: 55+. Oczywiście, jest to granica umowna. Senior to osoba w wieku okołoemerytalnym i emerytalnym.

Czy poza wiekiem można mówić o jakichś atrybutach seniora? Dość często można spotkać się ze stwierdzeniem „masz tyle lat, na ile się czujesz”.

– Rzeczywiście, jest takie rozumienie. Samopoczucie albo zdrowie subiektywne jest jednym z wyznaczników myślenia o sobie w kontekście czasu życia: jestem młody, stary lub bardzo stary. Kim jest senior? Myślę, że cechuje go umiejętność korzystania z doświadczenia życiowego, utrwalona filozofia życiowa, przewidywalność zachowań, przyjazność wobec odmienności. Wynikałoby z tego, że nie każda osoba 55+ jest seniorem, niektórzy są po prostu… starcami!

A jak wypada polski senior na tle swych rówieśników z zagranicy. Można odnieść wrażenie, że ma do odrobienia potężne zaległości. Wiele osób kontakt z jakimkolwiek sportem miało w czasach szkolnych, może na studiach i na tym koniec.

– Nie wypadamy dobrze, mimo postępu. Ostatnia diagnoza przygotowana przez Państwowy Zakład Higieny pokazuje, że należymy do najmniej aktywnych sportowo Europejczyków. Niezbyt dobrze potrafimy zaplanować swój wolny czas, może wynika to z braku środków finansowych, a może w dużej części z braku nawyków i umiejętności zdrowego stylu życia. Jeżdżę dużo rowerem, również po Toruniu. Rzadko widzę rowerzystów „siwowłosych”, nie mówiąc już o seniorce czy seniorze na rolkach. Siłownie zewnętrzne, których w Toruniu jest kilkadziesiąt, nie należą do zbyt obleganych. Tory na pływalni też nie są przepełnione…

Nawiasem mówiąc, efektywność szkolnego wychowania fizycznego – kilkunastoletniego procesu – jeśli mierzyć ją uczestnictwem dorosłych w kulturze fizycznej, jest tragicznie niska. W deklaracjach doceniamy rolę sportu jako czynnika zdrowia, ale nie uprawiamy go: jesteśmy wierzący, niepraktykujący!

Ci, którzy przez całe życie dbali o aktywność fizyczną zapewne mogą mówić, że czują się radośni i sprawni. A co z tymi, którzy dopiero teraz chcieliby o to zadbać? Od czego powinni zacząć? Czy może jednak w pewnym wieku jest na to już za późno?

–Myślę, że nigdy nie jest za późno. Jednak… Ktoś, kto od czasu szkolnego wf nie podejmował żadnej formy sportu, powinien przede wszystkim poddać się podstawowym badaniom lekarskim. Aktywność, najprościej, najlepiej zacząć od marszów, szybkich marszów, marszobiegów. Na przykład: 1,5 minuty marszu plus 0,5 minuty truchtu, taki zestaw należy powtórzyć kilkakrotnie (od 5 powtórzeń do kilkunastu); z biegiem czasu dodajemy kolejne powtórzenia i zwiększamy czas truchtu. Powinniśmy czuć się średnio zmęczeni w trakcie treningu i po nim. Zmęczenie jest niezbędne, gdy mówimy o treningu zdrowotnym. Przydatna jest zasada „80%”, tzn. nie przekraczamy tego poziomu zmęczenia odczuwanego po treningu. Ważna jest systematyczność: co najmniej 3 razy w tygodniu. Oczywiście, są bardziej dokładne metody kontroli obciążeń, ale w tej kwestii może pomóc tylko specjalista.

Przez długi czas brakowało oferty sportowej dla osób w średnim czy podeszłym wieku. Sport kojarzył się z młodością, czy wręcz z wyczynem. Teraz mamy kluby, zajęcia dedykowane osobom w wieku 50+, 60+, osobom z pewnymi dolegliwościami. Jak – jako nie tylko naukowiec, ale i były trener – ocenia pan tę ofertę.

– Nadmienię tylko, że poza 20-letnią praktyką trenerską, mam też doktorat z fizjologii sportu. Sądzę, że oferta klubowa jest bogata; w zasadzie, można znaleźć wszystko, co niezbędne w treningu zdrowotnym. Istnieją też zewnętrzne urządzenia: siłownie, boiska. Trzeba jednak z naciskiem podkreślić, że najlepsze zdrowotne efekty daje sport praktykowany w naturalnym środowisku: las, łąka, góry, plaża…

– Jak ze wspomnianej oferty wybrać coś odpowiedniego dla siebie? Na co zwracać uwagę, z czego lepiej zrezygnować, by nie zrobić sobie krzywdy?

– Przede wszystkim należy stosować wspomnianą już przez mnie ogólną zasadę „80%”: lepiej za mało, niż za dużo! Zacząć, oczywiście, trzeba od treningów, które powodują mniejsze zmęczenie niż 80%. Podstawą treningu zdrowotnego jest ćwiczenie wytrzymałości i to powinno zajmować 2/3 czasu przeznaczonego na sport. Dodatkowo należy ćwiczyć siłę mięśni (głównie mięśnie brzucha, ud, pośladków i grzbietu). Niezmiernie ważne jest rozciąganie mięśni (przede wszystkim grzbietu, tylnych mięśni nóg, przednich mięśni klatki piersiowej, mięśni obręczy barkowej). Muszą być też ćwiczenia koordynacji ruchowej, np. ćwiczenia równowagi.

Największe zagrożenia wynikają ze zbyt dużych obciążeń wysiłkowych. Ale mogą być też związane ze złą techniką ćwiczeń, np. zaciskanie dłoni na kijkach w nordic walking bez luzowania uchwytu, gdy dłoń jest z tyłu, pływanie „żabką” z ciągłym utrzymywaniem głowy nad wodą, kołysanie się z prawej na lewą podczas joggingu itd.

– Zdrowie to nie tylko aktywność fizyczna, ale i także odpowiednia dieta, bo – a przynajmniej tak się wydaje – człowiek otyły miewa różne dolegliwości, bóle, a zatem trudniej takiemu zmobilizować się do sportowej aktywności. I koło się zamyka...

– Co tu dużo mówić: jemy za dużo, za mało się ruszamy. Przeciętny Amerykanin konsumuje obecnie 500 kalorii dziennie więcej niż 50 lat temu. Zasada „80%” dotyczy także spożywania pokarmów: najadaj się w 80%, wstawaj od posiłku lekko nienajedzony. Tyjemy nie od obżarstwa, tylko od najadania się. Pomyślmy: 2 łyżeczki masła tygodniowo niezrównoważone wysiłkiem fizycznym, to przytycie w ciągu roku o 1 kg, po 10 latach 10 kilogramów, po 20 latach 20 kg… I tak z przystojnego studenta i zgrabnej studentki robią się misiowaci 45-latkowie.

Pora już najwyższa przejść do drugiego elementu tytułu Pańskiej książki – by czytelnicy nie pomyśleli, że chcemy go ominąć, bo to jakaś wstydliwa kwestia. I znów cytat z Pańskiej książki: „Seniorzy potrzebują przyjemności cielesnych. Doświadczanie orgazmu nie jest domeną młodości. Nie jest tak, że jedyną przyjemnością, jaka pozostała seniorowi, jest jedzenie. Osoby starsze nie są pozbawione potrzeby dotyku. Seniorzy nie są też aseksualni, zachowują na długie lata potencjał seksualny i zdolność doświadczania rozkoszy erotycznych. Jednak przyjemności cielesne muszą być kultywowane”. Ujmując lapidarnie – kto uprawia seks cały czas, ten może to robić z satysfakcją do późnej starości?

– Odpowiedź brzmi: tak! Statystyki mówią, że aktywność seksualna maleje od pewnego wieku, ale jednocześnie są relacje 80-latków o satysfakcjonującym seksie. Generalnie, gdy mówimy o seksualności, powinniśmy częściej akcentować to, jak może być, zamiast przytaczać dane statystyczne, co uwielbiają czynić psycholodzy. Nawiasem mówiąc, narracja psychologiczna o seksualności oparta jest w znacznym stopniu na wiedzy terapeutycznej, a do terapeutów chodzą ludzie, którzy mają problemy. A przecież seksualność „normalna” nie jest odwróceniem dysfunkcjonalnej tak samo, jak zdrowie nie jest przeciwieństwem choroby.

Zmieniają się, oczywiście, uwarunkowania aktywności seksualnej u seniorów w porównaniu do wcześniejszych lat życia. Te różnice trafnie oddaje powiedzenie: senior może nieczęsto jest głodny, ale miewa apetyt! Podejmując różne aktywności: sport, krajoznawstwo, relaks w naturze, spa partnerzy mogą wzajemnie stymulować apetyt na seks. Magiczną moc ma dotyk – tutaj techniczna wskazówka: erotyczne działanie ma przesuwanie palców po skórze z prędkością około 3 cm na sekundę, przyśpieszenie ruchu już tak nie działa.

Ze wsparciem przychodzi też medycyna: nie tylko viagra dla mężczyzn, ale też środki dla kobiet. Niestety, na przeszkodzie mogą stawać problemy zdrowotne. Dlatego tytuł książki: Zdrowie i seks.

Ale nie ma Pan wrażenia, że polskie, w dużej mierze katolickie, społeczeństwo nie jest zbyt dobrze nastawione do kwestii seksu seniorów. Młodzi niech się wyszaleją, trochę starsi – niech się rozmnażają (do tego seks jest niezbędny), ale seniorzy? Toż to nieprzyzwoite! Dziadek, babcia i seks? Po co im to?

– Miałem to na końcu języka… Stereotypy dotyczące wieku senioralnego i katolicka narracja o seksie, w której dominują wątki negatywne, to takie same przeszkody jak choroby. Najlepiej zapobiegać i praktykować systematycznie.

Poza tym myślimy pewnymi schematami kulturowymi: kochankowie powinni być piękni, zgrabni, powabni, a starość, cóż, niesie ze sobą także skazy na urodzie. A może to fałszywy trop? Dziś także wielu młodych boryka się z nadwagą i innymi defektami.

– Tak, są ofiary „przemocy wzroku”. Ale, może, spójrzmy na ten problem w ten sposób – indukcyjnie. 40-latkowie nie są już tak atrakcyjni „wzrokowo” jak atrakcyjna para 20-latków, jednak ci 40-latkowie dla siebie są atrakcyjni. 50-latkowie nie są już tak atrakcyjni „wzrokowo” jak atrakcyjna para 30-latów, jednak ci 50-latkowie dla siebie są atrakcyjni, itd. Co sprawia, że ludzie są dla siebie atrakcyjni? Wygląd? Chyba dopiero na którymś miejscu… Decyduje ich zachowanie, aktywność, pasje.

Ale o wygląd też trzeba dbać. Fryzura czy brudne paznokcie mogą działać silnie zniechęcająco. Jędrność skóry, pośladków można utrzymać na długie lata. Systematyczny sport czy turystyka aktywna sprzyjają zachowaniu atrakcyjności.

Jest także kwestia obyczajowości. W Polsce rewolucja seksualna rozumiana także jako rozdzielenie kwestii seksu i prokreacji, jako czerpanie z erotyki przyjemności, to zwłaszcza w starszym pokoleniu dla wielu osób temat z gatunku tabu. Może trudno w to uwierzyć, ale wspominają o tym także naukowcy, całkiem niemałe jest grono kobiet, które nie są gotowe pokazać się mężczyźnie nago, które nie wiedzą, co to orgazm, bo ich partnerzy nigdy o to nie dbali, a z kolei starsi panowie na temat erotyki reagują pobłażliwym uśmieszkiem i stwierdzeniem „ja już swoje zrobiłem” i mają na myśli... spłodzone dzieci.

– Kiedyś przeglądałem różne podręczniki do edukacji seksualnej – tam prawie nic nie ma o przyjemności, a przecież ktoś powiedział, że gdyby seks nie był przyjemny, to komu by się chciało tak wysilać.

Wstyd dodaje pieprzu, przełamywanie wstydu jest silnym afrodyzjakiem. Natomiast nadmierny – patologiczny wstyd, a konkretnie wstydliwość, stanowi istotną przeszkodę dla satysfakcjonującego seksu. Jest to taka sfera życia człowieka, gdzie jest miejsce na zapomnienie się, szaleństwo, a nawet akceptowaną przez partnerów „rozwiązłość” i perwersje… Granicą jest nieszkodzenie innym.

A może barierą dla radosnego seksu wielu seniorów jest też nieumiejętność porozumienia w tych sprawach? Dla wielu osób mówienie o „tych sprawach” jest wstydliwe. Brakuje słów, nie chcą się przełamać, uchodzić za nieprzyzwoitych „w takim wieku”.

– W języku polskim, odmiennie niż przykładowo we francuskim czy angielskim, poza medycznymi określeniami, są tylko „brzydkie” wyrazy dotyczące seksu, chyba że użyjemy żenujących, błazeńskich określeń: kurka, siusiak. Proszę zwrócić uwagę, że „srom” to sromotny, czyli wstydliwy, haniebny i… muchomor sromotnikowy. Pewne podpowiedzi, szczególnie dla kobiet, można znaleźć w książce C. Estes „Biegnąca z wilkami”, ale to już odrębny temat…

Na zakończenie: co radziłby Pan seniorom, by mogli cieszyć się radością życia?

– Bardzo trudno radzić komuś cokolwiek, a osobie z doświadczeniami graniczy to z niemożliwością. Ale muszę powiedzieć, że wykład o seksie seniorów, który miałem niedawno dla Uniwersytetu Trzeciego Wieku, wzbudził żywe reakcje, a… dominują tam kobiety.

Dziękuję za rozmowę.

pozostałe wiadomości

galeria zdjęć

Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie. Kliknij, aby powiększyć zdjęcie.